Blumarine Innamorata EDP 

Nowość w mojej kolekcji... Blumarine Innamorata... To niesamowicie kobiecy, delikatny i lekko musujący zapach zamknięty w przepięknym flakonie z ciężkim, bogato zdobionym metalowym korkiem. Innamorata otwiera się orzeźwiającymi nutami cytrusów i bergamotki, dalej przebija się delikatna kwiatowa słodycz, czuć ylang-ylang i magnolię otuloną miękkim piżmem. Innamorata pachnie jak wykwintne prosecco podane w towarzystwie marakui i soczystych mandarynek. Po prostu elegancko i z klasą. To idealna kompozycja na upalne lato i wakacje we włoskim klimacie. Trwałością nie powala, projekcja jest bliskoskórna co akurat latem w upalne dni mi to nie przeszkadza. Można je bezkarnie nadużywać.

Kocham, mój zdecydowany ulubieniec! Od dłuższego czasu szukałam swojego idealnego perfumu, którego nadal nie znalazłam, ale jest do niego zbliżony. Innamorata rozpoczyna się słodko, odrobinę cytrusowo, co mnie bardzo przypada do gustu. Z biegiem czasu przebijają się bardziej kwiatowe tony, staje się delikatniejsza, nienachalna, lecz nadal wyczuwalna. Bardzo cieszy mnie brak wanilii w nutach bazy, której po prostu nie znoszę, gdyż jest dla mnie zbyt słodka. Trwałość nie powala, ale to oczywiście w dużej mierze jest indywidualne, więc trzeba najpierw wypróbować na własnej skórze. Nie polecam jednak na wieczorne wyjścia - jest to zapach na dzień, świeży i lekki. Podsumowując - zapach idealny na cieplejsze dni, nieduszący, nienachalny, kobiecy, delikatny i obiecuję każdej z Was, która nie zności duszących i słodko-mdławych zapachów, że zakochacie się w Innamoracie. Cóż, nawet sama nazwa na to wskazuje :) No i oczywiście to piękne opakowanie! Piękne, złote, ślicznie wygląda na toaletce. Do jedynych minusów mogę chyba jedynie zaliczyć trudną dostępność

Piszę po pierwszym teście, bo oczywiście zakup był w prawie ciemno, nie licząc mglistych recenzji... Spodziewałam się czegoś kobiecego w włoskim stylu i kwiatowego jak cała Blumarine... I nie zawiodłam się...Bo jest owocowo cytrusowo kwiatowo słodkawe, lekkie albo nawet leciutko orientalne przez słodycz benzoiny na mandarynce i bergamocie tudzież akcencie grejpfrutowym... Momentami przebija coś duszącego, trochę jak pasta do podłóg. Wszystko jest jednak wyważone, podane lekką i radosną ręką. Nie spodziewam się super trwałości i zabójczej mocy skoro tak obficie się nim spryskałam i nie obciążył ani mnie ani otoczenia... Na radosną wiosnę i lato w eleganckiej, jasnej oprawie, może troszkę Escadowym klimacie. Skojarzył mi się również ten zapach z Benettonem w zielono mandarynkowe paski, ale jest bogatszy i dojrzalszy... Czuć również pokrewieństwo z Lux Premiere Avonu, od którego jest nieco lżejsze... Bliski klimatem jest także Guess Sedictive choć z innych nut zbudowany... Już sam flakonik sprawił, że aplikacja była przyjemnością - bardzo elegancki - w stylu zapachów Chloe... A tytuł recenzji jest taki bo ostatnio błąkałam się po jakiś manowcach staroorientalnych ;) Używam tego produktu od: ledwom napoczęła flakonik Ilość zużytych opakowań: ale pewnie zużyję go w tym sezonie