Prawdopodobnie jestem ostatnią osobą w kosmosie, która "odkryła" dla siebie tę maść. Cóż, lepiej znaleźć świetny kosmetyk późno niż wcale.
KOLOR, KONSYSTENCJA
"Lano-maść" z Ziaji to produkt, który zawiera wyłącznie lanolinę (100 % lanoliny w składzie).
W konsystencji przypomina bardzo gęstą, dosyć twardą i ekstremalnie tłustą maść z apteki.
Jest na tyle twarda, że trzeba dość mocno wmasowywać ją w skórę, żeby ją "rozgrzać" i równomiernie nałożyć na większą powierzchnię. Ale mi osobiście kompletnie to nie przeszkadza.
Jest też aż tak tłusta, że po jej użyciu muszę myć ręce kilka razy pod rząd i mocno wycierać je szorstkim ręcznikiem. A i tak na dłoniach pozostaje mi potem warstwa dziwnej, tępej w dotyku tłustości.
WIELOFUNKCYJNOŚĆ
"Lano-maść" z Ziaji to cudowny, wielofunkcyjny kosmetyk.
-> Można ją stosować na brodawki sutkowe podczas karmienia piersią (takie jest chyba jej główne przeznaczenie).
-> Można smarować nią zmiany skórne, które leczymy dermatologicznie, takie jak miejsca objęte AZS, łuszczycą, liszajem itp.
-> Można posmarować nią przesuszone miejsca takie jak łokcie, kolana i pięty.
-> Można nakładać ją na gojące się, zaschnięte strupki, dzięki czemu szybciej i ładniej się wygoją.
-> Można nakładać ją na usta cieniutką warstwą (znam osoby, które nie używają żadnych pomadek ochronnych, tylko przez cały rok smarują usta "Lano-maścią").
DO CZEGO JEJ UŻYWAM
Ja osobiście kupiłam tę maść na problemy z sutkami. Kilka lat temu moje atopowe zapalenie skóry objawiło się niestety właśnie tam. Mimo że regularnie stosuję maść steroidową przepisaną przez dermatologa, to zaczerwienienie, świąd i łuszczenie co jakiś czas mi tam wraca.
Od roku, kiedy po bardzo ciężkiej chorobie i wielu miesiącach spędzonych w bezruchu w łóżku zaczęłam regularnie chodzić na basen i biegać, AZS wyjątkowo daje mi się we znaki (głównie przez podrażnienie basenową wodą z chlorem). Żeby nie smarować sutków maścią sterydową non stop, próbowałam wszystkiego innego: masła shea, kremów dla niemowląt, wszelakich dostępnych bez recepty maści aptecznych. Nic nie pomagało. Jedynie zwykły, klasyczny krem Nivea w granatowej puszce przynosił mi ulgę - tyle tylko, że ścierał się z mojej skóry natychmiast po założeniu ubrania, więc musiałam go dokładać po kilka razy w ciągu dnia.
W tej sytuacji przypomniałam sobie, jak gdzieś kiedyś słyszałam o lanolinie z Ziaji, że podobno pomaga na problemy z sutkami kobietom karmiącym piersią. Z desperacji postanowiłam ją kupić.
Kiedy posmarowałam nią sutki pierwszy raz, byłam zawiedziona chyba najbardziej w życiu. Swędzenie wywołane przez AZS nie tylko nie ustąpiło, ale wręcz było mocniejsze :( Do tego skóra jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Miałam ochotę płakać, bo Ziaja była moją ostatnią nadzieją.
Ale kiedy poszłam spać, następnego dnia zmiany wywołane przez AZS były WYRAŹNIE mniejsze :O Skóra była ogólnie gładsza, jaśniejsza, ujednolicona... po prostu zdrowsza i normalniejsza. Swędziała naprawdę malutko, wręcz niewyczuwalnie...
I taki efekt utrzymuje się u mnie do teraz :)))))))))
Jedyne wady są takie, że ten efekt utrzymuje się tylko wtedy, kiedy mam sutki posmarowane "Lano-maścią". Jeżeli codziennie tej maści nie nałożę, to AZS od razu tego samego dnia rozkwita na nowo, moja skóra niemal natychmiast jest zaczerwieniona, zgrubiała, łuszczy się, swędzi i piecze.
Także regularność to podstawa.
Plusy są za to takie, że mogę nałożyć tą maść tylko raz dziennie (rano) i o niej zapomnieć. Jest na tyle gęsta i dobrze "trzyma się" skóry, że śmiało można uprawiać w niej sport, a nawet pływać w basenie, a skóra cały czas jest idealnie chroniona i maść sobie działa.
Dodam, że mimo iż jest niesamowicie tłusta, to naprawdę nie brudzi ubrań i nie mamy się czego obawiać. Nigdy nie zrezygnowałam z żadnej prześlicznej bluzki ani sukienki z obawy przed ubrudzeniem. Tylko oczywiście konieczny jest biustonosz, najlepiej typu push-up, ponieważ da nam stuprocentową gwarancję, że oddzieli skórę z maścią od ubrania.
OPAKOWANIE
"Lano-maść" mieści się w malutkiej, uroczej, plastikowej tubce o pojemności 15 ml (to tyle, ile mają standardowe kremy pod oczy, więc naprawdę mało).
Tubka podczas zakupów jest zamknięta w prześlicznym, długim, białym kartoniku z zielonymi napisami. Przy czym tubka zajmuje mniej więcej połowę długości kartonika, a pozostała część opakowania jest pusta, więc to trochę scam ze strony producenta, że sprzedaje mini kosmetyk w maksi kartoniku. Ja osobiście po zakupie czułam się oszukana, bo w sklepie nie zwróciłam uwagi na pojemność opakowania (a wyraźnie było napisane, że zawiera 15 ml) i spodziewałam się, że ma rozmiar kartonika.
CENA, WYDAJNOŚĆ
Zapłaciłam za tę maść 13,99 zł w hipermarkecie i uważam, że to dobra cena. To maleństwo jest naprawdę wydajne. Mimo że nakładam tą maść codziennie od ponad miesiąca i nie szczędzę jej sobie, to cały czas mam wrażenie, jakbym prawie nic nie zużyła :O
PODSUMOWANIE
Polecam. Serio. Jeśli macie problemy skórne, "Lano-maść" może Wam tylko pomóc.
Zalety:
- wielofunkcyjna
- łagodzi problemy skórne (pieczenie, zaczerwienienie), nawilża, natłuszcza, zmiękcza, przyspiesza gojenie
- doskonały skład (czysta lanolina)
- przyjemna, naturalna konsystencja, kolor i zapach
- maść jest twarda, gęsta, tłusta, jasnożółta, półprzeźroczysta, bezzapachowa - chociaż w sumie to pachnie prawdziwą maścią z apteki)
- prześliczne, wygodne opakowanie - malutka tubka (Ziajo, Twoje opakowania to cudo
Wady:
- kartonik, w którym mieści się tubka, mógłby być ciut mniejszy
- ale i tak czuję że bluźnię zarzucając cokolwiek temu genialnemu kosmetykowi)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie