Elizabeth Arden Green Tea Lavender EDT 

Wyczuwam herbatę ,lawendę ,rumianek i delikatnie liście mięty. Miły , ładny , uspokajający zapach. Idealny na wiosnę , lato i wczesną jesień. Niestety bardzo słaba trwałość co jest dużym minusem tego zapachu.na ubraniach wyczuwalny tak 1,5 do 2 h niestety a szkoda. Chociaż cena niska i tak wolę zapłacić więcej i mieć coś trwalszego.

Green Tea Lavender EDT otrzymamy w klasycznej szklanej buteledce o pojemności 75ml, kolor szkła nawiązuje do dodatku czyli lawendy , oczywiście słynny liść herbaciany Elizabeth Arden znajduje się na butelce. Zapach nawiązuje do klasycznego zapachu zielonej herbaty Elizabeth Arden, który zawsze lubiłam. Do tej wersji dodana jest mieszanka lawendy jak i można wyczuć pomarańcz i cytrynę. Po rozpyleniu, najpierw wyczuwam aromaty cytrusowe. To bukiet cytryn, mandarynek i mięty (mięta jest subtelna)następnie aromat przechodzi do zielonej herbaty i lawendy, które utrzymuje się przez większą dnia. Tak jak klasyczna w przypadku Green Tea jestem pod wrażeniem że pod koniec dnia mogę wyczuć zapach na swetrze, który zdejmuje, a przecież to tylko woda toaletowa nie perfumy. Jeśli będziesz przy okazji przechodzić przez półki Elizabeth Arden nie zapomnij zerknąć Green Tea Lavender, a może Ci się spodoba zapach, polecam do jest trwały i tani.

Zapach Green Tea od EA to były jedne z moich pierwszych perfum (chociaż to tylko EDT ;) i do tej pory darzę je sentymentem. Są idealne na lato, doskonale orzeźwiają i nie powodują bólu głowy. Z racji tego sentymentu, zdecydowałam się na zakup wersji lawendowej. Niestety, czekało mnie małe rozczarowanie :( Zapach otwiera się mocną, męską lawendą, która niestety jak dla mnie pachnie nieco kibelkowo i bardzo dusząco. Dopiero po kilkudziesięciu minutach mizernie spod tych nut zaczyna przebrzmiewać oryginalna wersja zielonej herbatki... W przeciwieństwie do pierwowzoru, dla mnie ten zapach nie jest ani lekki ani świeży, a jedynie przytłaczający i duszący :( Nie jestem w stanie go nosić, no odrzuca mnie ta męska nuta. I to jest na dodatek taka męska nuta z taniej wody toaletowej z kiosku, nic wyrafinowanego :( Flakon też nie zachwyca, jednak ten pierwotny jasnozielony wygląda dużo ciekawiej ;) Na pewno nie kupię ponownie, najgorzej, że mam tego cholerstwa dużą butlę :P Będę wracać na pewno do oryginału, ale do flankerów się zraziłam :(

...ale tym razem nie tyle nie widać podobieństwa (jak w wersji Fig lub Mimosa), co nie bardzo widać różnicę. Owszem, w otwarciu pałęta się jakaś lawenda, ale jest jej niewiele, jest niezbyt intensywna i bardzo mało, no... bardzo mało lawendowa ;) Po Green Tea Lavender spodziewałam podwójnej dawki chłodu, świeżości i spokoju i chyba to nastawienie zawiodło. Moja wyobraźnia podpowiadała pole fioletowych kwiatów, zieloną herbatę nie tyle z dodatkiem, co utopioną w lawendzie, rysowała obszary zderzenia nowego podejścia do świeżaków z kolońską klasyką i.... nie zdarzyło się nic. Owszem, nadal jest to kompozycja dobra, świetna na upały i po prostu bardzo udana, ale nie daje niczego poza tym, co znam z klasyka. Wobec powyższego, na pewno nie ocenię jej źle, bo używam z przyjemnością i używam często, ale motywu przewodniego i iskry jakoś zabrakło. Projekcja umiarkowana, trwałość, niestety, jak to w tym wypadku bywa najczęściej, słabiutka.

Gdy przymierzałam się do zakupu w internecie serii flankerów zielonej herbaty od E. Arden ten zapach raz lądował na liście zakupów a innym razem go usuwałam, ostatecznie nawet za cenę mniejszą niż 30 zł nie zamówiłam. Coś mi mówiło, że to zapach nie dla mnie, mimo iż lubię aromatyczne kompozycje. Na szczęście spotkałam tester w Rossmanie, prawie cały, więc do woli testowałam zapach na sobie. Najpierw były testy nadgarstkowe niezbyt przyjemne w odbiorze. Następnego dnia użyłam na szyję z opłakanym skutkiem. Pobiegłam do domu szybko go zmyć . Dla mnie omawiana kompozycja zapachowa jest za bardzo męska, już samo otwarcie cytrusowo-miętowe jak w wodzie kolońskiej o tym mnie przekonuje. Dodatek lawendy odbiera całości przytulności jaką daje Green Tea. Po czasie zapach pozostawia uczucie chłodu i wyziębienia. Nie lubię takich kompozycji.

Kupiłam go na promocji w SP jednocześnie z wersją z lotusem. Ponieważ oba zapachy są niewielką modyfikacją klasycznego Green Tea, trudno mi mówić, który jest najciekawszy. Tak naprawdę moim zdaniem różnice z wersją klasyczną są tak subtelne, że na pewno każda wielbicielka podstawowego zapachu z tej serii je polubi. Klasyczny Green Tea jest bardzo nachalny, taki gorzko-świeży. Wersja lawendowa z początku też jest bardzo drażniąca i odpowiada za to właśnie nuta lawendowa. Po chwili robi się łagodniejsza i ustępuje akordom zielonej herbaty :) , które przyjemnie odświeżają. Nie wiem,czy kupię ponownie, bo po kolei testuję wszystkie edycje tego zapachu. [+] -cena za 100 ml -proste, oldschoolowe opakowanie w konkretnym fioletowym kolorze - nie sposób pomylić z innymi -ciekawy zapach po rozwinięciu [-] niska trwałość -nazbyt wyraźna lawendowa nuta otwierająca zapach,która w połączeniu z pozostałymi nutami zapachu bardzo mi się nie podoba (na szczęście po chwili znika). Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego