Krem BB marki Nivea dostałam od znajomej, której kosmetyk totalnie nie przypasował pod względem koloru. Ja mam karnację jasną, ale nie typowo słowiańską, porcelanową, a jednak ciut ciemniejszą. Co prawda w swoim makijażu raczej sięgam po podkłady, ale jak już bibik trafił w moje ręce, to czemu nie, dawaj na twarz!
Kosmetyk ma kremową, ale jednocześnie lekką konsystencję. Pachnie ładnie, typowym dla marki zapachem granatowego kremu Nivea. Nie jest jednak inwazyjny i już po aplikacji nie jest wyczuwalny.
Kolor to faktycznie słaba strona tego produktu. U mnie dobrze wyglądał latem, kiedy skóra nabrała opalenizny. Dobrze dopasowywał się i nie odcinał od reszty ciała. Późną jesienią i zimą dawał już taki niezdrowy i dziwny czerwony ton. Można było się pobawić następnie nakładanymi kosmetykami, żeby trochę ten odcień zminimalizować, ale powiedzmy sobie szczerze - kto ma na to czas i chęci? A przy totalnie jasnej cerze nie wyobrażam go sobie wcale. Indianin murowany.
Aplikacja kremu, to kolejna droga przez mękę. Przede wszystkim skóra pod nim musi być dobrze nawilżona, ale pielęgnacja musi się porządnie wchłonąć, bo jakikolwiek film sprawia, że rozprowadzenie kremu robi się jeszcze trudniejsze. Bo ten gagatek robi plamy, maże się, smuży i ciastkuje. Nie lubi długiego rozcierania. Najlepiej szybkimi ruchami rozprowadzić go na twarzy i później docisnąć dłońmi. Przy dłuższym pocieraniu zaczyna się rolować, zostawiając cudowne dziury i prześwity. Fajnie, co? Na szczęście kosmetyki pudrowe dobrze z nim współpracowały, a pędzle nie kleiły się do twarzy.
Zapytacie - gdzie te plusy? Krycie ma raczej słabe, bardziej wyrównuje koloryt. Mi to osobiście nie przeszkadza, ponieważ właśnie na takie stawiam. W budowanie krycia raczej bym się nie bawiła z powodów wymienionych wyżej. Za to jak już sobie wypracowałam metodę aplikacji, to kosmetyk dawał fajny efekt. Przede wszystkim to ten typ, co się stapia ze skórą i nie jest na niej widoczny. Przez cały dzień, nawet w najgorsze upały, siedzi jak przyspawany. Nie migruje, nie wchodzi w pory i zmarszczki, nie wyciera się. Nie sprawia problemów podczas demakijażu. A po zmyciu cera wygląda dobrze, nie jest zapchana i pokusiłabym się o stwierdzenie, że faktycznie działa antybakteryjnie. U siebie nie zauważyłam długotrwałego utrzymywania matu, ale też nie wyświecał mi nadmiernie cery.
Krem znajduje się w plastikowej, matowej tubce zamykanej na zatrzask. Całość jest dobrej jakości, nic nie popękało, więc nie mam tu nic więcej do powiedzenia.
Graficznie szaleństwa nie ma, właściwie to tylko logo marki i napisy na jasnym tle, ale Nivea nie bawi się w rozbudowane grafiki. Jest czytelnie i schludnie.
Dostępność - nie mam pojęcia, bo jakoś nigdy te kremy BB w oczy mi się nie rzuciły. W cenach też się nie orientuję. Jednak wracać mimo wszystko nie zamierzam, bo trochę się z nim poużerałam. Niech ma ode mnie te 3 gwiazdki, bo jednak zużyłam do końca i latem dawał całkiem dobry efekt.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie