Ta recenzja, nie będzie klasyczną analizą poszczególnych nut, składających się na tę kompozycję, ale krótką impresją moich wspomnień, nierozerwalnie łączących się z tym pięknym zapachem i z kobietą, która go przede mną odkryła. Nie jestem bowiem w stanie rozdzielić tych dwoje, utożsamiam ich z sobą i chyba w ten sposób najwierniej zilustruję jak ów zapach postrzegam.
Rytmiczny stukot jej obcasów o gładką posadzkę państwowego gmachu odbijał się echem zakłócającym jedynie pozorny spokój i ciszę, z daleko anonsując jej rychłe nadejście. Wystarczyło, że przekroczyła próg pokoju rozpromieniając go swoim uśmiechem, niczym soczystą nutą mandarynki i wibrującego różowego pieprzu, aby pogrążeni w stertach papierów, pieczątek i innych biurowych utensyliów koledzy i koleżanki, bezwiednie podnosili na nią wzrok, niepostrzeżenie zwalniając tempo i na te parę minut porzucając niemal mechaniczne zachowania. Wytrąceni z rytmu powtarzanych po wielokroć czynności, bezwiednie poddawali się chwilowemu rozprężeniu, wygodniej rozsiadając się w zdezelowanych obrotowych fotelach, odkładając na moment długopisy i repertoria, a ich rozmowy samoistnie zbaczały na manowce niewinnych żartów i plotek. Towarzyszył im zapach kojarzącej się z beztroską Dnia Dziecka waty cukrowej oraz aromat gardenii i geranium budzący swoiste podniecenie, wyrażane spontanicznymi wybuchami śmiechu i ożywioną gestykulacją. W tych krótkich chwilach luzu, ich twarze łagodniały, a oczy cieszyły się z widoku niezwykle atrakcyjnej, filigranowej kobiety, sprawczyni tego niegroźnego zamieszania, zwykle ubranej w czerń, okraszoną zdobną biżuterią, pobrzękującą przy choćby nieznacznym ruchu jej wypielęgnowanych rąk. Dłoni, które tak lekko przerzucały kolejne strony interesujących ją ksiąg, błyskawicznie znajdując dla urzędniczych pism właściwe im miejsce. Niestety, wszystko, co dobre ma swój kres, kiedy więc jej przelotna, służbowa wizyta dobiegała końca, a ona już kierowała swoje kroki ku kolejnym obowiązkom, jeszcze długo po zamknięciu się za nią drzwi, w dusznym od odpowiedzialności pokoju, unosił się słodki, nużący zapach piżma i wanilii przypominający, że poza tym, co \'ważne\', \'konieczne\' i \'niecierpiące zwłoki\', jest coś jeszcze...
Na tej wdzięcznej osóbce, która notabene była moją koleżanką z ówczesnej pracy kompozycja \'212 Sexy\' pachniała przepięknie, powłóczyście i biorąc jeszcze pod uwagę moją i jej słabość do aromatu tytoniu, tworzyła na niej niezwykle wyrazistą, trwałą i ponętną woń. Ja, powracając po latach do tego zapachu odkrywam, że na mojej skórze niestety nie wysładza się on tak bardzo, jak bym tego pragnęła, dopuszczając do głosu głównie kwiatowe nuty zawarte w nucie serca, a w nucie bazy stając się aromatem raczej bliskoskórnym, aniżeli ogoniastym. Ale tę rozbieżność postrzegam jako dodatkowy atut zapachu Caroliny Herrery, któremu każda kobieta może nadać swoje imię, w każdym wydaniu będące niezwykle sexy.
Używam tego produktu od: Testy
Ilość zużytych opakowań: ...