Ginvera Green Tea Whitening Marvel Gel Delikatny żel - peeling złuszczający

Przede wszystkim nalezy wiedziec jak go stosowac. Nie jest polecany do cery suchej i wrazliwej. Nie stosuje sie go na mokra skore, ale na sucha. Nalezy go zmyc po 2 minutach intensywnego wcierania w skore. Nie jest to ani zel do mycia twarzy, ani peeling. Zel ma za zadanie zwezac pory i robi to, gdy jest umiejetnie stosowany. Po 2 tygodniach pory sa oczyszczone i widocznie zwezone. Ginvera nest podmarka Bio-essence, ktory ma w swojej ofercie exfloating gel z royal gelly.

Używałam już naprawdę wiele peelingów, ale żaden nie przypadł mi do gustu, tak jak ten! Cudownie oczyszcza, mam wrażenie, że po użyciu, moja skóra wręcz piszczy z radości :D Po dłuższym stosowaniu, cera jest jaśniejsza, blizny potrądzikowe blakną, a przykrych niespodzianek jest mniej. Jak po każdym peelingu rozszerzone pory są mniej widoczne, ale, żeby pozbyć się ich na dłużej - nie ma tak łatwo. Cenię jednak ten kosmetyk za to, co robi dla mojej skóry, bo jeszcze nie spotkałam takiego, który byłby idealny w stu procentach, ale jeśli moja skóra dzięki niemu wygląda lepiej, to jest dobrze :) Używam tego produktu od: roku (z przerwami) Ilość zużytych opakowań: trzy

zel widze ma skrajne opinie. ja należę do ludzi którzy go uwielbiaja. Przed zakupem warto się bardzo zastanowic nad nim bo nie będzie fajny dla każdego. Żel jest specyficzny, ma dzwiną żelowo-glutowata konsytencje która łatwo spływa z twarzy. Ja nie stosuje go jak typowy żel do mycia twarzy tylko jak żel który ,,rozpuszcza\'\'naskórek. Nakładałam na zwilżoną twarz i trzymałam chwilkę na twarzy po czym zmywałam obficie wodą. Po zmyciu twarz jest miękka, rozjaśniona, naskórek tak jak mówiłam wcześniej jakby rozpuszczony;) To nie jest peeling mechaniczny ale też ne jest to typowym peeling enzymatyczny(jest delikatniejszy) skóra nie piecze po zastosowaniu żelu. Ja go uwielbiam. Uzywałam go kiedyś przez jakiś czas. Był bardzo nie wydajny za to minusik. Podsumowując nie każdemu się spodoba. Trzeba liczyć się z jego specyfiką, żel jest inny niż wszyski inne żele, czy peelingi. Dla mnie jest skuteczny ale co skóra to inne obyczaje i reakcje. Używam tego produktu od: kilka miesiecy Ilość zużytych opakowań: jedno

Żel Ginvera kupiłam parę lat temu, zużyłam jedna tubkę i zapomniałam o tym kosmetyku. Niedawno dostalam od koleżanki kolejną. Przyszła pora na wystawienie recenzji. Nie ukrywam, że za pierwszym razem do zakupu produktu zachęciła mnie obietnica dokładnego, delikatnego oczyszczenia. Oglądając zdjęcia z całego procesu mycia myślałam sobie \'wow, to jest to\'. Niestety, praktyka mocno weryfikuje teoretyczne wyobrażenia :) Żel zamówiłam na eBayu - dwa lata temu za tubie zapłacilam chyba $20 z wliczoną w koszty wysylką z Singapuru. Paczka przyszła szybko, kosmetyk był zabezpieczony i zapakowany w oryginalne plastikowe pudeleczko. Tubka jest zgrabna i ładnie wygląda. Dozownik w formie dzióbka bardzo wygodny - nie da się przedawkować ;) Żel jest gęsty, zielonkawy, pachnie zieloną herbatą. Przyjemnie ślizga się po skórze. I tu kończyłyby się jego zalety. Nie zauważyłam obiecanego oczyszczenia - mam wrażenie, że produkt nie robi nic, nie złuszcza, nie pilinguje, nie oczyszcza. Farfocle, które tworzą się podczas mycia to nie naskórek, wągry czy inne zanieczyszczenia a sam kosmetyk, ktory w ten właśnie sposób się grudkuje po aplikacji na skorę. Może jakoś dałabym radę przełknąć to, ze nie usuwa wągrów niczym odkurzacz, gdyby żel mył. Ale on nie myje, zawsze trzeba doczyścić skore mleczkiem/płynem micelarnym. $20 za coś, co nie działa? Przesada. Po własnych doświadczeniach, zużyciu prawie dwóch tubek - nie polecam. Kosmetyk jest drogi, trudno dostępny. Za jego cenę można kupić lepsze oczyszczacze - może nie zadzialają od razu, ale przy regularnym używaniu na pewno zauważymy różnice. Przy żelu Ginvera skóra wygląda tak samo przez cały czas kuracji. Nie warto zawracać sobie głowy tym egzotycznym dziwakiem. Używam tego produktu od: Dłużej niż rok Ilość zużytych opakowań: Więcej niż 1

Właśnie jestem w trakcie stosowania chyba już mojego 6-ego opakowania... a muszę przyznać, że niewielu kosmetykom pozostaję tak wierna! Peeling jest idealny dla mojej mieszanej, problematycznej cery z poletnimi przebarwieniami. Prawie wszystkie peelingi mechaniczne mnie podrażniają (również te dermokosmetyczne), a te enzymatyczne zazwyczaj nie są tak efektywne. Ginverę stosuję co kilka dni, czasami częściej - w zależności od potrzeb. Dzięki peelingowi nie mam już problemu z suchymu skórkami, wągry znikają lub stają się wyraźnie mniejsze a cera wydaje się być bardziej ujednolicona i jaśniejsza. Ciekawostka: przeczytałam gdzieś że Loreal chciał odkupić od producentów Ginvery ich recepturę, nie zgodzili się :) Używam tego produktu od: 5 lat (z przerwami na inne - jendak zawsze wracam) Ilość zużytych opakowań: 6 pełnych opakowań 60ml

Ten produkt tak potwornie wysuszył i ściągnął mi cerę, że ponad 2 tygodnie po jego odstawieniu trwało żeby powróciła do normalnego stanu. W ten sposób wyleczyłam się z kupowania azjatyckich rozjaśniających produktów do pielęgnacji. Nigdy więcej! Żadnych obiecanych efektów nie odnotowałam, nawet minimalnego wygładzenia cery. Żel przechwycił mój gruboskórny brat. Niech sobie używa. :P Używam tego produktu od: używałam ok. 2 tygodnie Ilość zużytych opakowań: jedno

Produkt nie nadaje się dla cery potrzebującej porządnego oczyszczenia, takiej która ma wiele wągrów, zaskórników, etc. Złuszcza, oczyszcza tak jasne. Niestety robi to za słabo. Żel będzie idealny dla cery w dobrym stanie potrzebującej odświeżenia i delikatnego oczyszczenia. Nie dla bardziej problemowej skóry. Obiecywałam sobie po nim zbyt wiele. Szkoda bo to naprawdę dobry produkt ale nie dla mnie Używam tego produktu od: 1,5 miesiąca Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie

Żel od pierwszego zastosowania bardzo przypadł mi do gustu. Jest bardzo przyjemny w użyciu, świetnie oczyszcza cerę, sprawiając, że staje się ona bardziej promienna. Kiedy zaczęłam go używać, ilość martwego naskórka, jaki wytworzył się w czasie masowania, była naprawdę spora. Teraz jest go już minimalna ilość. Dla mnie oznacza to, że kosmetyk działa tak, jak obiecuje producent. Jest delikatny, nie podrażnia i nie wysusza, jest bardzo wydajny.

Od czego zaczął się mój szał na azjatyckie kosmetyki? Ano od Ginvera Marvel Gel. Po przeczytaniu wielu entuzjastycznych recenzji polskich bloggerek i przeczytaniu obiecanek producenta, jak się nie skusić na ten żel? Obiecywałam sobie dużo. Za dużo. Kupiłam od razu 2 opakowania. Jest w miarę wydajny. Ma delikatny, przyjemny zapach. Po masażu tworzy na skórze takie grudki, które rzekomo są tym, co odkleja nam się od twarzy. Naprawdę? Dzień w dzień mam tyle martwego naskórka, a w dodatku suche skórki nie znikają? Ściema. To kosmetyk tak reaguje przez tarcie. Usunięcia wągrów i zwężenia porów się nie doczekałam. Jedyne co, to zmiękcza "stare" zaskórniki - tworzy idealną bazę pod inny kosmetyk oczyszczający. Wygładza twarz, ale może lekko podrażnić. Najlepsze efekty daje stosowany na sucho. Nie wrócę. Szukam dalej. Używam tego produktu od: październik Ilość zużytych opakowań: 1.5 dużego

Peeling Ginvery kupiłam niejako z przypadku zwykle używam silnie ścierających peelingów mechanicznych, enzymatyczne zwykle zamiast oczyszczać cerę i usuwać obumarły naskórek uczulały mnie zamiast gładkiej jasnej skóry fundując mi zaczerwienienia i bolesne obrzęki. Green Tea Whitening Marvel Gel alergii nie wywołał spełnił tymczasem większość obietnic producenta. To znaczy: delikatnie usuwa zanieczyszczenia oraz martwy naskórek, delikatnie oczyszcza pory, wygładza, uspokaja cerę. Moja bardzo skłonna do zapychania skóra zapycha się jakby mniej od czasu gdy stosuję ten peeling, preparat odrobinę zmniejsza pory, wyraźnie koi podrażnienia. Używam go raz dzienne lub raz na dwa dni, w zależności od kondycji cery. Preparat nakładam na starannie oczyszczoną, suchą twarz i masuję przez przepisową minutę. Pokryta kosmetykiem skóra wydaje się być wilgotna, palce ślizgają się po twarzy złuszczając zbity w wałeczki martwy naskórek. Nie zgodzę się, że kosmetyk markuje usuwanie naskórka a powstałe w wyniku masażu wałeczki to wyłącznie kosmetyk- ich ilość jest zmienna w zależności od dnia (czy poprzedniego wykonywałam peeling czy nie) i od partii twarzy nie zaś od ilości nałożonego preparatu. Green Tea Whitening Marvel Gel daje natychmiastowy efekt bez podrażnień i zaczerwienień nieodłącznie skojarzonych z używaniem mechanicznych zdzieraków. Nie niesie także ryzyka rozsiania sobie po twarzy wykwitów ropnych jak to się dzieje w wypadku peelingów z granulkami. Nie zauważyłam efektu wybielania może dlatego że nie za bardzo jest co wybielać na mojej twarzy. Karnację mam bardzo jasną, cały rok używam wysokich filtrów, przebarwień ani piegów nie posiadam. Wadą Green Tea Whitening Marvel Gel\'u jest niska wydajność i dostępność (wyłacznie eBay). Ale efekt, który zapewnia ten kosmetyk w mojej opinii wynagradza wszelkie niedogodności. Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: jedno, kolejne jest w drodze.

Jak pewnie spora część wizażanek, skusiłam się na ten produkt pod wpływem entuzjastycznej recenzji Azjatyckiego Cukru. Niestety, mam na jego temat dużo gorsze zdanie. Był to mój pierwszy azjatycki gommage. Owszem, pojawiające się podczas aplikacji grudki robią wrażenie. Jestem jednak przekonana, że nie jest to wyłącznie naskórek, ale także, w dużej mierze, sam kosmetyk reagujący w ten sposób na kontakt ze skórą. Co jest przy okazji sprytnym chwytem marketingowym sugerującym niezwykłą skuteczność. Na moją cerę podziałał średnio. O usunięciu zaskórników czy zwężeniu porów mogłam co najwyżej pomarzyć. Chociaż owszem, cera była gładsza i sprawiała wrażenie oczyszczonej (efekt nie był jednak spektakularny). Suche skórki zmniejszyły się. Efektu rozjaśniającego nie odnotowałam wcale. Podobno pojawia się on po wielu miesiącach stosowania kosmetyku. Raczej marna zachęta. Producent zaleca codzienne użycie, co przekłada się na niską wydajność. Tubkę 60 ml zużyłam w około 4-5 tygodni. Kosztowała mnie wtedy jakieś 65 zł. Wydawanie co miesiąc lub półtora takiej kwoty na kosmetyk, który w moim przypadku nie dał spektakularnych efektów, uważam za marnotrawstwo. Chociaż osoby o cieńszej skórze mogą mieć z niego większy niż ja pożytek (moja jest bardzo gruba i wymagająca względem peelingów). Nadal jednak uważam, że te kilkadziesiąt złociszy miesięcznie (czyli dobrze ponad pół tysiaka rocznie przy regularnym stosowaniu) można zagospodarować o wiele lepiej - na przykład inwestując w skuteczniejszy moim zdaniem (i o wiele bardziej ekonomiczny) Apple Peeling Gel Baviphatu. Używam tego produktu od: przez kilka tygodni, ok. 2 lata temu Ilość zużytych opakowań: jedno 60ml

Przed zakupem pełnowymiarowego produktu pokusiłam sie o jego próbki. I zaczęło się .... testowanie :) Po otwarciu, ukazuje się nam coś w rodzaju żółtej galaretki o roślinnym zapachu :) Po nałożeniu na zwilżoną buzię zaczyna sie najprzyjemniejsza część czyli masaż :) Galaretka jest niesamowicie delikatna dla naszej buzi ale jednoczeście bardzo skutecznie usuwa cały martwy naskórek lepiej niż gruboziarnisty peeling, widać to w postaci tworzących się na skórze wałeczków o kolorze zgniłozielonym, po takim oczyszczaniu nie ma mowy o suchych skórkach przez kolejny tydzień nie mówiąc o tym że skóra jest niesamowicie gładka i sprawia wrażenie nawilżonej. Dla mnie to najlepszy produkt oczyszczający a jeśli chodzi o zaskórniki efekty będę obserwować po kupnie pełnowymiarowego opakowania :) Plusy : -przyjemna konsystencja -roslinny zapach -delikatna formuła -bardzo skuteczne działanie -dostępność (bez problemu do dostania na asianstore) Minusy : brak

A ja go bardzo lubię :) Dziwią mnie trochę komentarze na temat konsystencji kosmetyku - u mnie jest to dość gęsty żel. Nakładam go na suchą oczyszczoną skórę i wtedy staje się trochę bardziej wodnisty. Wmasowuję go w skórę i wtedy dzieje się magia :) - tworzą się grudki złuszczanego martwego naskórka. Po chwili masażu twarz jest prawie sucha, a drobne grudki leżą w zlewie. Na koniec zmywam twarz chłodną wodą. Po użyciu moja skóra jest niesamowicie gładzitka, nie odstają większe skórki (czasem zostają takie malutkie z którymi kremy nawilżające już sobie radzą) i mam wrażenie, że skóra oddycha. Czasem nawet nie nakładam kremu na noc, tylko po to, żeby moja skóra mogła pooddychać :) I za to ten kosmetyk uwielbiam. Jasne, że zaskórniki nie zniknęły, ale są na pewno jaśniejsze. Pomaga mi też kontrolować wypryski - mniej wychodzą po nim. A i na asianstore jest po 50zł. Edit: A i przypomniało mi się, że dostałam próbkę tego żelu jak już używałam pełnowymiarowego opakowania i jej kosystencja była strasznie glutowata. Może temperatura tak na nią działa? Używam tego produktu od: 2 miesiące Ilość zużytych opakowań: niecałe jedno

Mam skórę mieszaną, a strefa T daje mi nieżle popalić, więc : produkt idealnie oczyszcza, to jest coś niesamowitego jak skóra po jego zastosowaniu jest gładka. Żaden peelling mnie tak nie zaskoczył. Jego kosystencja jest dziwna, taka grudkowata, to może na początku powodować dyskomfort, ale potem to już jest sama przyjemność. Plusy: - baardzo dokładnie oczyszcza, -leczy zaskórniki, może nie od pierwszego użycia jak jest napisane na Azjatyckim Cukrze, ale po 2-3 x widać efekt, - skóra po pierwszym zastosowaniu, widocznie rozjaśniona Minusy: - Cena - wysoka, bo 80 zł + koszty wysyłki, - wydajność - starcza na ok 1 m-c użytkowaniaUżywam tego produktu od: 1 m-caIlość zużytych opakowań: 1 pełnowymiarowe. Gwiazdkę odejmuję za wydajność.

Po zachwalających w niebogłosy reklamach postanowiłam spróbować tego "cudeńka" z azji. Moja tłusta cera była w zasadzie w tej lepszej formie i tak od czasu do czasu miałam niedoskonałości. Stosowałam codziennie, czekałam na efekty... no i się nie doczekałam. Kompletnie nic nie robi z zaskórnikami i nidoskonałościami. Nadaje się jedynie do tego aby nałożyć go na twarz po wyciśniętych niedoskonałościach. Wtedy nie tworzą się blizny i nowe zaskórniki. Za to zauważyłam, że kiedy kładę go na suchą cerę, aby zmył mi makijarza albo krem z filtrem jest rewelacyjny - czyści wszystko. Cera jest po nim jakby spragniona jakiegoś kremu nawilżającego, nie - nie chodzi mi o to, że wysusza, ale po prostu potrafi pochłonąć najbardziej treściwe kremy jakie tylko posiadam w parę chwil a moja cera ciągle chce więcej. Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałam. Kremu, które ztarczyły mi na cały dzień i całą noc nawilżenia nagle zaczęły znikać po 30 minutach. Rozumiem, że złuszczona skóra lepiej wchłania substancje ale to już jakieś przegięcie totalne! Nie kupię go ponownie bo znalazłam polski, albo raczej francuski odpowiednik tego żelu - Yves Rocher 3 thes detoxifianst (pielęgnująca pianka do demakijażu z wyciągiem z 3 herbat 150 ml) - nie dość że jest go więcej, to jeszcze jest super wydajny, troszkę tańszy (a w promocji to już w ogóle prawie 20 zł kosztuje) , ma aż 3 herbaty w tym zieloną, ładnie pomaga się wchłonąć substancjom ale bez efektu wiecznie spragnionej cery. Radzę wszystkim dziewczyną, które rozważają kupno tego niewypału z ginvera przetestować najpierw ten kosmetyk, który poleciłam. Używam tego produktu od: 2 miesięcy Ilość zużytych opakowań: 1 - 60 ml

produkt zamówiłam na amazonie za około 10 funtów. nie uzywam go regularnie bo nie zauważam w nim nic wspaniałego. .. byłam pewna, że będzie to rewelacja, zwłaszcza po komentarzach na azjatyckim cukrze... mogę spokojnie stwierdzić, że to raczej ściema. *Brak w nim podstawowych działań pillingu , a co dopiero rozjaśniania cery czy blizn. *Nie zamyka porów *Nie oczyszcza dokładnie *Jedyne do czego przygotowuje naszą cerę to do nałożenia potem kremu nawilżającego bo po użyciu Marvel Gel jest ona dość napięta. Bardzo przereklamowany, polecam tradycjne pillingi. Używam tego produktu od: czerwiec 2012 Ilość zużytych opakowań: 1 niecałe