Aquolina Gold Sugar EDT 

Zauroczył mnie od pierwszego powąchania. To jeden z lepszych słodziaków jak dla mnie, bo niestety w dużej mierze trafiam na nieznośne syntetyki nawet wśród wyższej półki. Gold Sugar zaspakaja całkowicie moją ochotę na słodycze, a mówi to czekoladoholiczka. To przepyszny pomarańczowy deser ze śmietanką, palonym cukrem, budyniową wanilią. Minimalnie oprószony wiórkami kokosa. Zapach jest ciepły,kremowy, słodki, ale napewno nie ulepny, nic tu nie drażni, nie jest natarczywe, a co najważniejsze nie trąci mi tu chemią.Aquolinie należą się brawa za tę kompozycję tylko trzeba mieć na niego ochotę, to nie jest zapach na codzień.

Skusiłam się i ja na zimowego grzańca. Mimo moich wcześniejszych obaw o sztuczne akordy, jest dobrze. Wyczuwam w Aquolinie karmel, wanilię, kokosy, ale to wszystko w późniejszym etapie, bo w otwarciu wita trochę cytrusów, ale takich w wydaniu deserowym i mimo wszystko o słodkim zabarwieniu. Gold Sugar to po prostu przyjemny, apetyczny słodziak, lekko jadalny, ale nie jest ulepkiem z cukru. Charakterem kojarzy mi się z Matin Calin, ale nie jest tak chemiczny i tak przesłodzony. Niestety na mnie bardzo szybko gaśnie, a chętnie raczyłabym się tymi apetycznymi aromatami dłużej.

To będzie bardzo krótka recenzja. Zapomnijmy o tym brzydkim opakowaniu, w ogóle nie patrzcie na nuty, to nie ma znaczenia. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie budyń śmietankowy z paczki i kawałek babki piaskowej, takiej klasycznej bez lukru czy polewy. Tak pachnie ta woda toaletowa. Od początku do końca słodka, całkowicie jadalna. Nie uświadczymy tutaj nic innego, niż raj łasucha. Im więcej wącham tym bardziej się wkręcam. Poziom kiczu i słodyczy przekroczył tutaj wszelkie normy, a mimo to jest w tym zapachu coś urzekającego. W ogóle nie ewoluuje, brakuje mu wielowymiarowości, ale za to jest bardzo trwały i przyjemnie unosi się w otoczeniu - nienachalnie ale wyczuwalnie, właśnie jak stygnąca na stole babka. Oglądam się po sklepie, "Och, chyba wyjęli z pieca ciastka francuskie!" a po chwili dociera do mnie "A nie, to tylko ja!". Jeśli jesteś łasuchem, lub po prostu masz ochotę popachnieć sobie jak drożdżówka to jest to coś dla Ciebie. Szalenie uroczy zapach.

??? co to ma być?? Pachnę ciastem, takim jeszcze przed upieczeniem. W czasach, kiedy używanie aromatów do ciast było bardzo popularne. Potem mama smarowała mnie na potęgę, jako ochrona przed komarami (?) Na początku mocno wyczuwalny jest kokos. Cytrusów nie wyczuwam wcale. Teraz jestem chodzącym aromatem śmietankowo-waniliowym. Okropność. Flakonik przypomina mi kiczowaty dezodorant z lat 80.tych.

Szukałam czegoś podobnego do znienawidzonego przez wielu ludzi a ukochanego przeze mnie złotego MAC. Wycofanego niestety na zawsze. Aquolina Gold Sugar miała być podobna. No i jest, odrobinę. W Macu upodobałam sobie szczególną nutę mlecznej wanilii i tutaj wykrywam to samo. Cytrusów nie czuję w ogóle. Zapach jest słodki, zaczyna się świdrująco, piżmowo i wysładza aż nabiera mlecznej nuty z odrobiną karmelu wychłodzonej świeżym przeciętym kokosem. Tutaj przebija się nuta kokosowa niebyt jadalna, taka zimna, wodnista, naturalna. To trzeba lubić. Jeśli jednak szukasz zapachu słodko- innego wielowymiarowego i nie boisz się cukru to polecam. To jest dla fanek słodkości- mlecznych, waniliowych deserów a także naturalnych kokosów. Trwałość: bardzo dobra, jak na Aquolinę wyśmienita. Dobrze się czuję z tym zapachem, nie mdli, nie męczy, ładnie się unosi i co jakiś czas go czuję. Gdyby był bardziej mleczny, bardziej waniliowy dałabym 5 gwiazdek. Obniżam za tego wodnego kokosa. Ładne, złote opakowanie, takie ciężkie, dobrze leży w dłoni, w złotej puszce. Używam tego produktu od: ok 2 tygodni Ilość zużytych opakowań: W trakcie 1 buteleczki

Kupiłam w ciemno, przyznam bez bicia ;) I teraz hymkam nad nim, medytując, czy mi się podoba...czy nie za bardzo :D Mam poprzednie wersje zapachów tej firmy gdzieś w głębinach moich szafek i już ich nie pamiętam :) Z jednym wyjątkiem - chocolovers, które nadal zostaje jednym z moich topowych zapachów. No to do Chocolovers ten się nawet nie zbliżył... Mam wrażenie, ze cos takiego już było, ale zabijcie - nie wiem , co...Zapach jest słodki, nawet bardzo - i zdecydowanie niejadalny. Niech Was nie zwiodą nuty typu bita śmietana czy creme brulee - one sa podkładką, na której lezy neroli i - nieobecny w nutach - kwiat pomarańczy. Cytrusów jako takich nie wyczuwam... Zapach jest intensywny, o tej porze roku - w kategorii killerów, choć chyba nie ma ogona. Niemniej doradzam ostrożność. Trwały - a moja skóra na ogół gubi zapachy, więc jeśli ja mówię o trwałości i intensywności - to naprawdę świadczy o dużej mocy :) Z czasem neroli lekko łagodnieje, a na pierwszy plan bardziej wysuwają się nuty słodkie, ale nadal nie jest to cos, co byśmy chcieli zjeść. I na pewno nie chciałabym stać obok tego zapachu w rozgrzanym autobusie :D To raczej woda na chłodniejsza pore roku...Ciekawa...ale jednak nie do kupowanie w ciemno... Używam tego produktu od: tygodnia Ilość zużytych opakowań: w trakcie 100 ml