Słyszałam jak podkład ten wchodził do aptek, że ma to być taki polski, tani dermablend. Niestety uważam, że wyszła totalna kaszana. Najsłabszy podkład kryjący z aptecznych produktów, o niebo gorszy od Vichy Dermablend, Avene Couverance, Pharmaceris kryjący, czy La Roche Posay korygujący. Ale od początku.
Podejść miałam do niego sporo, na różnych kremach, bazach, saute, z różnymi pudrami, bądź bez, słowem każda możliwa kombinacja, ażeby nie skreślić go na wstępie. Dodam, że stan mojej cery nie jest wcale zły i jestem przekonana, że fluid korygujący został stworzony z myślą o cerze zdecydowanie bardziej problematycznej, aniżeli moja. Ja swoja już w miarę ogarnęłam. Generalnie jest mieszana, strefa T ma tendencję do zaskórników, czasami wydziela trochę za dużo sebum, makijaż nie zawsze lubi się tutaj utrzymywać cały dzień, minimalnie rozszerzone pory na nosie, i brodzie, a policzki normalne, z delikatnym rumieniem. Naczynka przy nosie. Piegi. Bardzo jasna cera. Aktualnie dobrze nawilżona - niedawno robiłam badanie skóry. Tyle słowem wstępu.
Fluid Iwostin ma przepiękny jasny kolor 01. Lekko żółtawy, naprawdę godny polecenia, sam odcień naprawdę pięknie pasuje do mojej skóry - początkowo byłam więc pełna nadziei. Podkłady najbardziej lubię nakładać gąbeczkami typu beauty blender, tak też zazwyczaj testowałam Iwostin. Początkowo wygląda nieźle - krycie robi wrażenie, pięknie przykrywa rozszerzone naczynka, rumień, zmniejsza widoczność piegów i zaczerwienień przy niedoskonałościach. Wygląda to dobrze, wszystkie niedoskonałości zakryte. Pudrujemy, wychodzimy z domu, a tu nagle w ciągu dnia szok.
Patrzymy w lusterko i widzimy zupełny pogrom na twarzy. Pierwszym istotnym rozczarowaniem jest fakt jak ten podkład się warzy. Wchodzi w pory, podkreśla nierówności skóry, osadza się nieładnie na skrzydełkach nosa czy przy kącikach ust. Staje się zdecydowanie zbyt widoczny tam gdzie nie powinien. Jednocześnie, znika z tych miejsce, w których potrzebuję go najbardziej - czyli z nosa. Nagle nos praktycznie staje się pozbawiony podkładu... i wystaje taki czerwony rudolf na tle białej twarzy. Nie wiem czemu z nosa się ściera najbardziej, najszybciej, ale z policzków czy czoła też mu się zdarzało nieco znikać. Widoczne było to głównie na szaliku czy czapce. Zdziwiło mnie to o tyle, że wcześniej stosowałam podkłady mniej kryjące, często z obietnic producenta nie tak trwałe, a wypadały one znaczne lepiej w tym aspekcie. Niestety więc trwałość to jego drugi mocny minus.
Do plusów możemy zaliczyć SPF 30. Jest to też produkt niesamowicie wydajny. Właśnie zastanawiam się jak go zużyć, bo nie mam już siły na kolejne próby z nim. W ostatnim czasie używałam go jedynie na policzki bo tam wygląda najbardziej znośnie - tam przynajmniej się nie warzy - równocześnie kładąc na strefę T inny podkład. Trochę z tym zabawy, więc też nie do końca mnie przekonuje takie rozwiązanie, ale nie lubię wyrzucać czegoś, co kupiłam. Nie chce wiedzieć jak ten podkład wyglądałby na cerze typowo tłustej, bądź trądzikowej, z bliznami potrądzikowymi bądź z trądzikiem różowatym. Zwłaszcza po paru godzinach - jakoś sobie tego nie wyobrażam.
Niestety, ale ciężko o tym podkładzie napisać coś dobrego. Dodam, że ostatnio pasowały mi chociażby podkłady AA, więc nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań. Tak jak w miarę lubię Iwostin, tak ten produkt po prostu im nie wyszedł. Zresztą słyszę coraz częściej niepochlebne opinie o nim od klientów - zawsze albo że przesusza, że maska i sucha skorupa, albo że się warzy i spływa. A co to za podkład korygujący, który wygląda dobrze jedynie na normalnej skórze, bez niedoskonałości...
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie