Jesus del Pozo Halloween EDT 

To zapach, który lubię – ma w sobie coś intrygującego i nietypowego. Kojarzy mi się z czymś tajemniczym, jak wieczorny spacer po mieście w chłodny dzień. Jest słodki, lekko pudrowy i bardzo charakterystyczny. Ale muszę przyznać, że mam w otoczeniu osobę, której ten zapach zdecydowanie przeszkadza – więc nie zawsze po niego sięgam, mimo że sama czuję się w nim dobrze. Jak pachnie (po ludzku, nie jak w perfumerii): Na początku czuć coś świeżego i trochę kwiatowego – jakby bukiet z fiołków i lilii. Potem zapach robi się bardziej słodki, lekko kremowy, nawet trochę jak puder. Ma w sobie coś dziewczęcego, ale nie dziecinnego. Końcówka jest cieplejsza, taka przytulna – i zostaje długo na skórze. Opakowanie: Fioletowy płyn wygląda bardzo fajnie, ale sam flakon ma trochę plastikowe wykończenie, szczególnie ta srebrna podstawa. Jest lekki, prosty i wygodny, ale nie daje wrażenia luksusu – bardziej “codzienny”, trochę młodzieżowy. Podsumowanie: Halloween to zapach, który może się podobać, ale też może podzielić. Ma swój styl – niepowtarzalny, trochę nostalgiczny. Ja go lubię, choć wiem, że nie każdemu w moim otoczeniu wpadł w nos. Jeśli szukasz czegoś innego niż typowe perfumy drogeryjne, to może być ciekawy wybór – tylko najlepiej najpierw przetestować na sobie i… zapytać, czy nikogo nie drażni!

Od wielu lat pryskam się tym perfumem, ale kiedyś był mocniejszy i trwalszy, niestety to się zmieniło i teraz jest lekko bardziej „rozwodniony”. Mimo to, zapach ten to mój personalny hit, sprawdza się świetnie. Zapach ten daje mi neutralne/chłodne odczucia, zdecydowanie na pierwszy plan wysuwają się nuty fiołka, konwalii. Jest w nich coś unikalnego, nieuchwytnego, kojarzącego się tajemniczo. Bardzo intrygujący zapach, świeży, ale zarazem czuć lekko kadzidlane nuty w tle, coś jak mirra i drzewo sandałowe. Dodatkowo, flakon przywodzi na myśl jakiś tajemniczy, magiczny eliksir zatknięty srebrnym korkiem. W tym zapachu jest pewna klasa, nie znajdziemy tu cukierkowej słodkości czy orzeźwiających nut cytrusa. Mimo wszystko myślę, że jest to zapach unikalny, ale przyjemny. Dostałam za niego nawet parę komplementów :)

Używałam go wiele lat temu gdy studiowałam. Wówczas był to zapach niecodzienny bo łączył świeżość z ciepłem mirry i odrobiną wanilii. Przypominał mi wzburzone bałtyckie morze jesienią. Świeżość w nim walczy z ciepłem, jest w nim też wyczuwalna czasem jakaś metaliczna nuta i wiatr. Całą kwiatową kompozycję zaokrągla wanilia i mirra nadając lekko tajemniczy ton. Kiedyś był to killer, dziś już niestety jego moc rażenia jest mniejsza.

Naprawdę wygląda ładnie. Ten fiolecik jest przyjemny i kojarzył mi się z fiołkami. Ale zapach nie jest fiołkowy i właściwie nie wiem jaki jest. Z niczym mi się nie kojarzy. Tuż po nałożeniu jest właściwie średnio przyjemny, ale szybko zmienia się w coś delikatnego, ale znów trudnego do opisania. Troszkę mydlany? Myślę, że gdybym nie miała nic innego, to mogłabym używać tej wody toaletowej, choć odbiega daleko od moich ulubionych gorzkich cytrusów i liści pomidora. Nie wiem dla kogo, nie wiem na jaką porę roku. Jest tak subtelny, że dla każdego i na każdą porę. Pomimo, że to nie mój garnek ryb (znacie to powiedzenie not my kettle of fish), to dam 5 gwiazdek, bo trudno się tu przyczepić. Może tylko trwałość mogłaby być lepsza. Ale zawsze można się spryskać ponownie.

Muszę przyznać, że nie należę do jakiś bardzo dobrych znawców perfum czy wód zapachowych. Kupując je najczęściej kieruję się głównie swoją intuicją i tym, jakie nuty zapachowe mogą wydawać mi się trafione w mój gust. Mimo to moja chęć testowania i eksperymentowania w sprawie kosmetyków nie ustaje i czasami mam ochotę na spróbowanie czegoś, co z pozoru wydaje mi się nietrafione do końca dla mnie zwłaszcza, że na ten moment nie znalazłam jeszcze zapachu idealnego, którego nie będę chciała zastąpić niczym innym. Recenzowany perfum o dość wpadającej w pamięć nazwie Halloween otrzymałam w prezencie od mojej mamy, która sprawiła go sobie ale który nie do końca finalnie jej odpowiadał i oddała mi go w połowie buteleczki. Ja posiadam ten o pojemności stu mililitrów, którego cena regularna wynosi około stu dwudziestu złotych. Sam flakon jest bardzo prosty graficznie natomiast jest to jakaś jego moc i spora zaleta ponieważ jak wiadomo prostota zawsze będzie się bronić sama. Opakowanie jest szklane i umieszczone na srebrnej podstawce na której znajdziemy logo producenta. Nuty tej wody toaletowej śmiało określiłabym jako orientalne i mroczne zarazem, Czuć tutaj pewną tajemniczość i nieoczywistość jednocześnie połączoną z elegancją. Podstawa z uwielbianego przeze mnie kadzidła czy drzewa sandałowego robi swoje, przyciąga i zwraca uwagę. Szczerze mówiąc bałam się, że woda ta będzie bardziej ciężka i przytłaczająca, natomiast na szczęście nic bardziej mylnego. Kosmetyk jest kobiecy, kwiatowy i orientalny, na swój sposób uwodzicielski i idealny raczej na większe wyjścia niż na co dzień. Dodatkowo bardzo dobrze u niego z trwałością. Halloween to woda toaletowa o nieoczywistych nutach z ciekawą podstawą w formie kadzidła. Ostatecznie bardzo mi się podoba, doceniam nie tylko za ciekawy zapach ale i za bardzo dobrą trwałość. Zdecydowanie mogę polecić tę propozycję.

Po przygodzie z pięknym, lecz wyjątkowo ulotnym zapachem "Blossom" nie planowałam bliższego zapoznania z innymi propozycjami marki Jesus del Pozo, jednak podczas pobytu w drogerii zaintrygował mnie fioletowy kolor flakonu w charakterystycznym kształcie odwróconego kielicha. Tytuł "Halloween" sugeruje zapach ostry, jaskrawy, a w niektórych reklamach opisuje się go nawet, o dziwo, jako orientalny. Tymczasem wita nas fiołek, który pozostaje z nami od początku niemal do końca. Na samym początku orzeźwiają go nuty morskie, natomiast po chwili przeistacza się w zapach typowo lądowy i spokojny z wyczuwalną konwalią. W tej kompozycji zapach się stabilizuje i towarzyszy nam już do końca. Perfumy zarówno pod kątem kolorystyki flakonu, jak i woni nasuwają mi skojarzenia z "Éclat d'Arpége", jednak zapach Lanvin wydaje mi się bardziej harbaciany i radosny, podczas gdy "Halloween" to bardziej sentymentalna i eteryczna propozycja. Gdyby uznać "Éclat d'Arpége" za herbatkę u cioci, to "Halloween" byłby jej wspomnieniem. Jedna z recenzujących osób porównała te perfumy do ramki ze zdjęciem kogoś, kto nie wróci, i uważam, że to idealnie zobrazowanie ich charakteru. Zapach faktycznie ma w sobie coś cmentarnego, jednak nie mam tu na myśli typowego przygnębienia. To wymiar nostalgiczny, melancholijny, wręcz mistyczny. Nie męczy, ale nie jestem pewna, na jaką okazję bym go przeznaczyła. Raczej pozostałby formą delektowania się tą oryginalną kompozycją w domu, ponieważ w moim odczuciu jest zbyt delikatny na specjalne okazje, a na co dzień w dłuższej perspektywie zbyt by mnie jednak dołował (szczególnie jesienią).

Woda o fioletowym kolorze wlana w ładny szklany flakonik z srebrnymi elementami. Zapach świeży, kwiatowy. Długotrwały. Nie duszący. Wiosenny, letni. Zakochałam się w próbce i musiałam zakupić sobie perfum. Nie żałuję. Polecam.

Perfumy Halloween od J. del Pozo to zapach inny, nietypowy, zapach którego nigdy wcześniej nie czułam w innych perfumach. Jest orzeźwiająco-kwiatowy, trochę słodki, ale nie cukierkowo, co to to nie. Ma w sobie oryginalne tony. Może nie są to perfumy, których używam na co dzień, ale jako odskocznia od czasu do czasu. Zapach jest lekko zimny, ale fiołkowy. Flakonik jest przyjemny dla oka, zaokrąglony, mimo nazwy Halloween nie kojarzy mi się ze wspomnianymi w poniższych recenzjach nagrobkami, czy zniczami. Bardziej kojarzy mi się z eliksirem, takimi flakonikami horoskopiar, czy fanek astrologii. Trochę jak dla wróżki. Razem z fioletowym kolorem wewnątrz flakonika wygląda charakterystycznie.

Już tak mam z perfumami, że zawsze mnie nudzą albo po jakimś czasie zaczynają drażnić, boli mnie od nich głowa i źle się w nich czuje, a z Halloweenem jest inaczej. Mogę nim pachnieć dzień i noc (psikam nim nadgarstek przed położeniem się do łóżka) Jest lekki, trochę jakby chłodny ale i ciepły, świeży ale i otulajacy i miły. No coś wspaniałego. Pasuje na codzień i większe wyjścia, taki uniwersalny. Mojemu mężowi bardzo trudno jest dogodzić zapachowo, a kiedy poczuł na mnie Halloween sam z siebie niepytany pochwalił, że pięknie pachnę - a to o czymś świadczy. Wydaje mi się, że najbardziej pasuje na wiosnę, wtedy pięknie rozkwita, jak przyroda budząca się do życia. Jeśli chodzi o flakonik, no cóż widziałam ładniejsze, gdyby nie polecenie przez ekspedientkę w Hebe, pewnie bym na niego nawet nie spojrzała ale chodzi tu o wnętrze a to jest piękne. Edit: niestety stało się to czego się obawiałam, zastanawiam się co mi się w nim tak podobało, gdyż obecnie powoduje u mnie ból głowy i to straszny :( Chyba już do niego nie wrócę i wyślę dalej w świat. Duszący, mega drażniący, powodujący mdłości. Kobieta zmienną jest ;) ale i tak zachęcam do testów.

W perfumach szukam frezji. Dobrze się z nią czuję. I tu ona jest i jest też drzewo sandałowe. I ta kompozycja już mnie urzeka. Delikatna, owocowa, słodka. Ale potem czuję jaśmin i banan, które zaczynają wygryzać słodkość i wkraczają duszącym, płytkim zapachem. To mnie drażni. W sumie jest to bardzo lekki, letni zapach. Ale trwały. Buteleczka prosta ale bardzo intrygująca. https://ladybeatrycze.blogspot.com/

Piękna buteleczka kojarząca się z magicznym eliksirem kryje bardzo oryginalny zapach. Perfumy kupiłam w ciemno, ale nie żałuję na początku mogą się wydawać troszkę duszące ale z czasem perfum nie jest tak bardzo intensywny. Zapach jest trwały i wyczuwalny dla otoczenia. Ten zapach jest intrygujący i tajemniczy. Halloween otula ciało i fakt jest to zapach mistyczny.

Miałam okazję przetestować próbkę tych perfum, którą otrzymałam do zakupów w gratisie. Zapach jest w porządku, ale nie spodobał mi się na tyle, żeby kupić pełnowymiarowe opakowanie. Perfumy nadają się na dzień i na wieczór, nie są zbyt intensywne, przynajmniej u mnie. Trwałość dosyć średnia, zapach szybko się ulatnia. Nie ukrywam, że chciałam wykończyć szybko tą próbkę, bo mam inne perfumy, które zdecydowanie bardziej lubię.

Opakowanie śliczne ale sam zapach choć na początku wydaje się być przyjemny to za chwilę robi się nie do wytrzymania. Po całym dniu z tym zapachem byłam bardzo umęczona i z trudem powstrzymywałam się od wymiotów, a niestety nie miałam się go jak pozbyć. Mam do niej taki wstręt, że ciężko mi w ogóle na nią patrzeć, najgorsza perfuma jaką miałam.

Jest to drugi zapach w mojej skromnej kolekcji do którego często wracam. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jego cena. Zapach zamknięty jest w pięknym flakonie, jest trwały, uwodzicielski ,intrygujący a zarazem tajemniczy. Nuty jaśminu, frezji i konwalii zdecydowanie pobudzają zmysły. Dodatek mirry i drzewa sandałowego nadaje intensywności temu zapachowi. Dla mnie jest to zapach przepełniony erotyzmem. Polecam go kobietom zdecydowanym i tajemniczym.

Kupiony w Hebe, na promocji pod wpływem impulsu. Trochę zalatuje Lanvin Eclat d'arpege. Zapach jest piękny. Świeży ale z lekką pikanterią :). Trwałość bardzo zadawalająca: skóra 7/8h, ubranie - czuć na drugi dzień. Zapach (jak dla mnie) zarówno na dzień jak i na wieczór. Wzbudza zainteresowanie :). Polecam testy osobą które lubią świeże zapachy z nutką pikanterii.

Miało być zalotnie, a jest zimno i ponuro. Zapach kupiłam pod wpływem namowy koleżanki, która używa go od lat i na niej pachniał dokładnie tak, jak opisuje go producent. Tajemnicza mgiełka z wyraźnymi nutami bukietu chłodnych kwiatów. Naprawdę cudo. Z racji tego, ze na mnie większość perfum ładnie się rozwija, postanowiłam spróbować czy i ten zapach tak ładnie się zachowa na mojej skórze. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że jest zimno i zwyczajnie...Na koleżance było czuć naprawdę kwiatowy bukiet, a na mojej skórze zapach rozkwita, ale w kierunku bardzo zimnej wiązanki cmentarnej. Nie jest zły i na letnie wieczory fajnie się sprawdza, ale ja oczekuje od perfum czegoś więcej. Projekcja jest bardzo słaba, zapach jest mocno bliskoskórny i jak dla mnie zimny. Za zimny. Nie ma w nim tej tajemniczości o która mi chodziło. Wyczuwam ogórkowość i orzeźwienie zamiast woalu mistycyzmu. Szkoda, bo zapach należy do klasyków. Nie skreślam go, bo jest poprawny, ale ochów i achów na pewno nad nim wznosić nie będę. Trwałość również poprawna około 6/7 h. Liczyłam na bardziej halloweenowy klimat i większe emocje. Flakon ładny, wyglada jak szklana kopuła. Ot taki zachowawczy dzienniaczek dla fanek świeżych zapachów. Cena bardzo ok.

Pośród tylu pochlebnych opinii, zaczęłam się zastanawiać nawet, czy ja miałam okazję testować ten sam zapach... Mnie nie powalił, raczej przeciętny, ani w nim nic zmysłowego ani tajemniczego. Widocznie ten zapach nie jest dla mnie, niczym mnie nie zaintrygował na tyle, by chcieć go używać. Zapach raczej delikatny, chociaż po nazwie Halloween spodziewałam się czegoś bardziej ekscentrycznego. W sumie dobrze, że miałam miniaturkę tego zapachu, bo żałowałbym wydanych pieniędzy na duży flakon.

Trafiłam na niego przypadkiem. Zapach? Niebanalny, nieoczywisty, piękny. Zachwycił mnie i musiałam go mieć w swojej kolekcji. Towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Obecnie jest jednym z moich ulubionych. Do tego fajny design. Fakt cena nie jest jakaś męka niska, ale warto odżalwac , żeby ją kupić.