Paris Corner Rifaaqat EDP 

Tej kompozycji zapachowej trzeba dać kilka szans. Pierwszy raz użyłam tych perfum kiedy temperatura na dworze przekraczała 25 stopni. Nie przypadły mi wtedy do gustu. Czuć w nich mocno kadzidlane nuty. Jest to zapach ciężki, głęboki. Spotkałam się z rekomendacjami, żeby używać ich latem, bo zapach przypomina chłodny kościół. Według mnie wysokie temperatury zabijają piękno tej kompozycji, a ich ciężkość mocno przytłacza. Wróciłam do nich gdy temperatura trochę spadła. Któregoś dnia użyłam ich na koszulę. Przyjemnie mi się je wtedy nosiło. Odłożyłam koszulę na wieszak i po kilku dniach wyciągnęłam ją. Próbowałam sobie przypomnieć co to były za perfumy, bo koszula pachniała NIEZIEMSKO! Perfumom trzeba dać chwilę na testy. Moim zdaniem ta kompozycja najpiękniej prezentuje się w bazie. Kiedy pierwsze nuty ulotnią się pozostaje piękna słodycz w postaci słodkiej wanilii, otulającego drzewa cedrowego i pikanterii papryczki z luksusowym szafranem. Na to cudo trzeba poczekać kilka godzin aż dobrze ułoży się na skórze, ale zapach jest tego wart. Na pewno zapach nie będzie dla każdego. Nie widzę go na młodych osobach, bo jest bardzo ciężki, głęboki, niektórym może przypominać trochę stare, luksusowe meble. Ale jest w nim ogrom wyjątkowości. Poza jego wycofanym pierwowzorem YSL Babycat nie spotkałam takiej kompozycji. Cieszę się, że dzięki temu mogę pachnieć inaczej niż wszyscy. Na jesień i zimę świetna propozycja. Polecam szczególnie osobom dojrzałym i pewnym siebie. Elegancja w butelce.