Skusiłam się w sephorze, korzystając z rabatu. Produkt jest tez dostępny w sklepie internetowym.
Największy minus...? Cena. Owszem, wysokopółkowe samoopalacze Diora czy Chanel czy kanebo - mają podobne ceny, ale znam podobne ( Lavera, Biotherm), a znacznie tańsze.
Plusem jest możliwość wyboru - czy chcemy produkt z brązerem czy bez, do jasnej czy ciemnej karnacji. Ja wybrałam wersję bez brązera, do ciemnej. Medytowałam, czy nie przesadzam, skoro karnację mam srednią, ale nie. Wydaje się, ze ten jaśniejszy jest przeznaczony dla bladoskórych.
Kosmetyku jest dużo, więcej, niż zwykle, jest też wydajny - tu bije Laverę. Wygodne opakowanie, pompka. W pierwszej chwili byłam zła, bo dawkuje kosmetyk, jak na twarz, nie ciało, ale okazało się, że to wystarcza. Nie trzeba wiele, by go rozsmarować, jest lekkim kremem. Praktycznie bez zapachu, zapach nie pojawia się też potem. No, może, jak się wlepię w skórę to coś delikatnie czuję, ale przy klasyce smrodkowej - to imponująca bezwonność :D
Podoba mi się, ze nie jest lepki - wchłania się naprawdę szybko, praktycznie nie pozostawiając filmu. Nie daje smug i zacieków, opalenizna jest równa, jasnozłota. Właśnie - po pierwszej aplikacji byłam nieco rozczarowana, bo gdzie ta obiecana opcja dark...? Porównywałam z nałożoną na ramiona Lavera - i nie było różnicy. Dopiero druga aplikacja, na następny dzień - zintensyfikowała kolor.
Trzyma się nieźle, ale 1-2 razy w tygodniu trzeba powtarzać.
Podsumowując - produkt dobry...ale nie powalający swa jakościa, jeśli brac pod uwagę wysoką cenę.
Używam tego produktu od: 3 tygodni
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1