Marka Artdeco nie gościła do tej pory na mojej toaletce aż do momentu kiedy stałam się posiadaczką tegoż specyfiku, czyli jakiś miesiąc temu. Zazwyczaj kupuję swoje sprawdzone sypańce, ale tym razem babska ciekawość zawiodła mnie do półki z nowoczesną technologią w formie pudrów HD. O ile mniej więcej orientuję się na czym polega ten cud techniki w obrazie TV, o tyle nie bardzo byłam zorientowana o co chodzi w kosmetykach kolorowych. Dowiedziałam się więc, że: ma idealnie stopić się ze skórą, że zapewnia aksamitne matowe wykończenie, że zapewnia lekki makijaż bez obciążenia skóry, że ma odbijać światło i że zawarte w nim pigmenty mają maskować wszelkie niedoskonałości i nadać promienny wygląd. No coż, zapewnienia bajeczne więc poszłam jak w dym kupując odcień 06 (ciepły beż, raczej nie dla bladolicych). Puder to świetnie zmielony, delikatny, aksamitny pyłek zamknięty w standardzie pojemnikowym, czyli plastikowe opakowanie z sitkiem. Gramatura pudru to 8 gr. Biorąc pod uwagę jego cenę (90 PLN) to nie należy do tanich a przynajmniej rzekłabym, że jak na markę ze średniej półki jest po prostu bardzo drogi. Aplikując go korzystam ze swojego pędzla do pudrów sypkich więc dołączona do niego gąbka jak zwykle w tego typu kosmetykach pozostaje dla mnie bezużyteczna. Wróćmy więc do samej aplikacji. Jak wspomniałam wcześniej, puder jest świetnie zmielony więc samo jego nakładanie nie stanowi problemu. Problemy niestety pojawiają się w momencie kiedy ów kosmetyk zaczyna stapiać się z moją skóra i pozostałymi kosmetykami, czyli podkładem, bronzerem i korektorem. Spotkałam się z tym poraz pierwszy w przypadku pudrów sypkich więc uznaję ten efekt za pochodną tej innowacyjnej technologii hd. Tuż po nałożeniu cera wygląda wręcz idealnie. Gładko, aksamitnie, delikatnie matowo, nie widać go w ogóle na twarzy. Ideał jak się patrzy. Co się dzieje potem? No niestety potem już jest tylko równia pochyła. Na skórze pojawia się dziwna klajstrowata warstwa, która uwidacznia wszystkie niedoskonałości w mega powiększeniu. Owszem, zdarzało się innym kosemtykom podkreślić to i owo, ukazując jakieś niedoskonałości, ale to co czyni tenże puder na mej twarzy to jakiś armagedon. Oczywiście zgodnie z założeniami technologii HD wszystko by się zgadzało. Ma być wyraźny, wyostrzony do granic możliwości obraz no to jest. No ale, właśnie, moja twarz to nie odbiornik TV i w moim przedziałe wiekowym czyli 40+ niekoniecznie wskazanym jest by wszyscy mogli oglądać ją w takiej oto ostrości. Pomimo, że dbam o cerę w sposób należyty i nie wyglada ona źle jak na swój wiek, jednakże to co pokazała na niej ów zdobycz cywilizacji nie nadaje się na żadne światło, nie mówiąc już o dziennym. Idąc dalej ... nie wiem czy to pod wpływem wydzielanego sebum czy o co chodzi, ale po jakimś czasie, mniej więcej trzech godzinach , połaczenie pudru z podkładem i bronzerem staje się warstwą ciasta. Daje to fatalny efekt takiej rozmiękczonej i rozpulchnionej cery. Wszelkie próby korekty, czyli przypudrowanie przysłowiowego nosa, kończy się powstaniem kolejnej, widocznej warstwy ciasta oblepiającej skórę i podkreślającej wszystkie niedoskonałości. Niestety moją cerę obciążył na tyle skutecznie, że ja po prostu zapchał. Nie współpracuje z żadnym z używanych przeze mnie podkładów czyli Shiseido Perfect Refining, Guerlain Parure Extreme czy nawet BB Cream Diorskin Nude. W połączeniu z każdym z nich zachowuje się tak samo beznadziejnie. Zatem dla kogo tenże puder jest przeznaczony? Według mnie moga skorzystać z niego cery młode, perfekcyjne, takie które wystarczy omieść tylko jakimś pyłkiem. Tylko nie bardzo, wobec tego, rozumiem po co takim cerom puder? Może ktoś mi to wytłumaczy? No cóż, technologię HD pozostawiam więc tylko swojemu TV. Niech sobie korzysta z niej ile chce a od mojej cery z daleka.