Kupiłam "w ciemno" w Empiku, ponieważ chciałam słodkości, ale w męskim wydaniu, czyli gwarantującym brak zdechłych owocowych ulepów z puszki i brak duszącej waty cukrowej oblanej sztuczną masą krówkową.
Niebanalna szata graficzna i niebanalna buteleczka.
Teoretycznie - mam sentyment, bo Rzym to miasto moich (częściowo) studiów, różnych egzaminów, dorywczej pracy, kilku zauroczeń, kilku przyjaźni - generalnie to kilka ładnych lat mojego życia i nadal mieszka tam część mojej najbliższej rodziny, choć już nie dokładnie akurat w tym mieście.
Praktycznie - śródziemnomorskie miasta to nie tak do końca moja bajka.
Początki z tym zapachem były trudne. Jak wiele europejskich perfum (w przeciwieństwie do amerykańskich, a konkretnie CK), również i Essenza di Roma Uomo, wywołała u mnie makabryczny kaszel i opuchnięcie gardła na blisko 3 doby. Kilka razy próbowałam i kilka razy odstawiałam. Oczywiście, powinnam była odpuścić sobie całkowicie, no ale któż by się oparł i któż zrezygnowałby z tak intrygującego zapachu?
Według Fragrantiki nuty zapachowe są tu tylko 4 (liść laurowy, geranium, kumaryna i wanilia). Ja akurat skłaniam się ku tej właśnie wersji, dużo krótszej niż ta w opisie KWC.
Wyczuwam tu ciekawy miks wanilii z liściem laurowym.
Odbieram ten zapach jako niby prościutki w składzie, ale jednocześnie zadziwiający barwą i jej wibrowaniem. Naprawdę ciekawy efekt, z naciskiem bardziej na ciekawy, niż na piękny.
Jest w nim coś minimalnie ziołowego na początku, ale wanilia jest obecna też już od początku. Geranium jako takiego nie czuję, ale prawdopodobnie jest ono tutaj obecne, jako anonimowy moderator ewentualnej nadmiernej słodkości.
Zapach wibruje, demonstrując to nieustannym mocowaniem się nuty waniliowej z nutą liścia laurowego, co daje interesujący efekt.
Żeby nie było za pięknie - wanilia jest mocno wykrzywiona liściem laurowym - nie ma tu efektu dwóch równoległych, czystych nut. Tę zasadę kontrastu uwielbiam np. w CK IN2U, gdzie soczysta cytryna przepycha się ze śnieżnobiałą bezą, dając efekt będący obiektem mojego szczerego umiłowania. W Romie wanilia jest popsuta składnikiem nakładającym się na nią. Szkoda.
Jako wielkiej amatorce cytrusów, a konkretnie cytryn i limonek, brakuje mi tutaj akcentu cytrynowego, ale nie jest to żadna ujma dla tego ciekawego zapachu. Nie wszędzie przecież musi być cytryna.
Odbieram ten zapach jako unisex, ale paradoksalnie widzę w nim na zmianę spory przechył w damską stronę, a niekiedy w stronę dokładnie przeciwną. Nie do końca widzę w nim faceta i nie do końca widzę w nim kobietę, ale jednocześnie, na swój sposób, zapach jest i ultramęski i ultrakobiecy. Czasem jednocześnie, a czasem wymiennie.
Bardzo to dziwne. Ale i bardzo ładne...
Polecam testy wszystkim tym, którzy mają mdłości od zapachów sernikowo-pralinowych, ale czasem miewają ochotę na coś (jednak!) słodkiego.
Dla mnie ten zapach był ciekawą przygodą, której prawdopodobnie nie powtórzę, bo to jednak nie do końca moja bajka. Tak jak i Rzym...
EDYCJA: i pewnie nadal uważałabym ten zapach za ciekawy i nowy, gdyby nie to, że wstąpiłam któregoś dnia do Hebe, popsikałam się obficie męską Romą w jasnej butelce i okazało się, że to... Essenza di Roma, wypisz wymaluj... Mimo, że nuty składowe teoretycznie inne...
Używam tego produktu od: wiosna 2015
Ilość zużytych opakowań: buteleczka 40 ml