Hean Pure Silky Blush Róż do policzków

Hean Pure Silky Blush w kolorze 103 to mój pierwszy róż, który kiedykolwiek kupiłam, i muszę przyznać, że od razu się w nim zakochałam! Jest cudownie napigmentowany, dzięki czemu wystarczy naprawdę niewielka ilość, by uzyskać piękny, naturalny efekt. Jego formuła jest niezwykle przyjemna w aplikacji, a sam róż blenduje się bez problemu, dając gładkie, jednolite wykończenie. Co więcej, utrzymuje się na skórze przez cały dzień, nie blaknie ani nie ściera się. Uwielbiam go używać – wygląda przepięknie na twarzy i dodaje jej świeżości!

Oceniam róż w odcieniu Frozen Rose. Jest to bardzo naturalny chłodny róż. Idealny do bladych, ew. lekko opalonych karnacji. Myślę, że bardzo będzie pasował blondynkom i ogólnie osobom o jasnych oczach. Ja sama jestem szatynką o niebieskich oczach i uważam, że odcień pasuje idealnie. Szczególnie jak nie mam mocno umalowanych oczu tylko stawiam właśnie na ten róż, podkreślenie brwi i delikatną pomadkę. Nawet jak nałożę wtedy trochę więcej tego różu to twarz wygląda wtedy o 10 lat młodziej i super świeżo. :) Róż daje matowe wykończenie. Dosyć dobrze się nakłada, chociaż jest dosyć dobrze napigmentowany i trzeba wprawnych ruchów pędzlem, żeby sobie nie zrobić plam na twarzy, a bardziej kontrolowany, naturalny rumieniec. Polecam też mieć w przypadku tego różu dobre światło, bo potem w świetle dziennym efekt może być bardziej wyrazisty. Trwałość oceniam na dobrą, chociaż przy bardziej przetłuszczającej cerze jak moja róż pod koniec dnia znika i jest bardzo subtelny. Dla podtrzymania efektu na cały dzień na pewno konieczne są wtedy poprawki. Podobno posiada zapach białej herbaty, ja jednak nigdy go jakoś specjalnie nie wyczułam. Ale myślę, że przy różu nie jest to ważne. :) Przez to, że potrzeba naprawdę niewielkiej ilości do wykonania makijażu róż jest bardzo wydajny. Mam go już na pewno rok, a więc w sumie to opakowanie skończyło już ważność, a ja wykorzystałam jakąś 1/3 opakowania. Opakowanie jest małe, poręczne, nie otwiera się samo. Jednak po jakimś czasie ścierają się z niego logo i inne srebrne napisy. Ogólnie jestem z różu bardzo zadowolona. Myślę, że jeszcze do niego wrócę. Szczególnie, że jest łatwo dostępny, a cena bardzo atrakcyjna.

Mam odcień Nude Peach i jest idealny dla bladej cery, zwłaszcza w połączeniu z dobrze dobranym bronzerem. Mój ulubiony róż wszechczasów. Mam go już trzeci rok i od niedawna widać dno - bardzo dobry pigment.

Piękny róż w chłodnym, stonowanym odcieniu Frozen rose. Podobno pachnie herbatą, ale jest to bardzo delikatny zapach i szczerze mówiąc nie zwróciłabym na niego uwagi. Opakowanie idealne na podróż i pojemność na szczęście nie jest duża, więc da się zużyć przed upływem terminu ważności. Róż ma matowe wykończenie, dobrze się nakłada i utrzymuje. Nie jest przepigmentowany. Polski producent i niska cena to dodatkowe atuty.

102 Frozen Rose-dla mnie idealny zgaszony róż. Zawsze celuję w róże w takich tonacjach, przy moim typie urody wszelkie brzoskwinie oraz korale na policzkach wyglądają dosyć sztucznie. No chyba, że się opalę i dobiorę pod to cały makijaż oraz stylizację :) Ten róż z Hean jest idealny pod względem odcienia-nie jest zbyt ciemny, nie jest jasny i lalkowaty, tylko taki naturalnie różany. Matowy, bez żadnej poświaty czy drobinek. Na policzkach daje piękny oraz naturalny efekt rumieńców jak od mrozu, do wszystkiego mi on pasuje i po ten róż sięgam najczęściej. Przy tym produkcie trzeba się wczuć-ma dosyć mocną pigmentację, łatwo nim zrobić plamę intensywnego koloru, dlatego ja dokładam go mniejszymi porcjami oraz lekkimi ruchami. Rozciera się bajecznie łatwo do chmurki koloru, nie robi prześwitów, nakłada się lekko oraz przyjemnie-ja używam do tego skośnego pędzla Hakuro H24 albo puchatego Maange 51314(swoją drogą ten drugi to moje pędzlowe odkrycie). Róż wydaje się twardy w opakowaniu, ale potrafi trochę pylić oraz się kruszyć przy mocniejszym dotknięciu pędzla. Trwałość to kwestia względna-dużo zależy od rodzaju cery, użytego podkładu, tego czy w ciągu dnia często narażamy makijaż na ścieranie(typu nawyk częstego dotykania twarzy) itp. Ja mam cerę tłustą, więc wiadomo, że nie utrzyma mi się to wszystko cały dzień. Ale na dobrym podkładzie(utrwalonym dobrym pudrem) ten róż z Hean trzyma się dobrze-nie ściera się, nie znika w ciągu dnia plackami i nie utlenia się do dziwnego odcienia. Po 8-9h nadal widzę go na policzkach. Opakowanie niszczy się tragicznie-po roku używania(oraz częstych podróży w wyjazdowej kosmetyczce) jest całe popękane, porysowane oraz przetarte, aczkolwiek zamknięcie nadal trzyma się bez zarzutu, czasami aż za bardzo, bo przy otwieraniu tego produktu pojawia się strach o moje paznokcie :D Aczkolwiek za to oceny nie obniżam, liczy się zawartość, a tę bardzo lubię i używam z przyjemnością.

Szukałam jakiegoś ładnego, matowego różu, który nie będzie robił plam i będzie się fajnie trzymał na twarzy. W gruncie rzeczy to właśnie znalazłam, mimo że już po pierwszym użyciu zaczął się delikatnie osypywać w pudełku. Przy makijażu nie ma to jednak zbyt dużego znaczenia, bo róż jest fajnie napigmentowany, nie robi mi plam i trzyma się nawet, kiedy występuję na koncertach. Daje też bardzo naturalny efekt i jedynie do gustu nie przypadł mi zapach. Nie jest to jednak zbyt duża przeszkoda, bo zapach jest bardzo delikatny i nie ma wpływu na użytkowanie. Poza tym, przy tej cenie sprawdza się naprawdę świetnie.

To jest bardzo dobry róż! Na buzi matowy, ale w konsystencji jedwabisty jak masełko. Jest mocno napigmentowany, więc nie trzeba z nim mocno pracować. Trzyma się na buzi cały dzień. Wiadomo, opakowanie jest tandetne, ale dzięki temu róż jest tani i można kupić więcej odcieni :) Odcień 101 nude peach jest idealny. To połączenie brązu, pomarańczy i łososia. Bardzo naturalny odcień, dzięki któremu nie musimy już nakładać bronzera.

Matowy piękny brzoskwiniowy róż, które rozprowadza się jak masełko. Zero plam, wygląda idealnie na policzkach i cudownie ożywia twarz. Długo szukałam takiego koloru (ja mam 101 Nude Peach) - jest perfekcyjny. Opakowanie słabej jakości, dość szybko się kończy ale jest tani, więc to nie problem. Kończę swoje pierwsze opakowanie i na pewno zakupie kolejne.

Kupiłam ten róż w Hebe za około 8 zł w cenie promocyjnej. Wybrałam odcień Nude peach, bo właśnie takie brzoskwiniowe odcienie najlepiej pasują do mojej ciepłej karnacji. Co mogę o nim napisać - jestem na prawdę zadowolona. Jego pigmentacja jest trafiona idealnie w punkt, bo nie jest ani zbyt mocny, więc raczej ciężko zrobić sobie nim krzywdę, ani nie jest zbyt delikatny. Daje matowy efekt i trzyma się na skórze cały dzień, nakładam rano a zmywam wieczorem a on nadal jest widoczny w stanie nienaruszonym. Na mojej skórze wygląda na prawdę pięknie, świeżo, naturalnie. Opakowanie jest malutkie, poręczne.. widać, że jest to kosmetyk za kilkanaście złotych, bo opakowanie jest z plastiku, niezbyt ładnie wyglądające, ale to róż za 14 zł a nie 240 z sephory. Ma również delikatny zapach, ponoć białej herbaty jak podaje producent. Podsumowując - róż dający bardzo ładny efekt a przy tym ultra tani. Warty wypróbowania.

Nie jestem jakąś wielką znawczynią róży, zawsze gdy jakiś mi się sprawdził nie zmieniłam go i kupowałam raz po raz, ale pewnego razu podczas zakupów w drogerii internetowej zobaczyłam właśnie ten za nie całe 12 zł więc stwierdziłam co mi tam spróbuje. # Produkt znajduję się w małym kompaktowym pudełeczku o pojemności 4 g, z przodu prześwitująca strona więc widzimy róż, kolejna to biała strona , na której mamy napisy. Uważam , że opakowanie jest trochę nie estetycznie zrobione, po pierwsze napisy się zmywają, u mnie też pękł plastik od góry i wszystko się rusza, trzeba uważać. # Co jest fajne i trzeba o tym napisać jest to polska marka kosmetyczna, która ma w zanadrzu jeszcze kilka innych produktów w niewielkiej cenie. # Ja wybrała kolor 102 Frozen Rose, zależało mi na stonowanym, matowym różu, który będzie wtapiał się w moją cerę, nie będzie się świecił milionami drobinek. Nakładam go pędzelkiem, dokładnie to muskam pędzelkiem produkt bo przy mocniejszym nacisku nabiera się go zbyt dużo. Efekt końcowy bardzo mi się podoba , otrzymujemy naturalny rumieniec, w przypadku tego koloru to zgaszony róż, więc przy takim bladziochu jak ja wygląda to jak strzał w 10. Jest trwały, utrzymuje się kilka godzin przy czym nawet po tak długim czasie nie wygląda ani trochę gorzej , buzia wygląda świeżo, młodzieńczo. Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę, ale cudnie pachnie. Jestem jak najbardziej na tak.

Jest to mój drugi róż w, jaki kupiłam. ten pierwszy również był z Hean (Lumi blush czy jakoś tak, ten holograficzny). Stwierdziłam, że tym razem spróbuję wersji matowej, aby móc go nakładać na inne części twarzy, niż tylko kości policzkowe. Dalej szukam idealnego dla mnie, to jeszcze nie jest to. Po pierwsze zapach; nie podoba mi się. Według producenta, ma być to rzekomo zapach "white tea". Ja w tym zapachu nie czuję nic z białej herbaty. Bardziej pachnie jak jakieś róże (ogólnie kwiaty) albo kosmetyki z dawnych lat. Nie lubię takiego typu zapachów. Tym bardziej dlatego, że im starszy będzie ten róż, tym gorszy będzie ten zapach. Przynajmniej tak się stało z moim poprzednim różem od Hean (Lumi). Niestety minus. Kolor, jaki posiadam to 103 Soft Terracota. Brzoskwiniowy, pasuje do mojej ciepłej cery. Mimo wszystko, mam wrażenie, że "przyciemnia" mi policzki. Taki sam efekt, jakby się nałożyło bronzer o ciepłej barwie. Jest to efekt, który mi się nie podoba, ponieważ lubię swoją bladą cerę i wręcz nienawidzę się opalać ani być w jakimkolwiek stopniu opalona, nawet optycznie. Nie wiem, czy jest to kwestia koloru ale mam wrażenie, że aby nie przyciemniał mi cery, potrzeba chyba jaśniejszego albo zimnego odcienia. Pyli się, tak samo jak mój poprzedni róż z Hean, ale mi to nie przeszkadza. Gdy nabierze się go pędzlem wachlarzem, pozostaje o wiele mniej osypu niż przy pędzlach o innym kształcie. Mimo wszystko, podoba mi się efekt po nałożeniu go na czubek nosa, wraz z rozświetlaczem wygląda bardzo ładnie. Ale już na łuku kupidyna widoczne jest przyciemnienie cery przez kolor tego różu, na brodzie tak samo.

Nie planowałam kupować różu, ale ten ma takie kolory, że ciężko mi było zdecydować się na jeden. Odcienie różu są zgaszone, nieoczywiste i subtelne. W makijażu jest trwały i widoczny przez cały dzień. Przy tym łatwo się aplikuje, delikatnie sunie po twarzy nie pozostawiając plam

Róży do policzków zaczęłam używać regularnie stosunkowo niedawno. Wcześniej śmiało omijałam ten krok w makijażu, gdyż przeszkadzało mi to, że tego typu kosmetyki najczęściej nie cieszą się zbyt imponującą trwałością. Odkąd jednak znalazłam najbardziej odpowiadająco mi i moim potrzebom formę aplikacji, nie rozstaję się z różami na krok i z ogromną chęcią nakładam je na moje policzki oraz nos podczas wykonywania każdego make up'u. Kosmetyk od marki Hean z serii Pure Silky Blush zakupiłam tak naprawdę w ciemno, nie czytając o nim żadnych opinii i z tego co pamiętam też za dużo o nim wcześniej nie słyszałam. Robiąc zakupy na jednej ze stron internetowych popularnej drogerii natrafiłam na atrakcyjną promocję, także żal było nie spróbować. Zdecydowałam się na odcień 102 o nazwie Frozen Rose. Jest to jeden z trzech dostępnych na rynku kolorków i zdecydowanie jest najciemniejszą ich wersją. Posiada taki winno - różany odcień, mocno przygaszony, na pewno nie jest to kolor ożywiający cerę, ale jest ciekawy w swojej innowacji. Wykończenie tych różu jest matowe. Zamknięte zostały w plastikowych pudełeczkach o pojemności 4 gram. Ich zamknięcie jest przeźroczyste z naklejonym logo producenta oraz nazwą serii, z jakiej produkt ten pochodzi. Z drugiej zaś strony, na denku, znajdziemy informacje o nazwie konkretnego koloru. Sam kosmetyk posiada na sobie bardzo subtelne tłoczenie, które jak łatwo idzie się domyśleć dosyć szybko się ściera podczas użytkowania. Kosmetyk aplikowałam przez kilka tygodni codziennie na nieprzypudrowany podkład na policzki oraz nos za pomocą puchatego, dużego pędzelka. Pomimo tego, że pracowałam nim na mokrej, jakby nie patrzeć lepiącej się powierzchni, dawał się bardzo ładnie rozcierać i dało nim się osiągnąć taki efekt, aby nie tworzył mocno wyrazistych linii i odcięć, a subtelnie się przenikał. Produkt jest bardzo mocno napigmentowany, tutaj naprawdę trzeba uważać i mieć do niego lekką rękę. Mimo to wygląda bardzo ładnie, dodaje twarzy koloru, a przypudrowany w późniejszym etapie jest w stanie utrzymać się na skórze przez naprawdę długie godziny. Daje się nakładać również gąbeczką, także śmiało możemy wybrać swoją ulubioną formę aplikacji. Moim zdaniem róż ten jest ciekawym uzupełnieniem codziennego makijażu. Wygląda na twarzy świetnie, warto się nim zainteresować i znaleźć idealny dla siebie kolor z może i dosyć skromnej, ale konkretnej palety kolorystycznej. Śmiało polecam.

Nie lubię różów do policzków, wręcz nie trawie ich nakładać, mimo że podoba mi się efekt jaki dają na skórze, to ciężko mi dopasować do siebie ten idealny odcień. Wolę brzoskwiniowe odcienie, a ładnych na rynku jest mało. Zobaczyłam ten na półce w Hebe, odcień 101, ładna brzoskwinka, więc wzięłam go do przetestowania. Jest dobrze napigmentowany, trochę się pyli nakładany na pędzel, nie zostawia plam, choć troszkę źle się z nim pracuje, bo trzeba go umiejętnie nałożyć. Na skórze wygląda ładnie i świeżo.

Oceniam kolor 102 Frozen Rose. Jest to śliczny, chłodny naturalny odcień różu - idealny kolor naturalnego rumieńca. Pigment jest dość mocny, więc trzeba uważać, aby nie zaaplikować zbyt dużo. Róż jest matowy, chociaż pod światłem posiada malutką poświatę, ale prawie jej nie widać. Nie podkreśla mankamentów skóry.

Mam numer 101 nude peach. Szukałam czegoś brzoskwiniowego do policzków i wybór padł na ten róż. Odcień jest matowy, zgodnie z nazwą brzoskwiniowy. Dobrze się rozprowadza po policzku, jest trwały. Nie robi plam, raczej ciężko z nim przesadzić. Kupiłam za jakieś 10 złotych w Hebe. Polecam spróbować. Nie wiem czy kupię ponownie, bo mam coś lepszego ;) co absolutnie nie znaczy, że to jest zły kosmetyk.

Mimo, że nie planowałam zakupu nowego różu do policzków, to nie mogłam się opanować przed dodaniem do koszyka tego produktu. Odcień 102 Frozen Rose to najpiękniejszy matowy, brudnawy róż, jaki mam w swojej kosmetyczce. Taki, jakiego zawsze mi brakowało, przy mojej porcelanowej cerze. Nie daje cukierkowego efektu laleczki, ani wrażenia niezdrowo zaczerwienienionych policzków, o co łatwo przy moim zimnym odcieniu skóry. Nakłada się bardzo przyjemnie, nie tworzy plam. Pigmentacja jest świetna, wyraźna, ale nie przytłaczająca. Super wygląda na policzkach w towarzystwie bronzera. Pylenie przy nakładaniu niewielkie. Trwałość u mnie standardowa, jak na tego typu produkty przy mieszanej cerze ok. 8h. Opakowanie plastikowe, kompaktowe i miłe dla oka. Cena ok. 10 zł także na plus. Dla mnie produkt bez wad ;)

Zawsze od dobrych kilku lat wybierałam róże z połyskiem, opalizujące, mieniące z efektem glow. Ostatnio zmieniło mi się i pomyślałam o jakimś matowym różu, jednak przewaliłam wszystkie kosmetyczki i okazało się, że nie mam ani jednego egzemplarza o takim wykończeniu. Z pomocą przyszło Hebe, i wcale nie planowałam kupić wtedy tego różu ale skusiła mnie cena (coś ponad 8zł w promocji) i piękny kolor. Opakowanie to malutki, estetycznie wykonany kompakt z zamknięciem na klik, gramatura różu to 4g więc w sam raz. Producent twierdzi, że ma zapach białej herbaty, ale gdybym tego nie przeczytała to w życiu bym na to nie wpadła. Róż generalnie pachnie tylko wtedy gdy zbliżymy do niego nos, ładny perfumowany zapach, niezbyt intensywny, ale podczas aplikacji go nie czuć. Wybrałam odcień 102 'Frozen Rose'. Jeśli chodzi o te róże to za dużego szaleństwa kolorystycznego tu nie ma bo ma tylko 3 odcienie do wyboru. Ten 102 przypadł mi do gustu najbardziej - bardzo ładny odcień chłodnego zgaszonego różu, jasny i bardzo twarzowy. Na twarzy ten kolor wygląda na odrobinkę cieplej niż w opakowaniu ale nadal bardzo ładnie. Pigmentacja jest niezła, kolor nie przebija, maluje się równomiernie, beż plam - mi odpowiada całkowicie - jeśli jednak ktoś oczekuje wyższej to może mieć niedosyt. Jednak za taką cenę nie mam jej nic do zarzucenia. Jeśli chodzi o formułę to nie jest może wbrew obietnicom producenta jakoś 'ultra' miękka, ale na duży plus zasługuje, że róż niemal prawie się nie pyli, nie obsypuje i bez trudu można nabrać go na pędzel. Róż nie ma suchej formuły, nie jest kruszący się i twardy. Pod tym względem również nie mam mu nic do zarzucenia. Jeśli chodzi o makijaż z użyciem tego różu, jest okej. O taki matowy róż właśnie mi chodziło. Maluje się nim bezproblemowo, nadaje skórze świeży wygląd, ładnie podkreśla policzki, dodaje skórze promiennego zdrowego efektu. Ku mojemu zaskoczeniu ma fajną trwałość, wręcz godną polecenia. U mnie na mojej mieszanej skórze trzyma się przez cały dzień, nie znika, nie ściera się i wciąż jest na twarzy, bez spływania i brzydkiego warzenia się. Podsumowując w tej kategorii cenowej uważam, że jest świetny. Nie mam za dużego doświadczenia z marką Hean, ale ten róż pozytywnie nastawił mnie na spróbowanie czegoś jeszcze z tej marki. Ten róż to bardzo udany zakup - niska cena, dobra jakość jak na tak budżetowy produkt i całkowicie zadowalający efekt i trwałość, nic tylko brać. Polecam.