Yves Saint Laurent L`Homme Sport EDT 

Dostałam próbkę przy zakupach w perfumerii. Próbka bajerancka, z atomizerem, w zapieczętowanym reklamowym kartoniku. Wizerunek tego zapachu jest atrakcyjny - cytrusowy kolor, słowo SPORT w nazwie, premiera wiosenna. Postanowiłam przetestować na sobie, zarówno pod kątem unisexu dla mnie, jak i pod kątem zapachu męskiego na prezent dla przyjaciela. Spodziewałam się - nowoczesnego lekkiego zapachu dla opalonego samca w sile wieku, skrywającego swoje cyniczne spojrzenie za markowymi sportowymi okularami przeciwsłonecznymi (w kwestii takich okularów jestem fanką Prady). Otrzymałam - starodawną wodę kolońską w wersji hardkorowej czyli szacowny starszy pan z bokobrodami, z binoklem w oku, z filiżanką herbaty w ręku, czytający poranne wydanie prestiżowej gazety z długoletnimi tradycjami poczytności wśród określonej grupy społeczno-zawodowej typu notariusze lub finansiści. Albo na przykład jakiś Lord czy Sir z terytorium władania Królowej Elżbiety. Zapach koloński, wręcz ostry w tej swojej kolońskości, z bardzo wyczuwalnym cytrusem, który paradoksalnie wcale nie jest tu rześkim cytrusem, tylko dodatkowym turbo podkręceniem nuty kolońskiej. Zaletą tego zapachu jest brak mdłych nut mydlanych, przywodzących na myśl dawny męski rytuał porannego golenia się brzytwą. Zapach jest wyczuwalnie (po męsku) cytrusowy. Dzięki temu jest szansa, że na rzeczonym samcu w sile wieku, zapach mógłby przywdziać zupełnie inną maskę - starodawność stałaby się klasyczną cytrusowo-kolońską rześkością. Trwałość powalająca, ale może dlatego, że odbierałam ten zapach negatywnie. Gdyby mnie zachwycił, to pewnie czułabym niedosyt i napisałabym, że trwałość marna. Jako unisex - zapach oczywiście odpada, w sposób spektakularny stanowiąc przeciwieństwo jakiegokolwiek zapachu choćby ułamkowo nadającego się dla kobiet. Jako zapach męski - no niby tak, ale nie znam żadnego sędziwego angielskiego dżentelmena ani nawet polskiego emerytowanego notariusza (a przynajmniej nie na tyle, żeby pędzić do niego z flaszką perfum w prezencie). Z drugiej jednak strony uważam, że w tym zapachu tkwi cytrusowy potencjał, takie cenne ziarno, które rzucone na odpowiedni grunt, mogłoby rozwinąć się w ciekawy sposób. Daję neutralną ocenę, bo byłabym niesprawiedliwa, oceniając go negatywnie jedynie na podstawie testów na mnie samej, czyli na samicy ;) Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: nie zmordowałam całej fiolki

YSL L\'Homme to zapach, do którego mam sentyment. Były to jedne z moich pierwszych "poważniejszych" perfum. Dlatego byłem ciekawy wersji Sport. Niestety, zapach jest marny. Cytryna, nuty wodne i drzewne zakończenie. Absolutnie nie czuję nawiązania do imbirowego L\'Homme. Trwałość - 4 h. Projekcja - marna. Niestety, jest to zapach "dzisiejszych czasów". Nudny i generyczny. Szkoda zachodu, nawet na testy.