Jak to? Krem za 20 zł. z takim składem? Obietnice, składane przez producenta, jak co najmniej dla 5 razy droższego, aptecznego specyfiku? Przyznam, że w związku z tym podchodziłam do tego kremu, jak pies do jeża. Nie lubię, kiedy się mnie nabija w butelkę ;)
Kupiłam, zaaplikowałam pierwszy raz i... przepadłam! :) Już pierwszy poranek po nocy z tym kremem, wywołał pozytywne zaskoczenie i uśmiech na mojej twarzy. Naprawdę, zobaczyć ją taką zdrową i rozpromienioną - bezcenne! Nie będę ściemniać, że mam cerę zaniedbaną. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza po przekroczeniu magicznej 40, zintensyfikowałam moje starania o to, by jak najdłużej wyglądała młodo. A łatwo nie mam. Oprócz tego, że już dojrzała, to nadal bardzo kapryśna, jak rozpuszczone dziewczę... wrażliwa, zapychająca się, naczynkowa, z aktywną strefą T i co tam jeszcze... Dlatego dobór właściwego kremu to dla mnie droga przez mękę :( Ostatnio jechałam na specyfikach azjatyckich, ale marzył mi się powrót do kremów jakiejś dobrej, wypróbowanej polskiej firmy. No i padło na Bielendę...
PLUSY DLA MNIE:
- CENA! no nie da się ukryć, że 20 zł. za taki drogocenny skład i za szklany elegancki słoiczek, to od razu podpada pod ściemę ;) ale...
- nic bardziej mylnego, bo oto wyjmujemy z pudełeczka, otwieramy słoiczek, wąchamy i już jest radocha, bo kremik ślicznie, delikatnie pachnie :) (aromat maślano - różany?), nakładamy na buźkę i kolejny uśmiech powoduje bardzo lekka konsystencja i idealna wręcz wchłanialność kremu, jednak...
- nie mamy wrażenia, że krem zniknął bezpowrotnie, a buzia za chwilę znowu chce pić... czuje się po posmarowaniu bardzo delikatną warstewkę, która spowija skórę lekką woalką, w sam raz na dobry sen :) a rano...
- budzimy się z wygładzoną, rozświetloną, idealnie nawilżoną skórą, o wyrównanym kolorycie, aż chce się patrzeć na siebie w lustro! a po miesiącu stosowania...
- nadal ten sam zachwyt :) wiem, że czasem tak jest, dwa dni, tydzień ochów i achów, a potem żal, bo kremiszcze na dłuższą metę nic nie robi... w tym przypadku efekt długofalowego działania kosmetyku jest potwierdzeniem obietnic producenta, wprawdzie nie wygładził moich zmarszczek mimicznych na czole, ale spowodował, że są jakby lekko wypchnięte od wewnątrz i optycznie mniej widoczne, takie mam wrażenie, a ono jak wiadomo - bezcenne :) a co więcej...
- krem absolutnie nie zapchał mojej wrażliwej cery, wręcz przeciwnie, pozytywnie podziałał na pory, które się ładnie skurczyły, ten kremik nie powoduje ich rozepchania, a tym bardziej zapychania, nie wywołał także nasilenia zmian grudkowych przed okresem, do czego również mam tendencję, doskonałe nawilżenie skóry powoduje również mniej aktywności w strefie T i zdecydowanie mniejsze przetłuszczanie.
Minusy? Grzech byłoby się doszukiwać...
Podsumowując, jest to tak solidny polski produkt, że aż ręce same składają się do oklasków dla Bielendy. Firma zrobiła coś niesamowicie skutecznego dla dojrzałych, wrażliwych cer, za śmieszne wręcz pieniądze. Dla mnie to jedno z kosmetycznych odkryć roku. Polecam, bo warto! :)
Używam tego produktu od: ponad miesiąc
Ilość zużytych opakowań: jedno w trakcie