Dystyngowane, dla femme fatale lub Maleficent.
Te perfumy to mój perfumeryjny święty graal.
Po tym, jak 15 lat temu zakochałam się na zabój w klasycznym angelu, myślałam, że w kolekcji moich jesienno- zimowych zapachów na specjalne okazje nic mnie już w życiu nie czeka; że trafiłam na perfumy, na miłość- której po prostu nie da się przebić. Na taką, której nic innego nie dorówna. Miałam ochotę na skok w bok, jednak żaden kandydat nie był warty grzechu.
Do czasu, gdy powąchałam to cudo.
Nie mogłam oderwać nosa od nadgarstka nimi skropionego; gdy wróciłam do domu natychmiast zamówiłam jego pełnowymiarowe opakowanie. Nic innego się nie liczyło. Ani to, jak się rozwija, ani trwałość, ani dosyć wysoka (w stosunku do jakości) cena.
Musiałam go mieć jak najszybciej, natychmiast. A do rozbudzenia powyższej żądzy wystarczyło tylko pierwsze wrażenie. :) tak czasem w życiu bywa ;) czasem czuje się, że po prostu to jest TO.
Zapach jest olśniewający w swojej mrocznej, wytrawnej odsłonie.
Ma w sobie elegancję czarnego chanel, tajemniczość angela, i drapieżność niektórych aniołów i demonów z rodziny givenchy. Jest idealny.
Ale nie dla każdego.
W mojej ocenie to zapach zbyt dostojny, by ubierać się w niego po prostu do pracy.
To zapach na specjalne okazje. Widzę go na kobiecie ubranej na czarno, klasycznie, w czarnych wysokich szpilkach, prowadzącej czarnego mercedesa z tapicerką z ciemnobrązowej lub czarnej skóry, w drodze do eleganckiej restauracji z wystrojem w czarno- złotych kolorach, ciemnym drewnie, lub czarnym marmurze. Czerń, mrok i jeszcze raz mrok. Taki jest.
To zapach chłodny, budzący respekt i dystans.
Pachną tu migdały, bób tonka, i piękne, dostojne irysy. Całość spowija kropla, dosłownie mała kropelka jakieś bliżej niezidentyfikowanej słodyczy. Tak pachną LUKSUS i wysoki status majątkowy :)
To zapach, którego nie spodziewałam się znaleźć na półce w sephorze.
Ma taki potencjał, który z powodzeniem mógłby przenieść go na półki niszowych perfumerii, i ustawić obok nieprzyzwoicie drogich zapachów. I pasowałby tam doskonale.
Na całe szczęście ten zapach nie jest popularny.
Ale trzeba mieć odwagę go nosić.
Gdyby można było ubierać w zapach postaci filmowe, to w ten zapach ubrałabym Maleficent. Piękno, respekt, odmienność od reszty, może nutka obawy? To wszystko w jednej osobie, w jednym flakonie.
A jeśli mowa o skojarzeniach muzycznych, to klimat tych perfumów najlepiej odzwierciedla utwór i stworzony do niego teledysk "TAWK Deep in you"...;) prawdą jest również, że czuć w nim po prostu wyrafinowany sex.
Słabym punktem pozostaje trwałość, która naprawdę mogłaby być lepsza.
Mimo tego, tej jednej wady- jest mój na zawsze. Zawsze do niego wrócę.