Kosmetyk kupiony trochę przypadkowo - w drogerii trwała promocja 2+2 gratis, a ja nie miałam pomysłu na ostatni produkt. Rozmyślałam, wybrzydzałam, aż trafiłam na idealne combo w postaci tej maski. Nie dość, że do skóry dojrzałej, to jeszcze glinkowa i oczyszczająca, świetna sprawa dla tłustej cery po czterdziestce.
Skład produktu jest bogaty i naturalny, od razu zaznaczam, że trzeba go zużyć w ciągu czterech miesięcy od otwarcia. Obecnie szata graficzna wygląda nieco inaczej niż w zgłoszeniu.
Maseczka to drobno zmielona glinka o beżoworóżowym kolorze zamknięta w szklanym słoiczku zabezpieczonym banderolą. Na sucho ma trochę nijaki zapach, lekko pudrowy, glinkowy. Po dodaniu wody czuję aromat olejków eterycznych, ale jest on bardzo delikatny. Maseczki używam wyłącznie z wodą. Najpierw wyszłam z założenia, że dodawanie hydrolatu czy olejków zaburzy ocenę produktu i chciałam sprawdzić, jak się sprawuje solo, bez innych dodatków. Działa tak rewelacyjnie, że zostałam już przy samej wodzie, której zapewne daję ciut za dużo, ponieważ maseczka po wymieszaniu nie jest gęstą pastą, ma raczej rzadką, wodnistą postać. To rozwiązanie bardzo mi odpowiada, dzięki temu nakładam miksturę super cienką warstwą, która zaczyna zasychać w mgnieniu oka. Dorzucam wtedy resztę mieszanki, ona również schnie raz dwa. Czasem spryskuję jeszcze twarz wodą w sprayu, a czasem zostawiam suchą glinkę na twarzy. Troszkę nie rozumiem, o co chodzi z tymi zaleceniami, aby nie dopuścić do wyschnięcia maseczki. Trzymam ją na buźce maksymalne 15 minut i, jak wspomniałam, czasem zraszam wodą, a czasem nie i nie widzę różnicy w działaniu ani zmywaniu kosmetyku. Ta moja rzadka paciaja zmywa się bez najmniejszego trudu samą letnią wodą, nawet gdy jest już zaschnięta na wiór.
Wydajność całkiem całkiem. Jednorazowo producent zaleca użycie dwóch łyżeczek glinki. Różnie się później nabiera, raz trochę wiecej raz mniej, ale o ile nie są to łyżeczki czubate proszku powinno wystarczyć na jakieś dwanaście zastosowań. Cena mimo wszystko wysoka, ale zdecydowanie warto polować na promocje.
Jakie są największe plusy? Po zmyciu maseczki rezultaty są widoczne i wyczuwalne. Twarz jest rozjaśniona, oczyszczona, zmatowiona, ma równy koloryt. W dotyku jest gładka, niemal śliska. Cieszy mnie uczucie delikatnego napięcia i ściągnięcia skóry, to mi się jeszcze po żadnej maseczce nie zdarzyło. Cery suche mogą to odebrać jako dyskomfort, ale moja przetłuszczająca się była zachwycona. Nie jest to napięcie spowodowane ekstremalnym oczyszczeniem, raczej takie z gatunku uelastyczniających, ujędrniających. Szkoda, że ten efekt nie utrzymuje się przez cały dzień, nie mogę się napatrzeć, jak świeżo (i młodziej) wygląda moje oblicze. Po tej maseczce, jak rzadko, lubię swoje odbicie w lustrze.
Zgadzam się w całej rozciągłości, że jest to kosmetyk idealny do cery dojrzałej, która pod każdym względem wygląda lepiej: bardziej napięta, świetnie oczyszczona, jasna i uspokojona. Wiele razy czytałam o antyoksydacyjnym i przeciwzmarszczkowym działaniu czerwonego wina w kosmetykach, ale jest tu tyle dobra i składników aktywnych, że rezultaty to z pewnością praca zespołowa. Pomimo wielu wyciągów roślinnych i olejków eterycznych nic mnie nie uczulilo ani nie podrażniło, ale wiadomo, że to kwestia indywidualna.
Jestem zachwycona dziełem Iossi, czeka już na mnie drugi słoiczek granatu i wina w proszku. Gorąco polecam dojrzałym cerom, zwłaszcza tłustym, pozostałe lub po prostu bojące się uczucia ściągnięcia zawsze mogą dorzucić coś treściwego do składu.
Maseczka opisana jest jako ujędrniająco-oczyszczająca i ja się z tym w 100% zgadzam.
Fajne są takie odkrycia, niby przypadek, a jakby na nas czekał.
Zalety:
- Wygładza, napina, wyrównuje koloryt
- Oczyszcza, matowi
- Łatwo się zmywa
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie