Police To Be The Queen EDP 

Od kiedy pamiętam jestem zapachu wanilii. Uważam że te perfumy idealnie odzwierciedlają zapach którym chciałabym pachnieć. Są świeże, waniliowe lecz mają w sobie drobinkę elegancji. Kiedy pierwszy raz powąchałam je w drogerii Rossmann, zakochałam się w nich. Od dawna szukałam perfum które będą wytrzymałe, lecz tanie. Na promocji kosztują mniej niż 100 zł. Uważam że utrzymują się na ubraniach lepiej niż na skórze lecz dla mnie to żaden problem. Polecam je każdej miłośniczce zapachu wanilii która pragnie odrobinę elegancji.

Produkt kupiony w rossmanie, a wyglad flakonika i cena za tyle produktu zachwyciła mnie. Szybki test zapachu i na początki sprawia wrażenie mocnego, słodkiego i ostrego zarazem, ale później na skórze pachnie przepięknie. Po ulotnieniu tego mocnego i bardzo ostrego zapachu zostaje słodycz, ale świeża, owocowo-kwiatowy, który dla mnie pachnie obłędnie i utrzymuje się kilka dobrych godzin. Produkt sprawdzi się bardzo na jakiś wieczór i super randkę, ale też i na świeżym powietrzu na codzień, chce się go czuć cały czas, bo jest ostry i delikatny jednocześnie inny od reszty. Flakonik idealny do tego zapachu bo to prawdziwa królowa, która zasługuje na koronę. ????

Że moje ukochane czerwono-dżinsowe Versace budzą mieszane uczucia jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ale, że coś tak słodko-eleganckiego jak to klasyczne Police może mieć tyle negatywnych opinii? Wiem, że gust rzecz święta, ale tych szlachetnych perfum warto spróbować, nie zmyślam. Zapach jest tak odurzający, że po pierwszym podniesieniu nakrętki w drogerii (bez rozpylania) przez cały dzień czułam wokół siebie jego ujmujacą słodycz! Coś pięknego.

The Queen to zapach głównie cierpko-soczysty. Początek jest dość unisexowy i pikantny. Spora dawka ananasowej paczuli daje się we znaki. Ten akord w zasadzie przewija się już do końca trwania woni z tą różnicą, że po drodze zostaje po prostu wysłodzony. Przyznam, że początek niezbyt mi się spodobał, ponieważ na tym etapie niestety czuć syntetyczność składników. Na szczęście po około godzinie całokształt zaczął się układać i wyszła fajna, współczesna paczula odziana w słodkie oraz owocowe tony często spotykane w mainsteramowych pachnidłach pod różną postacią np. Guess Seductive I'm Yours czy Azzaro Duo Women, a także Miss Dior Cherie. I to tyle. Aromat „czaszki” to miły dla nosa przyjemniaczkiem na codzień, raczej dla młodej księżniczki aniżeli prawdziwej królowej. Z pewnością nie są to perfumy salonowe dla damy w sukni wieczorowej, ale jako codzienny czasoumilacz mogą zdać egzamin, tym bardziej, że parametry są więcej niż dobre! Osobiście zapach nie zrobił na mnie absolutnie żadnego wrażenia, ale podejrzewam, że znajdzie swoje grono wielbicieli

Perfum wpadł w moje ręce, w tamtym roku, na wyprzedażach w Rossmanie. Kupiłam go głównie, z powodu jego niskiej ceny. Za 75 ml zapłaciłam 40 zł. To niewielka kwota za perfum, a tym bardziej, za taką jego ilość. Początkowo moje nastawienie było septyczne. Dlaczego 75 ml perfum kosztuje tak tanio. Pewnie pachnie jak te wszystkie podróbki znanych perfum i słabo się trzyma. Obawiałam się, że zapach mi się nie spodoba i nie będę miała co z nim zrobić, ani komu go dać, ponieważ nikomu nie przypadnie on do gustu. Gdy otworzyłam kartonik, pozytywnie się zaskoczyłam, a tak dokładniej zaskoczył mnie flakonik; biała czaszka opiewana złotą koroną. Już sam widok flakonika mnie zachycił. Zastanawialam się jednak, czy perfum będzie równie zachwycający jak jego otoczka. I stało się, gdy pierwszy raz poczułam jego zapach, od razu się zakochałam. Od razu wiedziałam, że zapach ten pozostanie ze mną bardzo długo. Zapach na początku sprawia wrażenie mocnego, słodkiego i ostrego zarazem. Gdzie następnie ustępuje on miejsca nutom lekkiej słodyczy i intensywności. Ma się wrażenie, iż perfum ten sprawia wrażenie lekkości zapachu, który nie przytłacza, a jednocześnie jest intensywny i uwodzicielski. Otacza Cię ze wsystkich stron i czujesz jak podąża za Tobą krok w krok. Perfum bardzo długo utrzymuje się na ciele i na ubraniach. Jedno psiknięcie starcza mi na długie godziny. Jestem w nim na zabój zakochana i jest on 1 z kilku perfumów, których używam. Ten jednak jest dla mnie zbyt piękny na codzienne stosowanie, dlatego używam go tylko w najważniejszych dla mnie okazjach; czy to ważna rozmowa , czy randka z ukochanym. Wiele osób mówi, że jest to zapach jak każdy inny, robiony na jedno kopyto. Dla mnie jednak jest on oryginalny, wyróżniający się z tłumu. Rozpoznam go zawsze i wszędzie. Polecam z całego <3 <3 <3

W zapachu można się rozpłynąć. Perfumy uwodzicielskie i zmysłowe z nutką tajemniczości. Flakonik jest super stylowy i bardzo efektowny. Pefrumy bardzo trwałe. Na ubraniach utrzymują się nawet do kilku dni. Najpierw dociera do nas mieszanka pomarańczy i mandarynki z delikatnym akcentem czerwonych jagód. Powoli zapach rozwija się i czujemy zmysłową woń jaśminu, delikatnie mrocznego fiołka przeplatane soczystymi akordami ananasa i brzoskwini. Na koniec dociera do nas ciepła woń piżma, paczuli i cedru połączona ze słodką, uwodzicielską wanilią. W 100% zasługuje na złotą koronę jaką nosi!

Slodki to zapaszek, wydaje sie ladny, troche banalny, troszke owocowy, sama nie wiem, nie powala mnie, nie jest to niewiadomo jaki Channel czy Dior, po prostu ladny, ale tani i trzyma sie moze godzine, nie dluzej.. Czasem sie psikne, bo mam, ale jakbym nie miala to bym nie plakala! O.

Całkowicie zgadzam się z recenzją Grindlady. Dziwi mnie, że większość perfumowych nowości to nic innego jak cukrowe dziadostwa jakich wokół pełno (zwłaszcza te kierowane do młodych i &quot;dynamicznych&quot; ). Zauważyłam, że takie zapachy mają swój boom zarówno u nastek jak i pań w średnim wieku, które lubią przesadzać z ilością wylanych na siebie perfum i chcą być na siłę &quot;słitaśne&quot; (czegoś podobnego używa nawet moja sąsiadka koło 50-tki, która uwielbia jaskrawy makijaż i obwieszanie się tandetną biżuterią z chińskiego centrum). Ten zapach Police to ulep totalny, hubba-bubba wypanierowana w cukrze, cukieraśny męczyciel (aż głowa zaczyna boleć). Nawet nie chce mi się wymieniac nazw wszystkich tych perfum, które zapachem są niemal identyczne z &quot;To be queen&quot;, bo rynek jest dosłownie nimi zawalony. Zapach w ogóle się nie rozwija, przez cały czas skórę wypala żywy i niekończący się chemiczny cukier (i to ma podkreślać kobiecość ???). To ohydstwo trafiło do mnie przypadkiem. Koleżanka dostała flakon od siostry, która nabyła go bez większego namysłu. Zapach bardzo szybko ją znudził i zmęczył, więc &quot;podała go dalej&quot;. Moja koleżanka myślała, że zdoła jakoś wypsikać tą cukrowinę, ale nie dała rady i wcisnęła ją mnie. Wzięłam z myślą o nastoletniej siostrzenicy, jednak ona aktualnie ma kilka bardzo podobnych zapachów, więc To be queen nadal pozostaje w moim posiadaniu... Jeśli chodzi o &quot;flakonik&quot; to jest to już całkowicie istna masakra (okropny plastik, wypada z ręki, trzeba się dosłownie szarpać z koroną, żeby zeszła ). Używam tego produktu od: miesiąc Ilość zużytych opakowań: kilka ml z 40

Typowo zimowy zapach :) Ciepły, bardzo smaczny, otulający, jednocześnie pełen owocowej energii- pozytywny poprawiacz humoru. Zapach dla ekstrawertyków i zimowych entuzjastów. Wanilia w tych perfumach jest taka jak lubię- delikatna, tylko asystuje, jest gdzieś w tle. Wyczuwalne jest białe piżmo i owoce. Perfumy są subtelne, bez ogonka. Czacha wygląda świetnie. Biel oddaje charakter perfum. Dostałam w prezencie- od mamy, której bardzo spodobał się zapach i kupiła też dla siebie :) Podsumowując- zapach dla ekstrawertyków, buteleczka dla ludzi z wyobraźnią (to be, or not to be...- to był dobry pomysł :)) Używam tego produktu od: 2 tygodnie Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Z perfumami marki Police spotkałam się już trzy razy, za każdym razem uderzało mnie to samo - słodycz od której zaczynają tworzyć się ubytki w zębach i wtórna koleina. &quot;To be queen&quot; przeszły moje najśmielsze oczekiwania jeśli chodzi o poziom sacharozy. Jeżeli chcecie mieć przed oczami namiastkę tego zapachu, wyobraźcie sobie słoneczną plażę na Karaibach w środku skwarnego lata. Nie chodzi mi bynajmniej o wakacyjną beztroskę i grzebanie stopą w gorącym piasku. Na plaży leżą wygrzewający się ludzie, każdy w dłoni dzierży słodki drink kokosowy, lub deser brzoskwiniowy polany ciężkim syropem z melasy. Inni z kolei raczą się kolorowymi koktajlami waniliowymi, gdzie brzegi szklanki obsypane są obficie cukrem. Dzieci zajadają się brzoskwiniami w bitej śmietanie, która jedzona w pośpiechu spada na rozgrzany piasek i zaczyna fermentować. Wszystkie te nadmienione słodkości mieszają się ze sobą w samo apogeum upału. Jest zbyt mdło, słodko, parno, zaczyna robić nam się niedobrze - taki właśnie jest Police... Raczej kiepska zapowiedź dla dynamicznych, pewnych siebie i uwodzicielskich kobiet, do których producent rzekomo kieruje swój wyrób. Otwarcie jest naprawdę zabójcze i duszące, jeśli np. chcemy zwabić stado os, rozdrażnić kota, lub szybko pozbyć się kogoś z pomieszczenia, wystarczy rozpylić chmurę tego właśnie zapachu. &quot;To be woman&quot; to kolejne końskie okulary w świecie perfum, które nie wnoszą nic prócz bierności. Równie dobrze można by je sygnować imieniem Britney Spears. Lady Gagi, Beyonce czy Rihanny. Szczerze powiedziawszy, woń ta kojarzy mi się z wczesnymi nastolatkami, które wybierają się na szkolną dyskotekę. Każda z nich chce być królową balu, kradnie potajemnie najlepsze szpilki mamy, przesadza z ilością jaskrawej szminki, różu na policzki i cieni. Wylewa na siebie hektolitry słodko-mdlącej perfumy, myśląc, że w ten sposób każdy chłopak zwariuje na jej punkcie (efekt niestety jest często odwrotny - czyli wszyscy odurzeni w zasięgu metra dosłownie duszą się i wieją gdzie pieprz rośnie). Jeśli chodzi o buteleczkę (jeśli w ogóle można ją tak nazwać) to bardziej nadawałaby się jako odpustowy przycisk do papieru (pomijam już jej całkowitą nieporęczność). Jakby tego było mało, zanim przyjdzie dobrać się do zapachu, trzeba ów stroik odpowiednio rozbroić (no i uważać, żeby nie spadł nam na duży palec u nogi). Tak czy inaczej, przyznaję, że jest to naprawdę niezły magnez dla podlotków uzależnionych od zastawiania swych półek wszelkimi bublami i zagorzałych fanek Monster High. Słodycz zapachów Police wcale nie uwodzi i nie zachwyca, jak to rozgłasza ów producent. Ona poraża i przytłacza jak ósma porcja waty cukrowej wciśniętej na siłę w usta. Jest tak oczywista, że aż powoduje migrenę i z pewnością w pamięć nie zapada. Bo czyż można pamiętać to, co powtarzane jest co krok? Używam tego produktu od: kilka dni Ilość zużytych opakowań: próbki