Zielono-biały gadżecik.
Mam moje Chloe Narcisse od niecałego roku. Kupiłam je w ciemno, bo gdzieś przeczytałam, że są intensywne, dziwne, nie do dostania już normalnie (czyli +10 dla nich). Odebrałam w drodze do pracy, psiknęłam... i uznałam, że czuję lakier do włosów. Albo do paznokci. W każdym razie coś rozpuszczalnikowego, drażniącego nos gdzieś tam głęboko, koło zatok. Żadnych kwiatków, słodkich i jadowitych, nie poczułam. Do tego w pracy koleżanka mruknęła, że coś dziwnie pachnie.
Narcisse wylądowało więc na jakiś czas w szufladzie ale mnie ciągle do tej szuflady ciągnęło. Co kilka dni podchodziłam, otwierałam pudełeczko, niuchałam i ... uzależniałam się. I pomimo tego, że to nie jest mój zapach (bo ja lubię takie cieplaki tonkowe raczej), to nie wyobrażam sobie nie mieć Narcisse.
Narcisse są kuszące jak kwaśny cukierek. Jednocześnie wykrzywiają minę i każą się dalej smakować. Zaraz po psiknięciu czuję ten wspomniany lakier do włosów oraz coś soczystego ale zimnego, kwaśnego, esencjonalnego. Potem, po około 15 minutach, pojawia się zapach proszku do prania. Ale nie prosto z paczki, tylko taki, który dociera z wypranych, lecz niedopłukanych ubrań. To taki zapach, który aż sam wciska się w nos. I tak jest przez kilka godzin. Przy głębszym zaciągnięciu się zapachem, czuję coś jakby lekko goryczkowego, imbirowego. Pod koniec dnia do nosa dolatuje mi zwykle cienka ale ostra smużka czegoś lakierowego, kwiatkowego. Są naprawdę straszliwie trwałe. Użyte o ósmej rano, pachną mi jeszcze wczesnym wieczorem.
Są właściwie strasznie sztuczne. To faktycznie jest chyba wariacja na temat kwiatów, w dodatku szokująca i krzycząca. Takie dziwadełko. Gdy liczyłam na zapach kwiatowy i dziewczęcy, to mi się nie podobały. Ale kiedy przestawiłam nos na coś, co będzie dziwne, inne, ekstrawaganckie, to doceniłam je i uszanowałam. Czasem zakładam je do pracy i wtedy dodają mi pewności siebie. Mogę postawić szefa do kąta, bo przecież z Narcisse nie jestem tak do końca sobą...
Buteleczka jest równie urocza jak zapach. Uwielbiam się nią bawić, chować w dłoni, patrzeć na nią pod światło. Płyn ma taki pełny, pomarańczowy kolor. I lubię ten sztuczny, zielonkawy atomizer, bo jest jak zielony słupek pomiędzy białymi płatkami kwiatu.
Używam tego produktu od: 10 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego flakonika 30ml