Pudru sypkiego używam do wykończenia makijażu. Nie mam w zwyczaju korzystania z niego w ciągu dnia do tzw. poprawki. Do tego służą mi bibułki matujące.
Przez kilka ładnych lat moje preferencje co do tego rodzaju kosmetyku ograniczały się właściwie do dwóch marek: Guerlain Les Voilettes oraz Sensai Translucent i ... no właśnie jak długo można patrzeć na ciągle te same pudry, tym bardziej, że jeden z nich przechodził pięćdziesiątą piątą reformulację, po której jego cudowne właściwości jakby trochę zmalały, a po drugim nie wiedzieć czemu zaczęłam wyglądać jak gejsza niedzisiejsza.
Od pudru oczekuję przede wszystkim tego, żeby "robił" swoją robotę, a żeby był niewidoczny na skórze. Ot, takie mam fanaberie. Chcę, żeby pięknie wygładził cerę, dał jej miękkie wykończenie, żeby wtopił się w skórę nie obciążając jej przy okazji, żeby utrzymał makijaż w ryzach. Po dość długich poszukiwaniach skusiłam się na markę Sisley i ich propozycję w tej materii.
Decydując się na zakup mamy do wyboru (z tego co pamiętam) cztery warianty kolorystyczne o różnych właściwościach. Ja zdecydowałam się na wersję nr 2 mate. Jest to żółtawy beż, który po nałożeniu na skórę daje jej niezwykle delikatne ocieplenie. Nie oznacza to wcale, że daje jakiś zdecydowany kolor, który totalnie zmienia odcień podkładu, ale trzeba tu zaznaczyć, że do bezbarwnych nie należy, jest (jak określa go producent) półprzezroczysty. Myślę, że w przypadku nr 2 uważać powinny osoby z bardzo jasną karnacją. Podejrzewam, że może być ciut ciemny. Dla porównania zaznaczam, że kolor mojej cery wpasowuje się świetnie np. w NC25 MACa, a ten kolor pudru jest dla mnie idealny. Dlaczego tak się rozwodzę nad jego kolorem? Ano dlatego, że w puderniczce (nawiasem mówiąc chętnie bym kopnęła w .... tego co zaprojektował to plastikowe "cudo") kosmetyk wygląda kolorystycznie niewinnie i można się najzwyczajniej naciąć, nawet po teście w perfumerii na tzw. ręce.
Sam puder to, można rzec, mgiełka. Idealnie zmielony na najdrobniejszy pyłek, gładki, niewyczuwalny. Dla mnie i przede wszystkim mojej dojrzałej cery ideał kosmetyku. Aplikując go pędzlem (proponuje się również aplikację załączonym puszkiem, ale ja nie przepadam za taką formą) świetnie się rozprowadza. Nie osiada na skórze jak to zwykle bywa w przypadku pudrów, ale wtapia się, stając się niewidocznym, a przy okazji daje skórze ujednolicenie i cudowne rozświetlenie. Co do tej ostatniej właściwości, to zaznaczam, że nie chodzi tu o rozświetlenie w formie błysku, ale o cechę która sprawia, że skóra nie zatraca swego naturalnego blasku. Utrzymuje się na skórze długo, nie znika z niej. U mnie jest to czas ok. 10 godzin. Po tym czasie zazwyczaj zmywam makijaż. Nie obciąża mojej dojrzałej i mieszanej cery, co jest dla mnie bardzo istotne. Współpracuje dobrze z podkładami, nie zacierając ich właściwości. Czy jest matujący? Odczucia mogą być różne w tej kwestii. Wszystko zależy jakie mamy oczekiwania od tzw. matu. Jak dla mnie nie jest to puder stricte matujący, trzymający się w nieskończoność. Ta cecha jest tu ograniczona do tego, że skóra nie wybłyszcza się w nieestetyczny sposób. Owszem po jakimś czasie widać, że pracuje i wymaga drobnej korekty, ale nawet jak tego nie zrobimy, to wyglądamy przyzwoicie. Mnie taka forma bardzo odpowiada i nie mam żadnych zastrzeżeń.
Moim zdaniem jest wydajny. Używam go od listopada zeszłego roku i myślę, że styknie do końca kwietnia. Zaznaczam, że maluję się prawie codziennie i nie mam w zwyczaju nakładać kosmetyków z drżącym sercem, żeby na długo starczyło. Oczywiście staram się używać ilości w granicach rozsądku i potrzeb, ale nie podchodzę do nich z wagą aptekarską.
Teraz coś o "technicznej" stronie kosmetyku. 12 gr. pudru zamknięto w paskudnym plastiku o przezroczystym spodzie i czarnej górze z lusterkiem i puszkiem wykonanym z ... japońskiego aksamitu (cokolwiek to oznacza). Osobiście nie mam nic do plastiku i opakowań z niego, ale jeśli decyduję się na zakup kosmetyku firmy uchodzącej za luksusową, za cenę taką a nie inną, to do jasnej ..... chciałabym trzymać w ręku coś , co nosi znamiona tegoż luksusu, a nie jakiś plastik. Może i on lepszy od innych plastików, ale dla mnie to żadna różnica. Plastik to plastik i tyle w temacie. Wiem, opakowania na głowie ani twarzy nie noszę więc nie powinnam się czepiać, ale ... ten puszek z japońskiego aksamitu (?) pasuje do tego plastiku niczym kwiatek do kożucha.
Zalety:
- miałkość, wręcz eteryczność pudru
- idealna aplikacja
- świetne wykończenie dojrzałej skóry
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie