Kosmetyki koreańskie, w moim przypadku, zachowują się jak pływy: przychodzą, odchodzą, nawet z konkretną powtarzalnością. Ale są. Zawsze gdzieś. Blisko.
Zaprzyjaźniłam się z nimi na dobre po udanym mariażu z rybnym korektorem pod oczy i różnymi kremami BB. Zasadniczo nic mnie nie zawiodło, a ich fikuśne opakowania i obietnice producenta zawsze na te 90 - 95% były spełnione.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Ten pływ koreanów wywołany został katastrofą, jaka nastąpiła tejże zimy. Łapka w górę, kto nie miał grypy, albo zapalenia płuc. Szczęściary...:]
Mnie tłukło to dziadostwo od listopada. Tłukło trzy razy, a ilość pożartych ze smakiem przeze mnie antybiotyków przerosła nawet moje wyobrażenia. Oczywiście stan skóry jest bardzo dobry. Póki się te dragi bierze. Gorzej po odstawieniu.
Kiedy już mogłam wyjść z domu i rozprostować wreszcie zadek, to mi się, za sprawą lustra, zupełnie odechciało: twarz nierówna, wysypana jakąś kaszką, w plamach, pory jak kratery, bliżej niezidentyfikowane wypryski, wysypka swędząca i sucha skóra. Lodzio miodzio...
Przewidziałam ten stan. Dlatego postanowiłam znów zrobić eksperyment z myślą, że moja skóra gorzej już wyglądać nie będzie. Zamówiłam na przemiłym Ebay\'u (dzięki pewnej nader uprzejmej Przyprawce:) ) zestaw ślimakowy do regeneracji skóry po pobycie na Atolu Bikini oraz miniaturki kremu BB Dr Jarta. O ślimaczych cudach osobna recenzja się pojawi:)
Natomiast Dr Jart miał mi tę skórę ratować za dnia.
No i uratował:)
Ta linia ma być w zamyśle chyba czymś... luksiurnym. No nawet trochę się udaje:]
Krem przykuł moją uwagę prostym, czarnym opakowaniem, oraz tym, że z Dr Jartem się lubimy. Jak każdy BB krem jest jasny. Nawet jak dla mnie za jasny, ale sposób na to znalazłam.
Najbardziej lubię w nim jego treściwość - jest taki..."gruby" w dotyku? Na pewno gęsty i baaardzo treściwy. Nie jest tłusty, o nie! Czuć, że wypełnia skórę i ją "pompuje" (lepszego słowa nie znajdę...). Wchłania się od razu i to do matu, ale nie tępego. Wygładza błyskawicznie, nie smuży. W sumie miałam wrażenie, jakbym nakładała krem pielęgnacyjny. I leczy. Tak, leczy skórę. Moje przebarwienia poznikały, skóra się uspokoiła, kratery się zwęziły niemal do zera, wysypka zniknęła, sucha skóra też.
A jak w skrócie?
:) wygadza, ujednolica i nawilża skórę
:) spłyca zmarszczki, likwiduje drobne blizny (w każdym razie te w miarę świeże)
:) nie wymaga poprawek w ciągu dnia
:) dobrze kryje, ale nie robi maski
:) super współgra z minerałami!! :D
:) likwiduje zaskórniki i "kaszkę"
:) ładnie rozświetla twarz mimo, że nie ma drobinek
A jak z tym odcieniem? Nie łudźmy się, raczej nie znajdziemy kremów BB w ciemniejszych kolorach. Ale i na to jest rada. Choć po nałożeniu wyglądam jak Biała Dama, to jeśli przypudruję całość minerałami w moim odcieniu to uzyskuję kolor idealny. Ładnie Dr Jart współpracuje z minerałami (mam Meow, i inne mieszanki), nic się nie waży, złazi, spływa. Jest ok. Co więcej, nie poprawiam w ciągu dnia:) Zaczyna się cera lekko błyszczeć po jakichś 8 godzinach. Ale i bez makijażu tak się dzieje:)
Krem jest bardzo wydajny. Moja próbka 5ml właśnie się kończy, a używałam jej przez 3 tygodnie. Leci do mnie pełnowymiarowy produkt i już odliczam godziny do jego przylotu:D
Ja wybrałam Black Label bo miał być w założeniu odżywczy. I jest. Owszem, używam go z serią ślimakową, bo chciałam działać kompleksowo, ale i sam krem BB jest fantastyczny. Generalnie nie miałam problemów z cerą, chyba, że ot, jak teraz, okazyjnie, ale nie pamiętam, kiedy była tak jednolita, jak u lalki z porcelany :p
Polecam ten krem, zwłaszcza bladym paniom. Jest bezpieczny, nie robi niespodzianek, dobrze odżywia suchą i znękaną skórę, radzi sobie dobrze z kryciem i leczy:) Która z nas nie lubi makijażu, który jest jednocześnie pielęgnacją, a nawet lekarstwem?:)
Hmmm.... Niby Korea Północna i Południowa to dwa różne państwa... dwa narody... dwa zupełnie różne światy i ustroje.
No to dlaczego, jak ktoś mówi "Korea" to ja od razu mam przed oczami Kim Dzong Ila?
Używam tego produktu od: ponad trzy tygodnie
Ilość zużytych opakowań: miniaturka a duży już leci:)