Oszczędzałam miesiącami na to spotkanie z legendą.
Otwarcie Oud Royal jest bandażowo- żywiczno-imbirowe, ale tym, którzy lubią oud, nie wyda się ono niemiłe. Oud nie jest tak ostry, ani tak chemiczny, jak w Dark Aoud Montale.
Ale to bez wątpienia oud, w roli zdecydowanie pierwszoplanowej. Jest obezwładniający, tak obezwładniający i biorący sobie odbiorcę w posiadanie, że po prostu nie jestem w stanie oddychać tylko powietrzem.
Chociaż także i powietrza jest dużo. Szafran świeci nad otwarciem, jak księżyc nad Persją, a ja mam wrażenie, że wsiadam na latający dywan. Latający czarodziejski dywan, który oprócz tego, że pachnie- prasuje zmarszczki, nabłyszcza włosy, daje błysk w oku i tak dalej...
Zaryzykuję twierdzenie, że tak jest przy każdym spotkaniu z wysoką sztuką- człowiek pięknieje od środka. Ale żeby tak przez nos?
Szafran świeci, oud pachnie, ja pięknieję i lecę dalej. Noc jest parna i gęsta od zapachów unoszących się nad ziemią. Wśród nich są gęste, ciężkie, lecz nieoleiste dymy, delikatne akcenty drzewne, mające coś wspólnego z drewnem gwajakowym, poza tym dywan wydaje się przy każdym ruchu emanować lekko przykurzoną ambrą i kadzidłem, które w sercu, wciąż na tle porażająco mocnego akordu agarowego, zaczynają się delikatnie wysładzać. Pojawia się krystalicznie czysty ślad piżma, niemydlanego, odrobinę zwierzęcego, takiego, że ... no… klękajcie wszyscy... oraz wanilia, w ilości mikroskopijnej, ale dla mnie wyczuwalnej. Podobnie jak w Carbone nie mam pojęcia, co takiego ją udaje, bo nuty na ten temat milczą.
Baza Oud Royal sięga po drewno sandałowca, dość wiórowate, chłodne i tak świeże, jak dotyk nocnego powietrza, i po kolejną, wspaniałą odsłonę lodowato czystego piżma.
Dywan buja w chmurach, ot, tak, a konwersja kompozycji z oudowo-drzewnej w czysto drzewną – i odrobinę świeżą - na mojej skórze zachwyca mnie w dalszym ciągu do utraty tchu. Bo takiego rozwoju zapachu - od nut ciężkich, oudowo-przyprawowo-dymnych do czegoś, co uwiodło mnie w Santal 33 Le Labo, zupełnie się nie spodziewałam.
Gdyby ktoś jednak pomyślał,że Oud Royal zredukował mnie do roli słodkiej hurysy na Latającym Dywanie, upachnionej, wypięknionej i gotowej do dostarczenia przed oblicze sułtana, będzie w błędzie. To naprawdę bezkompromisowy, ciężki, władczy i mocny orient, wymagający od nosiciela gotowości na przygody bardziej niezwykłe, aniżeli spotkanie z sułtanem w czasie nocnego lotu. Zredukowanie go do roli uwodzicielskiego ozdobnika to po prostu potwarz dla tego zapachu.
Nie mam dość. Po pięciu godzinach nie mam dość, ale Oud Royal nieodwołalnie ze mnie znika. Szkoda, że legendy o całodziennej trwałości, to dla mojej skóry tylko legendy. Jak ta o Latającym Dywanie.