Habanita L’esprit to wnuczka Habanity. Tak wnuczka, nie siostra, gdyż dzieli je ponad 80 - letnia różnica wieku. Została wprowadzona na rynek w 2013 roku. Jest to zapach szyprowo – kwiatowy, choć dla mnie bardziej orientalny niż szyprowy. Zapach ten stworzyły siostry Celia Lerouge – Benard dyrektor wykonawczy Molinard i Charlotte należące 5go pokolenia perfumiarzy Molinard.
Habanita L’esprit została zamknięta w białym, jakby obsypanym cukrem pudrem lub talkiem ciężkim flakonie. Frontowa ścianka tegoż matowego flakonika ozdobiona jest płaskorzeźbą przedstawiającą 3 siedzące, nagie niewiasty z upiętymi włosami, z uniesionymi rękoma, trzymające w dłoniach zwiewny materiał. Ponadto na froncie flakoniku nie mogło zabraknąć nazwy Habanita L’esprit oraz nazwy producenta. Zwieńczeniem buteleczki jest smukła zatyczka także ozdobiona płaskorzeźbą.
Jakieś 3 tygodnie temu robiąc zakupy w internetowym Douglasie natknęłam się właśnie na recenzowany zapach. Kliknęłam wtedy na niego, obejrzałam piękny biały flakonik, dokładnie i kilkukrotnie przeczytałam opis i zapragnęłam go mieć. Nie chciałam jednak kupować kota w worku, więc szukałam informacji w Internecie. Zdziwiło mnie, że niewiele się pisze o Habanicie L’esprit. Ale z drugiej strony to dobrze, dzięki temu będę się wyróżniać z tłumu – pomyślałam.
Parę dni później będąc w Warszawie wstąpiłam do Douglasa, dzięki pomocy miłej konsultantki zapoznałam się z Habanitą L’Esprit.
Nie chciałam kupować jej od razu, postanowiłam dać jej szansę rozwinąć się. Poszwędałam się więc trochę po galerii, pooglądałam wystawy, zakupiłam parę drobiazgów i wróciłam do domu. Zapach tak mi się spodobał, że następnego dnia zakupiłam go przez Internet w Douglasie.
Po paru minutach przystawiwszy nos do nadgarstka czuć cytrusy. Wyczuwam znajomy aromat cytryny, ale nie tej świeżej, żółtej ze skórką – to raczej aromat olejku cytrynowego o ostrej, odświeżającej woni, która szybko się ulotnia. Jej miejsce zastępuje kwiatowo – cytrusowo - cierpki aromat bergamotki. Następnie wyłania się odświeżający, słodko – pikantny akord gałki muszkatołowej dorzucający kompozycji zapachowej szczyptę pikanterii i goryczki oraz czysto – pudrowy, subtelny i szlachetny aromat piżma. Do moich nozdrzy zalatuje też tajemnicza, miła dla powonienia bogata, słodkawa, ziołowo - drzewno - piżmowa woń . To Labdanum, którego zapach był mi dotąd obcy.
Tak więc, początek Habanity L’esprit jest owocowo – aromatyczno –piżmowy. Jest optymistycznie, świeżo i kobieco. Zupełnie inaczej niż w Habanicie EDT, która to jest początkowo gorzkawa i wilgotna za sprawą cedru i paczuli - od pierwszych nut ciężka, orientalna i podszyta tytoniem. Są w niej owszem owoce ale nie wnoszą one świeżości.
Po jakiejś godzinie do moich nozdrzy dolatuje woń kwiatów: pierwszy wyłania się jaśmin - nazywany królem nut, mordercą w białych rękawiczkach, czarodziejem odbierającym zmysły, cichym zabójcą i tajną bronią kobiet. Jego narkotyczna, mocna słodycz przyćmiewa cytrusy. Do jaśminu przyłącza się pachnący nieco waniliowo heliotrop, delikatna z natury mimoza, która to zaskakuje swoim słodkim, korzenno – balsamicznym aromatem, momentami zagłuszając nawet jaśmin. Jako ostatnia wyłania się królowa kwiatów - Jej Wysokość róża, wnosząca w tą kwiecistą kłótnię dawkę stabilności i spokoju za sprawą swojego pudrowo – piżmowego aromatu.
Wraz z upływem czasu recenzowana EDP zaczyna podążać śladami swojej babki Habanity EDT. Robi się ciężej, żywicznie i nieco mrocznie ale ten mrok oświetlają cały czas kwieciste latarnie. Nie ma tu tej całej atmosfery bohemy, artystów oddających się zabawie, tworzących wspólnie nowe dzieła podczas palenia cygar, papierosów, fajek i picia mocnych trunków. Nie ma pań do towarzystwa, śmiechu i głośnej muzyki. Co jest? Sława i piękno Mannhattanu. Bogactwo, modne cluby nocne, butiki sławnych projektantów mody, limuzyny.
Do głosu dochodzą niektóre z moich ulubionych nut. Podobnie jak u babki wyłania się benzoes. Jego charakterystyczna kadzidlano – miodowo –waniliowa woń miesza się z balsamiczną, ciepłą, pudrową wonią piżma, która w Habanicie L’esprit ma lekko zwierzęcy charakter. Jest bowiem niczym malutki kociak, mruczący i ocierający się o nogi swojego właściciela domagający się pieszczot. Następnie pojawia się paczula ale nie ziemista i nie wilgotna. Paczula w recenzowanej EDP pachnie ziołowo, korzennie i odrobinę balsamicznie. Na samym końcu wyłania się na chwilę woń wetiweru, który jest w tych perfumach trawiasty i wilgotny. To taka kępka trawy lub ziół wyrwana z ziemi.
W drugiej połowie dnia najmocniej czuć kadzidlano –miodowo –waniliowy benzoes w połączeniu z pudrowo – animalnym piżmem oraz kwiaty. Kadzidlany zapach benzoesu znakomicie komponuje się z narkotyczno - słodką wonią jaśminu, kremowo – waniliową wonią heliotropu i słodko pachnącą mimozą. Z kolei pudrowo – piżmowa, ciepła woń róży potęguje otulający zapach piżma.
Wg. mnie Habanita L’esprit to taka nastoletnia pannica, która wie czego chce i potrafi tupnąć nogą. To taka najpopularniejsza dziewczyna w liceum. Nie lubi konkurencji. Wiem coś o tym, bowiem, gdy psiknę się nią na skórę potraktowaną perfumowanym balsamem/masłem do ciała, to panna EDP zaczyna strtoić fochy. Rzuca we mnie ogromem paczuli, wetiweru, i piżma sprawiając, że jej zapach robi się nie do wytrzymania. Staje się nieprzyjemnie wilgotny, ziemisty i animalny – dosłownie. Zalatuje mi wtedy wilgotną piwnicą i zwierzęcą uryną. Zaś za uchylonym oknem rosną sobie połacie kwiecia, których woń praktycznie niewyczuwalnie muska moją skórę.
Tak więc,kiedy ubieram Habanitę L’esprit rezygnuję z perfumowanych kosmetyków na rzecz tych bezzapachowych. Wolę jej nie podpadać. Chcę być Sereną van der Woodsen najlepszą przyjaciółką.
Habanita L’esprit to moim zdaniem taka Blair Waldorf z Gossip Girl - królowa Constance Billard - St.Judes School.
„Może nie jesteśmy najmilszymi ludźmi, ale nadrabiamy za to urodą i gustem” – mówi Blair Waldorf.
Rozkapryszona „księżniczka” z Upper East Side kocha błyszczeć w towarzystwie, a na salony wkracza w najlepszych kreacjach od światowych projektantów. Kocha szampana, zagraniczne wycieczki oraz drogie dodatki. Blair chce być królową, więc musi wyglądać i zachowywać się jak ona. Chłodna, wyniosła, wredna, wyrachowana, ale i piękna, bez skrupułów eliminuje wszystkie potencjalne rywalki, które mogłyby stanowić zagrożenie dla królowej Manhattanu. Ma swoje damy dworu, którymi od czasu do czasu pomiata. Często knuje intrygi, nie oszczędza też swojej przyjaciółki Sereny. Wkurza się, gdy coś nie idzie po jej myśli.
Taka właśnie jest Habanita L’esprit. Wywodzi się ze znanej rodziny perfumiarzy. Ma znaną na całym świecie babkę. Sama ma ogromne aspiracje. Jest młoda, tak to młoda kobieta ale z charakterem. Z jednej strony jest dziewczęca, delikatna, zwiewna i optymistyczna za sprawą nut owocowo - kwiatowych. Z drugiej zaś kobieca dzięki nutom orientalnym ale nie tak ciężkim jak u Habanity EDT. To młoda i piękna kobieta dopiero wkraczająca w okres pełnoletności.
Nie da się zaszufladkować.
Odejmuje pól gwiazdki, bo jak na EDP trzyma się mnie zaledwie 8 godzin.
Polecam ją przetestować. Może któraś z Was zostanie jej przyjaciółką.
Używam tego produktu od: niecale 3 tygodnie
Ilość zużytych opakowań: 30 ml -napoczęte