Guerlain, Habit Rouge EDT

Guerlain, Habit Rouge EDT

Średnia ocena użytkowników: 4,3 /5

Pojemność 100 ml
Cena PLN 150.00

Opis produktu

Zgłoś treść

Zaliczany powszechnie do klasyki, wypuszczony w 1965 r. i ponownie - w unowocześnionej wersji - w 2003 r. elegancki orientalno - drzewny zapach autorstwa Jean - Paula Guerlaina.
Główny akord `Czerwonego fraka` stanowi skóra.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: pomarańcza, , bazylia, bergamota, drzewo różane, cytryna, limeta, mandarynka
nuta serca: goździk (kwiat), drzewo sandałowe, paczula, cynamon, jaśmin, cedr, róża
nuta bazy: labdanum, skóra, ambra, benzoes, mech dębowy, wanilia

Cechy produktu

Nuty
orientalne, drzewne, skórzane
Rodzaj
wody toaletowe
Pojemność
50 - 100ml
Pokaż wszystkie Schowaj

Składniki

Pokaż wszystkie Schowaj

Recenzje 3

Średnia ocena użytkowników: 4,3 /5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Więcej ocen Schowaj

5 /5 HIT!

Kupi ponownie

Używa produktu od: rok lub dłużej

Wykorzystała: kilka opakowań

Kupiony w: Perfumeria internetowa

Ocena szczegółowa:

  • Trwałość: 5
  • Zapach: 5
  • Flakon: 5

Trudno pokochać go od pierwszego wejrz... wrażenia.

Nie dzielę perfum na damskie i męskie, a sporą część mojej zapachowej garderoby stanowią pełnoletnie zapachy dedykowane panom. Nic więc dziwnego, że znajomy zagadnął mnie kiedyś o Habit Rouge i nie krył zaskoczenia, że znam go tylko pobieżnie (blotter) i twierdzę, że to nie moje klimaty. Przy następnym spotkaniu wręczył mi 10ml odlewkę ze stwierdzeniem, że założy się, że pokocham ten zapach. Cóż, stwierdzenie, że nie pokocham, ostatecznie też wymaga testów ;) A prawda jest taka, że zmierzenie się z legenda nie było prostym doznaniem olfaktorycznym.

Jaki jest Habit Rouge? Jak dwa razy starszy facet (mam 30+, więc mowa o naprawdę wiekowym egzemplarzu), którego nie znasz i jesteś nim sam na sam. Możliwość, że mógłby akurat szczęśliwie przypaść Ci do gustu jako mężczyzna, hipotetycznie istnieje. Ale im bliżej się mu przyglądasz, tym bardziej dostrzegasz przepaść pokoleń, tym wyraźniej widzisz starość bez retuszu: zmarszczki, przebarwienia na skórze, starcze plamy. Brutalne, ale tak właśnie miałam w pierwszym starciu z tym zapachem (rok powstania pachnidła zdecydowanie da się wyczuć nosem...) Zabójczy, cytrusowy początek z dominującą retro bergamotą ściera się ze skórą i goździkiem... brrr. Habit Rouge mówi naprawdę dużo i w kulminacyjnym momencie ma się wrażenie, że nut jest za wiele, że to jeden wielki chaos, że zostały tu zmieszane wszystkie składniki, jakie były pod ręką i że absolutnie nie ma szans na nić porozumienia. Spryskałam perfumami szalik i rozbolała mnie głowa. Tego było za wiele. Szalik oczywiście powędrował do pralki, a ja rozstałam się z Habit Rouge na ładne kilka tygodni.
Ale to nie koniec historii. Pewnego razu szalik wrócił na moją szyję, a razem z nim wspaniałe, drzewno-skórzane fragmenty zapachu (trwałość ma taką, że przetrwa pranie i to niejedno). Byłam w ciężkim szoku, kojarząc je z urywkami Habit Rouge. Nie myśląc nad sprawą bardzo wiele, zaserwowałam dwie pompki na nadgarstki i wybiegłam z domu. Dość powiedzieć, że tym razem poza dziadkowym początkiem, uderzyło mnie coś zgoła innego, ponadczasowo ujmującego. Pasja i namiętność. I tak dzień za dniem, coraz śmielej dawkowałam zapach, wybierając coraz to cieplejsze i żywsze partie skóry. To było to! Porywająca zmienność, w której olfaktoryczne wrażenia zmieniają się jak krajobrazy w czasie podróży. Z jednej strony echo cytrusów, z drugiej garść świdrujących w nosie korzeni, ciepło cynamonu, egzotyka wanilii, kwiaty, które raz drżą na wietrze, a innym razem, wydają się być przeciągnięte tuż pod nosem, powiew kadzidła. Radość z nowych wrażeń i czerpania tego, co jest, pełnymi garściami...Dla mnie Habit Rouge jest zapachem głównego nurtu życia. Nuty drzewne są bogate, mocne, jak doznania płynące z realizacji najpotężniejszych ambicji. Podbicie tego wszystkiego skórą, to podniesienie zmysłowej cielesności do sześcianu.
Cielesności z jej pięknym ciepłem, rytmicznym oddechem, gładkością skóry i nieco bardziej wstydliwą kropelką potu i nutką egoizmu. Habit Rouge gra z naturalnym zapachem skóry, podkreśla go, winduje do poziomu fetyszu. Jest doskonały. Nawet z tym odpychającym początkiem, który po prostu staje się częścią opowiadanej przez niego historii.
Wiem, że mało kto ten pogląd podziela, ale kocham ten zapach w powalającym nadmiarze, w dusznym upale albo do snu.
Jest trwały, jest mocny i jest... nieznośny dla dalszego otoczenia.
Bliscy go lubią, ale... i tak noszę go tylko dla siebie.

Tego zapachu nie da się oceniać. To jest po prostu mistrzostwo świata.

3 /5

Nie wie, czy kupi ponownie

Używa produktu od: rok lub dłużej

Kupiony w: Nie podano

Ocena szczegółowa:

Koń jaki jest, każdy widzi...

Najpierw poczułem zapach stadniny (lub raczej "runa" stadniny, w którym wylądowałem gębą, po nieudanej próbie okiełznania wierzchowca, kilka lat temu), a potem zobaczyłem u wujka Google, że rzeczywiście konie stanowią myśl przewodnią w kampanii reklamowej Guerlain. "Czyżby twórcy (twórca) Habit Rouge, chcieli oddać cześć wielbicielom tego szlachetnego gatunku zwierząt?"– pomyślałem. No tak, przecież dżokejski Czerwony Żakiet stał się archetypem tego pachnidła. Jeździec z gustownym toczkiem na głowie na Super Championie - to z tym ma nam się kojarzyć ów pachnący wytwór z 1965 roku.
Jednak dla mnie na początku, bardziej niż wizja europejskiego, dystyngowanego dandysa w irchowych rękawiczkach na wymuskanym koniu, przemawia projekcja "wyciągu" z brudnego kowboja, konia i skórzanego siodła. Tak...zakurzone kowbojki, wytarte dżinsy, kraciasta koszula, zużyty kapelusz i on pędzący bydło po prerii, na śmierdzącym koniu ze starym skórzanym siodłem, a wszystko to w otoczeniu amerykańskiego rancza na Dzikim Zachodzie. W tej chwili, to nie Czerwony Żakiet, lecz Brązowa Kamizelka i odór końskich odchodów stanowi siłę napędową tegoż zapachu.
Ale zaraz, zaraz...stop! Zanim odsądzicie mnie od czci i wiary, zaliczycie do kręgu bluźnierców i nagrodzicie małym,czerwonym kciukiem ;) – posłuchajcie, co mam dalej do powiedzenia.
Z czasem bowiem, ten brutalny, ociekający testosteronem kowboj zamienia się w romantycznego mieszkańca Dzikiego Zachodu. W ręku dzierży pęk pachnących róż, a sakwy jego siodła wypełniają laski wanilii i świeżo zerwanych cytryn. Preria zamienia się w zieloną łąkę, a kowboj szlachetnieje i wygładza swe oblicze. Koń, wypielęgnowany zestawem zgrzebeł (a może zgrzebł?), błyszczy się w promieniach zachodzącego słońca, zaś siodło zdaje się wyglądać, jakby wyszło prosto spod ręki mistrza rymarstwa. Teraz jest łagodnie i jakoś tak dżentelmeńsko...
Co jeszcze trzeba o nim wiedzieć? Chociażby, że to "old school" pełną gębą i rozkwit jest rzeczywiście bogaty: od aromatu starej skóry, poprzez morze cytryny i plantację holenderskich róż, aż po smak i zapach szminki na kobiecych, zmysłowych ustach. Zapach faluje i zakręca, jakby zbudowany z miliona oleistych mikrokomórek i według mnie nie mógłby powstać w czasach współczesnych. Teraz, po prostu czegoś takiego już się nie destyluje. Inna epoka i już.

Wiecie co, trudno, nazwijcie mnie ignorantem i bluźniercą, ale jednak ten brudny kowboj na spoconym koniu jest motywem przewodnim tego zapachu i mimo, że z czasem staje się romantyczny, to wyziera z niego ten niegrzeczny, dziki sku.wiel, co konwenanse ma w poważaniu, a słowo "estetyka" nie istnieje w jego słowniku.
A biorąc pod uwagę zamysł departamentu marketingu działu perfumeryjnego Guerlain (jeśli taki istniał w połowie lat 60-tych), powiedzieć trzeba, że przekaz wypadł nadspodziewanie prawdziwie. Miał być koński klimat i jest koński klimat.
Przecież koń jaki jest, każdy widzi, a teraz także czuje...

Używam tego produktu od: 1 rok
Ilość zużytych opakowań: Niepełne opakowanie

5 /5

Nie wie, czy kupi ponownie

Używa produktu od: nie określono

Kupiony w: Nie podano

Ocena szczegółowa:

Chapeau bas, Monsieur Guerlain

Habit Rouge to jedne z pierwszych perfum tego szacownego domu, które poznałem, obok klasycznego Vetiver.

Kompozycja jest niezwykle ponadczasowa, biorąc pod uwagę datę jej powstania. Na mojej skórze jest to bardzo udany mariaż róży, drewna różanego, przypraw i owoców. Żadnego "dziadkowego" zapachu tu nie ma, i to pragnę z całą stanowczością podkreślić.

Trwałość na mojej skórze to 8-9 h, projekcja jest dobra przez jakąś godzinę. Habit Rouge nie krzyczy "ja tu jestem, widzisz?" tylko spełnia swoją rolę, po prostu, dyskretnie. Jeżeli chodzi o pory roku, to najlepiej nosiło mi się je wiosną i jesienią, choć są bez wątpienia całoroczne.

Habit Rouge doczekał się całkiem sporej "gromadki" flankerów, z których najbardziej lubię wersję EDP i jej edycję limitowaną Beau Cavallier.

Jest to jeden z tych zapachów, które widzę na sobie prawie wyłącznie w garniturze. Po prostu mi się tak kojarzy. Elegancko. Właśnie tak.

Używam tego produktu od: Mnóstwo prób globalnych, jeszcze nie używam

Ilość zużytych opakowań: Niezliczona ilość podebrana tacie, swoje pierwsze w planach.

Najaktywniejsze recenzentki
  1. 1

    0
    produktów

    2
    recenzji

    927
    pochwał

    10,00

  2. 2

    9
    produktów

    15
    recenzji

    77
    pochwał

    9,68

  3. 3

    0
    produktów

    35
    recenzji

    83
    pochwał

    8,37

Zobacz cały ranking