No cóż. Perfumy zdecydowanie niskopółkowe, rossmannowe, przy czym oferowane w małych lub bardzo małych pojemnościach, więc jakby przeliczyć ich cenę za pojemność 100 ml, to okazuje się, że takie znowu tanie to one wcale nie są.
Zapach początkowo z jakimś tam szykiem, ale szybko ewoluujący w kierunku bezpiecznego kwiatowo-waniliowego. Nie twierdzę, że jest brzydki. Jest całkiem ładny. Nie powoduje euforii, ale nie ma w nim absolutnie niczego zniechęcającego. Bezpieczny w pozytywnym znaczeniu. Gdybym dostała w prezencie, to z przyjemnością używałabym jako miły przerywnik droższych perfum. Zapach jest bardzo w stylu zapachów z lat 90, tych wszystkich Coty, pachnieć krzykiem z wykrzyknikiem, vanilla musk i takie tam. Niektóre wizażanki pewnie pamiętają tamte buteleczki, śliczne, takie nowe. Jako młode dziewczę kupowałam wtedy takie perfumy, lub (częściej) dostawałam od mamy, były naprawdę cudowne.
Jednak biorąc pod uwagę obecne realia, to w nowej Naomi trochę jakby nie mam czego oceniać, ponieważ po wylaniu przysłowiowej "pół butelki" na siebie i ubranie, po kilkudziesięciu minutach (zdecydowanie poniżej godziny) na mojej skórze był wyczuwalny jedynie tuż przy samej skórze i to też słabiutko. Zaznaczam, że używałam Eau de Parfum, żeby zwiększyć szansę przetrwania zapachu. Gwoli sprawiedliwości zaznaczam również, że generalnie wszystkie perfumy ulatniają się ze mnie szybko, więc Naomi nie skompromitowała się tu jakoś bardziej niż reszta perfumiarskiego towarzystwa, a przynajmniej tego z niższych półek.
Dla mnie magia tego zapachu wynika bezpośrednio z tego, że magiczną postacią jest dla mnie sama Naomi Campbell (choć ostatnio widać, że nawet ONA, nawet JEJ uroda wymaga wspomagania się fotoszopem). Tak czy inaczej to absolutnie niezwykła topmodelka, więc perfumy sygnowane jej nazwiskiem automatycznie zyskują część tej niezwykłości.
PODSUMOWUJĄC: Zapach ładny z gatunku zwyczajnych do bólu. Pseudo-szykowny, przechodzący w bezpieczną mieszkankę kwiatków i wanilii. Buteleczka znana już z wcześniejszych zapachów NC, poręczna, co doceniam tym bardziej, że zmagam się jeszcze z wielką niewygodną kulą DKNY, wnerwiającą fatalnym usytuowaniem rozpylacza.
Wielkie brawa zatem dla smukłej gibkiej Naomi :ehem:
Używam tego produktu od: liczne testy, motywowane sentymentem
Ilość zużytych opakowań: nie kupiłam, aż taka sentymentalna nie jestem...