Posiadam odcień Rosy Outlook. Długo się do niego śliniłam, aż w końcu powędrowałam do salonu MACA i się wykosztowałam, czego absolutnie nie żałuję.
Jedni będą na tak, inni na nie. Ja uważam, że za róż akurat warto zapłacić trochę więcej, zwłaszcza jeśli mamy do wyboru taką ilość odcieni i wykończeń. Wtedy nie ma opcji, żebyśmy sobie nie wybrały wymarzonego odcienia, w którym będziemy się czuć naprawdę dobrze i wyjątkowo.
Rosy Outlook jest cudownym kompromisem pomiędzy pomarańczem a różem. Taka brzoskwinia, ale niezbyt mocna, nienachalna, ciepła, ale pastelowa, idealna dla jasnej karnacji. Wcześniej, gdy farbowałam włosy bardziej w brązach ulubieńcem był Well Dressed, a od kiedy mam włosy w kolorze ciemnej wiśni, na polikach najczęściej ląduje właśnie ten odcień. Dodam, że jest on całkowicie matowy.
Bardzo ładnie podkreśla kości policzkowe, pasuje przede wszystkim cerom jasnym, bardziej tym w ciepłych odcieniach. Fajnie wygląda do mojej chłodnej wiśni na włosach, ale też dodaje uroku blondynkom i brunetkom. Powiedziałabym więc, że jest dość uniwersalny.
Róż jest bardzo drobno zmielony, praktycznie się nie pyli przy aplikacji, nabiera się delikatnie, nie robi plam na skórze. Pomimo matowego wykończenia jest raczej mięciutki, ani trochę suchy, czy pudrowy, nie widać jego faktury na skórze. Ładnie się rozciera i jego intensywność można łatwo stopniować i budować. Trwałość bez zarzutu, na przyzwoitym pudrze trzyma się cały dzień, nic nie blaknie, nie ściera się.
Ja jestem nim oczarowana, używam ostatnio codziennie i widzę już nawet mały ubytek. Gramatura jest jednak spora, bo 8 gram, więc powinien starczyć jeszcze na długi czas. Myślę, że to mój nie ostatni róż MAC, a obecnie mam trzy na stanie. Na pewno baczniej przyglądnę się serii Pro Longwear w przyszłości :)
Używam tego produktu od: paru miesięcy
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego