Krem o konsystencji tępej, silikonowej bazy pod makijaż, może i jest to ukłon w stronę cer mieszanych/tłustych, ale nie za taką cenę...
Krem ten kupiłam już jakiś czas temu pod wpływem rekomendacji Red Lipstick Monster, polecała go kiedyś u siebie na kanale właśnie dla cer mieszanych/tłustych i co? I tak trochę średniawo, bo jak za taką cenę to rewelacji niestety nie ma.
Krem dostaniemy w Sephorze lub Douglasie, za standardową pojemność 50 ml przyjdzie nam zapłacić około 120 zł, więc zdecydowanie warto polować na promocje. Krem pięknie wygląda z zewnątrz. Przychodzi do nas zapakowany w niebieskim, kartonowym pudełeczku. W środku znajdziemy wielojęzyczne info dot. stosowania. Sam krem znajduje się w ładnym, elegnacko wyglądającym niebiskim słoiczku z białą zakrętką. Słoiczek optycznie sprawia wrażenie, że produktu, jest więcej. Krem jest włożony w jeszcze jeden słoiczek znajdujący się w środku. Czyli taki słoiczek w słoiczku. Sprytny zabieg producenta, mający na celu ciut oszukać konsumenta.
Po otwarciu krem jest zabezpieczony w środku białą wkładką, którą każdorazowo ściągam i zakładam ponownie. To akurat uważam za duży plus, zwłaszcza gdy pakujemy krem do torby i nie stoi on pionowo. Wkładka zabezpiecza przed umazaniem wieczka.
Krem jest bezzapachowy, producent pisze też, że nie uczula i nie podrażnia i z tym jak najbardziej się zgadzam. Szkoda, że nawet jakoś delikatnie nie pachnie, ale to już taka moja mała fanaberia. Krem jest bardzo gęsty i ma tępą konsystencję. Jego formuła przypomina mi silikonowe bazy pod makijaż. Trzeba nabrać trochę wprawy i nauczyć się, jak go rozprowadzać na twarzy. Zalecam najmniejszą potrzebną ilość. Krem Clinique ma biały, delikatnie zaróżowiony kolor, ale po rozprowadzeniu jest on totalnie nazauważalny na skórze.
Krem wygładza, lekko bluruje, pewnie to w dużej mierze przez swoją nietypową konsystencję, która wręcz wchodzi w pory. Po nałożeniu kremu cera jest matowa, wygładzona i przygotowana pod makijaż. Na mojej mieszanej cerze ciutkę przedłuża on efekt matu, ale nie jakoś spektakularnie. W dni kiedy nie nakładałam makijażu, a jedynie sam ten krem, zauważyłam, że mat został przedłużony o jakieś 2-3 godziny. Krem nawilża, ale jakoś dziwnie inaczej - po prostu przy tak tępej konsystencji jest to nieco inne uczucie niż w przypadku zwykłego, aksamitnego kremu. Makijaż trzyma się i wygląda przez cały dzień dobrze na tym kremie. Wspomnę jeszcze, że mam cerę mieszaną, w strefie "T" tłustą. Podczas aplikacji krem nie roluje się. Szkoda, że nie ma SPF-a, uważam, że w tej cenie powinien on go mieć.
Krem Clinique zużyję do końca. Mimo dziwnej, tępej konsystencji, jest on całkiem gęsty, a przez to także bardzo wydajny. Nakładając go tylko rano, wystarczy mi pewnie jeszcze na chwilę. Tak jak mówię, zużyję go do końca, ale z takim lekkim rozczarowaniem w stosunku do niego. Za tę cenę i gdy rekomenduje go jedna z najbardziej znanych polskich influencerek, po prostu liczyłam na coś więcej.
Zalety:
- nie uczulił, ani nie podrażnił
- ładne opakowanie
- nadaje się pod makijaż
- przy dłuższym stosowaniu nie zauważyłam, żeby mnie zapchał
- wydajny
- nawilża, ale przez tak specyficzną konsystencję jest to dziwne uczucie
Wady:
- cena, obecnie na rynku za dużo niższe pieniądze znajdziemy o wiele lepsze kremy!
- dziwna, tępa, jakby silikonowa konsystencja
- do aplikacji trzeba się przyzwyczaić, bo krem nie sunie gładko po twarzy
- kompletnie bezzapachowy
- brak SPF
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie