Angel Schlesser Oriental Soul pour Femme EDT 

Zacznę od nazwy. Została dobrana bardzo trafnie, umiejętnie opisuje to, co znajduje się we flakonie. Europejskie perfumy z Orientalną Duszą. W klimacie podobnym do Al – Rehab Golden Sand. Słodkie i zawiesiste, ze względu na kolor płynu kojarzące się z ekstraktem waniliowym używanym do wyrobu smakowitych słodkości, ze względu na gęstość z waniliowym syropem. Zaczyna się bardzo intensywną wanilią z benzoesem w towarzystwie drzewa sandałowego, wyczuwam też jakąś intrygującą, gęstą nutę kojarzącą mi się „nabiałowo” – mleko skondensowane? Po jakichś piętnastu minutach w tle tej słodkości wyczuwam odrobinę słodkiej brzoskwini, kwiatowe towarzystwo: jaśmin w alienowym stylu i (chyba) frezję oraz – o ile węch mnie nie myli – troszeczkę kadzidła. Pół godziny po aplikacji czuję już tylko wanilię z tym nabiałowym akcentem i przykurzonym piżmem i tak Oriental Soul trwa sobie po cichutku. Oudu nie potrafię tu wychwycić, ale zdaję sobie sprawę z jego obecności, myślę, że to ten składnik odpowiada za zawiesistość perfum, ich gładkość i za tę dziwną nutę jakby nie do końca świeżego mleka. Intrygujący ocieplacz i osładzacz zimnych i ponurych dni. Bardzo zaskoczyło mnie, że mimo pozornej mocy, zapach jest bardzo bliskoskórny, sama nie czuję go na sobie, dopóki nie przyłożę nadgarstka aż do nosa. Mimo że oceniam ten zapach pozytywnie, nie chciałabym go nosić. Jedna zużyta próbka i jeden dzień spędzony z Oriental Soul wystarczą. Gdybym jednak poznała go rok temu, kiedy to byłam miłośniczką wszelkich słodziaków, mogłabym się w nim zakochać. Używam tego produktu od: znam od jakichś 3 miesięcy, wczoraj globalny test Ilość zużytych opakowań: jedna próbka