czegoś brakuje...
klasycznego Amorka lubię. uważam, że to jedna z ciekawszych pozycji na rynku perfumeryjnym. na święta dostałam od chłopaka mamy kartę do Douglas\\\'a - prezent bardzo trafiony, jako iż namiętnie kolekcjonuje zapachy. a podobają mi się różne - kocham się namiętnie w Shalimarze, Organzie, Obsession, lecz także w takich słodziakach, jakim jest np. Flower by Kenzo.
dziś zatem popędziłam do wyżej wymienionej perfumerii szukając czegoś na wiosnę i lato - lecz nie takich typowych kwiatowych świeżaków, czegoś słodkiego, ale nie przytłaczającego. w zeszłym roku w dni, gdy chciałam odpocząć od kwiatków nosiłam na sobie klasyczną Halle Berry i sprawowała się niezwykle dobrze. serio, czasem fajnie jest się psiknąć czymś słodkim, gdy słonko grzeje.
zastanawiałam się długo, czy powrócić do Halle, czy też może spróbować z czymś innym. a ponieważ nie mam w zwyczaju się powtarzać(poza tym kto normalny wydaje 125zł za 50ml Halle Berry w Douglasie, na litość boską, gdy oryginał można kupić na Allegro za prawie pół ceny?!), to wzięłam ten "Zakazany pocałunek", tym bardziej, że mój chłopak z aprobatą kiwał w jego stronę głową(ale to chyba ze zmęczenia, bo trochę w tym Douglasie siedzieliśmy ;) ).
no i co?
klasyk z dodatkami. ładny, ciekawy, subtelny, raczej bliskoskórny, seksowny, acz z umiarem. nie ma ogona, na jednych może być co najwyżej bardziej intensywny, ale z pewnością ogon to nie jest.
czuć w nim kawę, ale jeśli szukacie zapachów kawowych - muszę Was zmartwić, ponieważ kawka nie gra tu głównej roli. po prostu tańczy sobie z innymi składnikami i jest, wybija się trochę z tłumu, ale na głowie korony nie ma i mieć nie będzie do końca dnia(lub też nocy, wedle Waszego życzenia). są też owocki i wanilia, i frangipani i białe piżmo też jest.
ale, ale. gdzie ten pieprz?
ano, nie ma, jakby podpierał ścianę i w tańcu uczestnictwa odmówił. obraził się chyba śmiertelnie.
a szkoda.
wyraźnie go brakuje. bez niego zapach nie ma pazura i jest mniej ciekawy, niż mógłby być.
o ile klasyczny Amorek jest romantyczny, ten jest romantyczny oraz trochę zalotny, ale - i to mi nie daje spokoju! - mógłby być bardziej. mógłby być zadziorny. mógłby być intymnym kociakiem tylko dla dwojga. cichym, lecz erotycznym. afrodyzjakiem. tak jak w reklamie.
a tu, za przeproszeniem, dupa. ot, klasyk w słodszym, kawowym wydaniu. ech!
ale nie jest źle. jest ładnie, miło, spokojnie i przyjemnie.
na wiosnę i lato w sam raz! ale nie tylko, jesienią również się sprawdzi. a na zimę - co kto lubi, ja w zimę otulam się mocniejszymi zapachami(z ogonem i pazurem. :D)
flakony Amorów są mocno specyficzne, ale przez to też charakterystyczne i rozpoznawalne. fajnie, ale jednak korek mógłby być jakikolwiek, zamiast tego okrągłego drutu, który wystaje nie wiadomo w jakim celu i tylko przeszkadza.
cena - niewygórowana, 165zł za 50ml jest bardzo okej, zważywszy na fakt, że zazwyczaj tyle kosztują 30stki.
trwałość - przyzwoita.
można spróbować.
ale cudu nie ma. zawiedziona bardzo nie jestem, bo jednak szukałam zapachu na wiosnę/lato i na tę porę się sprawdzi. ale nosząc go mam nieodparte wrażenie, że ktoś zmarnował potencjał tego zapachu.
Używam tego produktu od: jeden dzień.
Ilość zużytych opakowań: w trakcie flakonu 50ml.