Kocham ten zapach!
\'\'Flaszkę\'\' tych perfum wygrzebałam kiedyś z kartonu przy okazji przeprowadzki, mając lat, o ile pamiętam, koło dwunastu. Mama skwitowała je jako \'\'pieruńsko mocne\'\' i \'\'weź je sobie, jeśli Cię nie zabiją\'\' :D Oczywiście, jako dwunastolatka napaliłam jak się szczerbaty na suchary i w ciągu półtorej roku wylałam na siebie całe opakowanie, mimo, że zapach jest.. intensywny. Szczerze mówiąc, NIGDY nie spotkałam bardziej intensywnego zapachu, projekcja dobre 5 metrów i trwały jak jasna cholera, 10-12 godzin spokojnie, tylko projekcja maleje. Używałam tych perfum codziennie i starczyły na niemalże dwa lata..
Cóż, szczerze mówiąc, nie jest to zapach dla dwunastolatki i po prawdzie niezbyt mi się wówczas podobał, ale wiadomo, miałam PERFUMY, dzieciak w sumie jeszcze, dorosła się czułam (zwłąszczy przy cobrze) więc chcialam ich używac chociażby na siłę :) Nawet flaszkę sobie na pamiątkę zachowałam.
Niedawno sprzątałam pokój i własnie na tę buteleczkę się natknęłam.. mimo, że minęło osiem lat od czasu, kiedy wypsikałam z niej ostatnie krople, wystarczył jeden \'niuch\'\' by zapach wwiercił się w mózg w całej swojej okazałości. Powróciły wspomnienia, aczkolwiek.. Aczkolwiek tym razem woń \'\'cobry\'\' wydała mi się najcudowniejsza na świecie. Czym prędzej zakupiłam perfumy przez internet i teraz, kiedy już doszły, jestem przeszcześliwym człowiekiem: tak się bowiem złożyło, że od jakiegoś czasu łaziłam po perfumeriach i uparcie szukałam czegoś mocnego, orientalnego, intensywnego, kadzidlanego, trochę przyprawowego, może skóra, może tytoń, może skondensowane piżmo? Owszem, znalazłam kilka zapachów, które by \'\'uszły\'\', w tym Shalimar na przykład, ale żaden nie miał w sobie wszystkiego i wiadomo - cena boli.
\'\'Cobra\'\' spadła mi jak z nieba, za 35 złotych można spokojnie znaleźc w internecie, a teraz co nieco o samym zapachu:
jest to zapach mocny, bez wątpienia. Wydawał mi się taki w wieku lat dwunastu i wydaje się taki nadal, intensywny, niemal duszący. tuz po rozpyleniu to taki miodowy, przyprawowy dym (dokladnie - zapach słodkiego dymu!), potem, osiadając, przywodzi na myśl skórę, trochę ziemię, trochę puder i na pewno nadal kadzidło, w tle wędzona śliwka. Na koniec, wyciszając się, zmienia się w wytrawne mydło z olejkami eterycznymi, piżmem i ambrą.
generalnie - im dalej, tym mniej słodyczy w nim jest, ale ta słodycz nawet na początku nie jest specjalnie słodka.
Zapach jest duszący ( nie ma co gdybac nawet, to jasne jak slonce) i, nawet dla mnie, męczący. Nie jest delikatną, subtelną wonią zmysłów i skóry. To typowy killer, który potrafi zabić i wywołać mdłości, może kojarzyć się z Indiami albo jakąś babcią (puder), która przesadziła i wylała go na siebie pół opakowania, ale wystarczy jedno psiknięcie, by czuć \'\'\'cobrę\'\' przez dobre 6 godzin, na dodatek w promieniu ładnych kilku metrów. Przy dwóch, trzech psikach, zwłaszcza na włosy - 12 godzin murowane.
Odradzam stosowanie tego zapachu na spotkania biznesowe, po prostu nie pasuje i może wypędzić ludzi z konferencji.
\'\'Cobra\'\' to perfumy, które TRZEBA MIEĆ ODWAGĘ nosić. Na nastolatce będą się prezentowały karykaturalnie ( z autopsji, niestety), do blondynki w sukience nie pasują w żadnym razie. Sportsmenki i bizneswoman również mogą się pożegnać. Powiedziałabym, że ten zapach \'\'dodaje lat\'\', dlatego starsze panie powinny go unikać, chyba, że chcą się kojarzyć ze starszymi paniami ;)
Dedykowałabym go kobietom 30/40 lat, o mocnym charakterze i poczuciu własnej zmysłowości, takim, które nie poczują się zagubione, kiedy ktoś w miescie stojac 3 metry dalej zapyta głośno \'\'co tak śmierdzi\'\' ;)
Bo Cobra, pomimo swoich oczywistych wad, może się podobać - jest zapachem cudownym w moim mniemaniu, bardzo seksownym i.. kurczę, nie wiem, jak to powiedzieć, ale podkreśla zapach naszej własnej skóry. Niekoniecznie pasuje mi tu miano perfum, raczej afrodyzjaku.
Chyba tylko Hinduska Księżniczka nie czułaby się nim nieco przytłoczona ;)
Jesli miałabym porównać ten zapach do czegokolwiek, to oprócz oczywistego kadzidła.. hm, wydaje mi się, że jest to polączenie Shalimara z Gabrielą Sabatini (tym głównym zapachem, w granatowym pudełeczku). Przypominają mi się też niektóre propozycje bvlgari.
Zdecydowanie na wieczór i jakoś nie pasują mi do wielkiego miasta...
Kurczę, sama się czytam i dochodze do wniosku, że cięzko mi znaleźć okazję, na którą te perfumy pasują :D Trzeba samemu powachać.
Są bardzo tanie, lecz mimo tego określenie \'\'kioskowy smierdziel\'\' zupelnie się do nich nie odnosi i poczułabym się osobiście urażona, gdyby ktos tak powiedział, ale wiadomo - wszystko kwestią gustu.
Projekcja - ogromna
trwałość - potężna.
Uwielbiam je! ;)
Używam tego produktu od: znowu po latach
Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego