Nie gustuje w tzw. "perfumach gwiazd", które w większości wychodzą spod nudnej różdżki Coty, ale muszę przyznać, że jeśli miałabym wskazać, na te, które są najbardziej godne zainteresowania, wskazałabym sygnaturę Naomi Campbell (no i może Kate Moss).
Do dziś mam duży sentyment do cierpko-pieprzowej mieszanki "Seductive Elixir", inne zapachy z tej linii także są niezłe, jeśli nie jest się wymagającym i choć nie zachwycają, przynajmniej wącha się je bez większego zażenowania.
Queen of Gold otwierają się raczej nieciekawie i płasko, słodko-kwaśna chmura, która mówi "jestem tylko klonem, nie wiń mnie za to". Po czasie jednak zapach porzuca to sute cukrowe odzienie i zaczyna przebłyskiwać w trochę innym kierunku. Nie odbiega jednak daleko.
Słodkie zapachy, mimo, że nie wszyscy je lubimy są dla naszego nosa daniem do smakowania. Niektóre z nich są wysublimowanymi maestriami z najwyższej półki, którymi można delektować się kawałek po kawałeczku. Inne, choć wytrawnie eleganckie, nie pasują do naszego podniebienia. Są też takie, które powodują torsję i mdłości. Istnieją też nie wyrafinowane, lecz całkiem smaczne, codzienne i popularne, takie, które większość z nas lubi i chętnie "wetnie" jak np. deser o smaku tiramisu zaserwowany w polskiej klubokawiarni.
Do tego rodzaju "dania" porównałabym właśnie Queen of Gold, bo nie pasują do dziko pięknej władczyni odzianej w złoto jak np. Kleopatra, tylko raczej do "Jej wysokości Zosi", która objada się ciasteczkami i kremem czekoladowym.
Takie zapachy fajnie mieć w zanadrzu, jeśli jest się zwolennikiem wszelkich perfumowych słodkości.
Są one bezpieczne, absolutnie nie kontrowersyjne (jak np. zapachy Palomy Picasso) i przydają się jeśli nie chcemy zbytnio odbiegać od innych i wmieszać się w tłum.
Zapach Naomi podobnie jak inne z tej linii, mają do siebie to, że są niestety jednostajne. Nie przechodzą żadnych skomplikowanych faz, tylko trwają wciąż tak samo. Jak pisałam już wcześniej, Queen of...z początku obezwładnia trochę słodkimi owocami w spirytusie, jest to jednak chwilowe i później zapach już faluje sobie delikatnie na morzach tiramisu, jak waniliowa skórka na słodkim budyniu.
Mimo że pochwaliłam pachnidła sygnowane nazwiskiem czarnoskórej modelki, muszę zaznaczyć, że Queen of Gold oryginalnością nie grzeszą i znajdzie się kilku braci bliźniaków, którzy grają na tej samej nucie jak np. Avon "Far away exotic". Dlatego w porównaniu np. do Seductive Elixir, Queen of Gold wypadają raczej bardzo przeciętnie. Są poprawne, (większość z nas zapewne określiłaby je mianem "ładne" ) i nie nachalnie przesłodzone, ale pospolite, dlatego poszukiwacze wytrawnych zapachów, obok Królowej Złota przejdą po prostu bardzo obojętnie.
Używam tego produktu od: kilka dni
Ilość zużytych opakowań: próbki