Jeszcze całkiem niedawno było mi wszystko jedno czym pachniałam. Nie odróżniałam nut zapachowych, nie miałam sprecyzowanych typów - trzeba się było czymś rano popsikać, byleby to nie było bardzo drażniące, i już. Funkcję tę idealnie spełniała wielka butla CK IN2U. Oczywiście, miałam jakieś tam swoje perfumeryjne znajomości lepsze lub gorsze, ale nie szalałam na ich punkcie, nie wąchałam przy każdej wizycie w drogerii.
My Red Orfilame EDP i balsam do ciała dostałam od taty w prezencie urodzinowym. Zapachy Avonowe zawsze traktowałam z lekkim przymrużeniem oka, więc i z tym prezentem nie wiązałam wielkich nadziei. Powąchałam, nie przeszkadzał, mama zapytała co to za zapach, zapytałam czy chce, bo mi w sumie niepotrzebny...
Jednak nagle moja wydawałoby się bezdenna butla CK zaprotestowała i trzeba było na gwałt znaleźć jakieś perfumy. Spytałam mamę czy mogę wziąć My Red z powrotem, zgodziła się. W międzyczasie napadł mnie jakiś perfumowy szał, namiętnie czytam recenzje, biegam po perfumeriach, kupuję próbki... I zaczęłam zastanawiać się również nad tym zapachem, tym samym dochodzimy do sedna tej recenzji. ;)
My Red to słodki, ciepły jaśmin. Nie niewinny, z kropelkami rosy o świcie, tylko właśnie taki bardziej namiętny, kolor czerwony tu świetnie pasuje. Słodycz ta jednak nie jest charakterystyczna dla nastolatek lubiących różowe, cukrowe zapachy - jest wyrafinowana, będzie pasowała eleganckim kobietom.
Niestety, zapach słabo się rozwija - czerwony jaśmin jest, kolokwialnie mówiąc, robiony na jedno kopyto i nie zaskoczy nas niczym od momentu psiknięcia.
Z początku jest bardzo mocny, projekcja też dobra, czuję go osobiście przez pierwsze 2 godziny, na szczęście zapach nie drażni mnie, ani mojego otoczenia. Dotrwa tak do 4-5 godzin i nagle znika, jakby zupełnie go nie było... Cóż. Niby EDP, ale z drugiej strony Oriflame. Cudów nie wymagam.
Flakon jest dosyć klasyczny, zaryzykowałabym nawet twierdzenie "babciowaty". Tłoczenie trochę jak na prl-owskiej zastawie, generalnie całość mało szalona. Czerwona, oczywiście, jak ten czerwony jaśmin.
Ponieważ w ciągu ostatnich dwóch miesięcy znacznie powiększyłam swoją kolekcję perfum (:D), My Red używam znacznie rzadziej. Jednak czasem mam na niego ochotę, gdy chcę uciec od swoich ciężkich, waniliowo-jadalnych woni, a przede wszystkim wówczas, gdy nakładam coś czerwonego... ;)
Fankom jaśminu i eleganckich, bezpiecznych, choć jednocześnie mało zobowiązujących perfum polecam. Bardziej wymagających odsyłam raczej gdzie indziej.
Używam tego produktu od: pół roku
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego flakonu