Fridge 1.0 Silky Mist Delikatny krem do twarzy

przetestowałam na trzy sposoby: 1. na mnie: cera mieszana, alergiczna, ze skłonnością do przesuszeń. pudło. ze wszystkich kremów fridge, które wydawały się być dla mnie odpowiednie (face the cream, water coat, happy cream, face innocence) ten wypadł najsłabiej. na pierwszy rzut oka matuje najlepiej z nich wszystkich, ale efekt ten nie utrzymuje się dłużej niż 2-3 godziny. rano po zastosowaniu tego kremu pojawiają się wypryski, czego nie zauważyłam po użyciu innych. nie odpowiada mi też zapach, ale to raczej rzecz gustu 2. mój facet z tłustą, trądzikową cerą. pudło. efekt podobny do tego na mnie 3. nie pozostało nic innego jak przetestować na młodszej siostrze ???? ma 14 lat, bardzo wrażliwą, alergiczną skórę i oznaki pierwszego trądziku. i tu w końcu zaskoczyło. żadnych uczuleń, 0 wyprysków. buzia świeci się tylko trochę po nałożeniu kremu, potem pozostaje matowa przez cały dzień, nie jest też tłusta. przejęła próbkę i z zapałem smaruje się silky mist rano i wieczorem. już chyba wiemy co dostanie na urodziny

Tak jak poprzedniczki przymierzałam się do Fridge od dłuższego czasu - przed kupnem powstrzymywała mnie cena. Końcem roku postanowiłam sobie pozwolić na kapkę luksusu i po przetestowaniu próbek padło na zakup Silky Mist. Krem dostajemy pięknie zapakowany, w sławnych już buteleczkach z perełką (dzięki której słychać kiedy krem podkrada mąż ;). Przechowywanie w lodówce według mnie jest wadą, ogórki kiszone obok ujmują mu luksusu, a i osobiście nie znajdowałam przyjemności w nakładaniu zimnego kremu na twarz, a miałam wyrażenie, że przez to dłużej się wchłania. Ale z tym faktem trzeba się liczyć, więc jedziemy dalej! Krem ma konsystencję gęstszego mleczka, przyjemny lekki, bliżej nieokreślony, świeży zapach. Na wchłonięcie przed makijażem musiałam chwilę poczekać, ale nie jakoś długo, prawie, żeby zjeść śniadanie, czy zrobić fryzurę. Pod makijażem zachowywał się dobrze, nie przeszkadzał, chyba, że podkład chciałam nałożyć za szybko, wtedy był mały error. Co do działania to cudów nie zauważyłam (chociaż pierwsze wrażenie po użyciu próbki było WOW!), aczkolwiek po tragicznych w skutkach dla mojej cery wakacjach obecnie jestem na etapie zadowolenia z jej wyglądu, obstawiam, że między innymi za sprawą tego kremu + Resibo + Foreo. Uważam, że zapewnia optymalny komfort, a nie przetłuszcza. Krem przyszedł do mnie początkiem grudnia, więc dzięki mężowi udało mi się go zużyć zgodnie z datą ważności, sama nie dałabym rady w tak krótkim czasie. Nie wiem czy od razu kupię krem ponownie, obstawiam, że najpierw skuszę się na inne próbki, a może przetestuję coś innego :)

Od dawna kusiła mnie marka Fridge, więc postanowiłam przetestować jeden z ich kremów. Ponieważ mam cerę mieszaną, świecącą się w strefie T, wybrałam silky mist. I jestem naprawdę bardzo mile zaskoczona. Nie dość, że krem koi moją naczynkową cerę, uspokaja ją, nie powodując zaczerwienień to jeszcze znacznie zmniejsza świecenie w strefie T, z czego jestem chyba najbardziej zadowolona. Bardzo polecam ten krem , szczególnie latem i bardzo szkoda,że jego przydatność to tylko dwa miesiące, bo pojemność jest spora.

Ja również od wielu miesięcy miałam markę Fridge na liście do testowania. Padło na Silky mist. Od jakiegoś czasu szukam produktów eco z prostym i krótkim składem oraz filozofią zero silikonów i innych śmieci. Fridge wpisuje się w ten kanon idealnie. Wszystkie kremy nalezy trzymać w lodówce co daje dodotkową pewność, że składy są na serio naturalne. Moja cera z wielką tendencją do zatykania przyjęła ten dość lekki krem z ulgą. Jest na serio z potencjałem. Fajnie ukoił spragnione policzki a strefie T dodał nawilżenia i trzymał sebum w ryzach. Solidna szklana buteleczka z dozownikiem oraz ozdobną kuleczką szkoda ze nie może stać w łazience i ciesztć oka tylko w lodówce i zniknąć w ciągu 2,5msc., cena 135zł do przyjęcia. Jedynie co mi w nim przeszkadza to zapach. Jest metaliczny. Tępy i nie czuję w nim ziół..Na szczęscie działanie mi to wynagradza.

Od dawna kusiły mnie produkty marki fridge. W pełni naturalny skład, konieczność przechowania w lodówce, krótkie składy - wszystko bardzo zachęcało do zakupu. Wszystko - poza ceną. Nie chcąc decydować się na zakup pełnowymiarowego produktu, który mógłby okazać się zupełnie niedopasowany do mojej cery zdecydowałam się na zakup próbek. Krem silky misy był przeze mnie wypróbowany jako pierwszy. Ilość kremu w próbce starczyła mi na 8 dni aplikacji rano i wieczorem. KONSYSTENCJA/DOZNANIA: krem ma lekką konsystencję, białą barwę i lekki roślinny zapach. Bardzo szybko się wchłania i dość dobrze rozprowadza się po twarzy. Aplikacja zimnego kremu z lodówki okazała się przyjemniejsza niż myślałam (jestem z natury zmarźluchem i lubię wszystko co cieplutkie). DZIAŁANIE: krem utrzymuje przyzwoity poziom nawilżenia. Nie nadaje się na srogie mrozy czy dla skóry przesuszonej, ale u mnie wczesną jesienią sprawił się bardzo dobrze. Ma też niespodziewany, ale bardzo duży plus: świetnie utrzymuje podkład na twarzy. Mogłam stosować o połowę podkładu mniej. Krem nie zostawia tłustej powłoki, ale też nie matowi twarzy. Ponieważ nie zawiera silikonów nie uzyskamy także przyjemnego uczucia idealnie gładkiej twarzy. PODSUMOWUJĄC: jest to najtańszy z oferowanych przez producenta kremów, a mi przypadł do gustu dużo bardziej niż dwa razy droższe produkty. Świetnie trzyma się na nim podkład i jest przyjemny w używaniu. Poziom nawilżenia jest optymalny dla mojej cery. Nie pomógł co prawda w walce z niedoskonałościami, nie zmniejszył zaczerwienienia, nie wpłynął w żaden sposób na zmarszczki, ale ponieważ producent tego nie obiecywał to i ja nie tego oczekiwałam. Ja pewnie do niego wrócę.