Kupiłam ten krem chyba jakieś 2,5 m-ca temu. Kupiłam, bez testowania bo wcześniej stosowałam Hydramax krem-żel, a że byłam tuż przed wylotem, to czasu na testy nie było. Fakt, czekałam na jego premierę, zastanawiałam się co dodali, co ulepszyli, poza tym prasa zaczęła powoli o nim pisać - a że lubiłam poczciwego Hydramaxa, wzięłam "w ciemno" i zapytacie: i co ?? Ano i MEGA rozczarowanie. Już po otworzeniu słoiczka "zaatakował mnie" bardzo intensywny zapach, podobny do poprzednika, ale 0 rany mega mocniejszy, bardziej drażniący i mega chemiczny. Konsystencja mnie nie rozczarowła takiej oczekiwałam taki sorbecik kremowo-żelowy, przyjemny w aplikacji. Niestety zapach kremu jest wyczuwalny przez bardzo długi czas, czasem miałam wrażenie, że nie pachnę perfumami, a kremem Chanela. Co dalej... a dalej to już gorzej. Krem moim zdaniem jest napakowany chemią, może jest skuteczny, ale cera MUSI być dobrze nawilżona, bo krem nie radzi sobie z przesuszonymi partiami. Wchłania się dosyć szybko, pozostawia taką ja bym to nazwała śliską, silikonową otoczkę. Bardzo różnie współgra z podkładami, zdecydowanie odpada z chociażby Chanel Perfection Lumiere czy Everlasting Clarinsa, natomiat przy Guerlain Lingerie - wzmaga błyszczenie. Nałożony na twarz tuż po umyciu, bez makijażu po 30 minutach twarz się ścieci - i to ma być ten blask ?? Zauważyłam, że zaczyna mnie zapychać, a zabrałam go w delegację, zamiast nawilżacza Clarinsa i szkoda wydawać pieniądze skoro za kilka dni jadę do domu, a tam mam słoiczek Clarinsa. Podsumowując, nic specjalnego, nie spełnia obietnic producenta, znałam wszystki wersje Hydramax +, ta jest najgorsza. Cena jak na nawilżać, bez filtrów (tutaj ufam jednak blokerom) zdecydowanie wygórowana i żałuję, że nie kupiłam go w niemieckim Douglasie (bo tutaj mamy prawo zwrotu zakupionych produktów,jeśli nie spełniają oczekiwań klienta lub są niezgodne z tym co opisuje obiecuje producent). Ten krem oddałabym na bank. Używam, bo mam cerę ewedentnie mieszaną i Revitalizing Estee Lauder jest za ciężki, ale uwieżcie mi, przeżywam katusze, serwujac go mojej skórze i ten mega,mega drażniący zapach, który tak długo utrzymuje się. Przetestujcie, ale chyba z lekkich drogeryjnych wiosenno-letnich produktów zostanę przy Clarinsie. Krem Chanela zamiast upiększać, dodawać blasku - zaczyna powodować drobny wysyp i to dziwne silikonowate uczucie. Nie i jeszcze raz nie !! Zainteresowanym proponuję próbkę - jedyny plus i za to gwiazka-to świetna konsytencja, cała reszta beznadzieja. Szkoda, naprawdę szkoda. Nie wiem Chanel coś ostatnio odśwież swoje starocia, dodając im inne życie "w imieniu", raczej zostanę przy kolorówce, ta jest dla mnie jedną z ulubionych. Aha, nie radził sobie dobrze kiedy nałożyłam najpierw krem-żel, a potem bloker spf 50+ lekko przypudrowana twarz, względnie ok, ale próba nałożenia na to podkładu- rolowanie, nie, absolutnie nie wiem czemu i komu ma służyć.