Moje kochane, brzydkie kaczątko...
Davidoff przyłożył podejrzanie dużą wagę do wypromowania tego zapachu. Reklamy Championa w Londynie były i nadal są niemal wszędzie. W końcu, chyba z litości dla podekscytowanych sprzedawców pozwoliłem jednemu z nich wytrysnąć tym na mój nadgarstek. Powąchałem, uśmiechnąłem się kurtuazyjnie i wyszedłem. Po kilkunastu minutach zapalając papierosa niechcący powąchałem rękę i... taki typowy oldschoolowy świeżak. Ale potem, z każdą godziną, jadąc metrem odczuwałem coraz większy komfort wąchając mój nadgarstek. Wieczorem czułem, że to jest MOJE, a jeśli jeszcze nie jest, to niebawem będzie. Z ciekawości wlazłem w net, przeszukując opinii o tym zapachu. I co? Ten zapach ma chyba pierwsze miejsce w kategorii "Niewypał Roku".
Łajany jest głównie za banalność, brzydki i dziwny flakon, oraz brak trwałości. Na palcach jednej ręki mogłem przeczytać jakiekolwiek pozytywne opinie.
Pomyślałem, że chyba coś ze mną nie tak, albo tester zawierał coś innego, więc pewnego dnia polazłem do innego sklepu i ponownie się spryskałem. Cholera *** to samo! Nadal czuję, że na ciepłe dni, to będzie coś ekstra. A trwałość? Dłuższa, niż L\'instant de Guerlain. Wbrew całemu światu, kupiłem największy flakon (90ml) :) Do tej pory nie wiem, dlaczego na innych ten zapach trzyma ponoć tylko godzinę, lub dwie.
Jak pachnie? Z początku banalnie-sportowo, jakby w starym stylu, a przede wszystkim... samczo. Na próżno szukać tu zapachu ogórka, melona, czy poziomki. Jedynymi owocami są tu cytusy, więc Champion to terytorium dla mężczyzn, ewentualnie byłych, enerdowskich pływaczek. W sumie nic odkrywczego, ale całość dziwnie przyjemna. Potem zaczyna wychodzić z niego to COŚ... Nie tracąc swojej sportowej świeżości, zaczyna być elegancki i zmysłowy. Dziwnie to wygląda, ale taki właśnie jest Champion. Do końca pozostanie pół elegancki i pół zmysłowy. A ja po prostu kocham ten paradoks tej cieczy. Nadal jestem lekki i świeży, jestem w samych bokserkach i fraku... I jeśli jestem jedynym, który kocha ten zapach, zupełnie mi to zwisa. Czuję się w nim doskonale.
Odjąłem gwiazdkę za przesadzoną cenę, a flakon w kształcie hantli uważam za mało poręczny, ciężki, ale niebanalny. Nawet bardzo ;)
Na koniec - radzę spróbować tego zapachu. Dać mu szansę, i nie zniechęcać się jego "otwarciem". On się musi dobrze wtopić w skórę iw niej zadomowić, a być może, też odkryjecie drugą twarz tego pozornego banału...
Chyba od czasu do czasu z nim zasypiał, żeby wiedział, że jest ktoś, kto go kocha. Inaczej się pochlasta i zniknie z półek, a wtedy ja się pochlastam ;)
Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: 0,3