Iossi Maseczka 'Żurawina i dzika róża z czerwoną glinką' 

Maseczka pozostawia cerę miękką i nawilżoną. Koloryt cery jest wyrównany, a zaczerwienienia przy cerze naczynkowej są przygaszone. I to tak naprawdę było dla mnie najważniejsze, wiec maseczka spełniła swoje zadanie. Dużym plusem maseczki jest prosty i naturalny skład. Zapach jest pudrowy. I choć nie przypadł mi do gustu, jest jeszcze do przeżycia. Cena jest wysoka, ale zawsze można polować na promocje ;-)

Produkt zamknięty jest w szklanym słoiczku o pojemności 120ml. Sam proszek pachnie delikatnie, po rozrobieniu z hydrolatem przybiera lekko kwaskowy zapach, nie jest jednak intensywny i nie drażni podczas nakładania. Świetny skład, połączenie glinek i ekstraktów, niby proste, a genialne! Przygotowanie maseczki jest bardzo proste, wystarczy wymieszać z hydrolatem, można dodać także kilka kropli oleju. Konsystencja jest kremowa, gęsta. Skóra po użyciu .. nie mogę się na nią napatrzeć! Chyba żadna maseczka nie oczyściła mi tak porów i to po pierwszym użyciu. Do tego skóra jest lekko napięta i nabiera takiego ładnego, jednolitego koloru. Dla mnie bomba! Moja mieszana, problematyczna cera jest jak najbardziej na tak! Zapraszam na mój IG: lawendowepudelko.

Iossi to marka, której składy bardzo mi odpowiadają i stosuję coraz więcej ich produktów od kiedy zmieniłam pielęgnację na naturalną. Mam cerę wrażliwą, naczynkową, skłonną do niespodzianek z zapchania i podrażnień. Jestem na etapie, że wiem co mi szkodzi, co działa i robię sama maseczki glinkowe z dodatkiem olejów i hydrolatów. Do tej maseczki aktualnie dodaję hydrolat, którego używam i kilka kropli serum olejowego Avebio (dzięki niemu maska tak szybko nie wysycha, nie trzeba jej też co chwilę pryskać hydrolatem). Efekt jest fantastyczny! Skóra miękka i miła w dotyku, promienna, pory zupełnie oczyszczone! I mam na myśli efekt od razu po zmyciu maski. Wg mnie, jest to najlepszy produkt Iossi, nie mam do niego żadnych uwag. Opakowanie, wydajność (1 łyżeczka wystarcza na dokladne pokrycie twarzy i żuchwy), łatwość nakładania, zmywania. I efekty. Ta maska działa.

Bardzo fajny, naturalny produkt. Maseczki z glinkami to moje odkrycie ostatniego półrocza. Nie mam za bardzo porównania z podobnymi produktami tego typu, ale: 1. Maseczka ma ładny, naturalny, wegański skład. 2. Jest w szklanym słoiku, w sam raz do zero-waste. 3. Twarz po tej maseczce jest gładka, oczyszczona, nawilżona, nabiera jakiegoś takiego ładnego, zdrowego koloru. Półtorej łyżeczki proszku rozrabiam z łyżeczką wody, dodaje kilka kropli oleju z dzikiej róży (żeby tej różaności nie było za mało :D). Wychodzi z tego taka kremowa, nieco lejąca maseczka, którą łatwo nakłada się na twarz. Według mnie pachnie paskudnie. Może to urok wszystkich czerwonych glinek, ale jej trzymanie na twarzy nie jest zbyt przyjemne. Nie lubię maseczek, które zasychają - za bardzo łaskoczą mnie w twarz. Zmywanie to katorga, wielki bałagan w łazience, ale po czerwonej glinie nie spodziewałam się niczego innego. ;) Jednak wygląd skóry po jej zastosowaniu wynagradza te wszystkie niedogodności.