Missha Pure Source, Cell Sheet Mask 'Mango' Maseczka w płachcie z ekstraktem z mango

Przy zakupie tej maseczki postanowiłam, że zrobię sobie wieczorny rytuał pielęgnacyjny bez pośpiechu, sam relaks :). W związku z tym przed jej aplikacją dokładnie oczyściłam twarz oraz wykonałam peeling enzymatyczny, aby pozbyć się martwej warstwy naskórka. Zapach maseczki jest naprawdę piękny, słodki i owocowy - zupełnie jak obrany owoc mango. Dzięki temu maseczka wspaniale relaksuje i daje poczucie niesamowitego komfortu. Jest również bardzo wygodna w użyciu, gdyż nie brudzi i nie sprawia problemów przy aplikacji. Zaaplikowana na twarz płachta bardzo miło koi i ochładza skórę, pozwalając odczuć ulgę. Ilość esencji w saszetce jest raczej skromna - wprawdzie wystarcza na aplikację na twarzy przy użyciu płachty, ale już brakuje jej na szyję i dekolt. A szkoda. Niestety, nie zauważyłam spektakularnych efektów po jej zastosowaniu - moja cera wyglądała tak samo, jak przed jej użyciem. Skóra wprawdzie była odczuwalnie bardziej miękka, ale raczej miała na to wpływ wilgoć esencji, niż jej działanie - szczególnie, że następnego dnia moja cera wręcz błagała o nawilżenie. Efekt był zatem krótkotrwały. Jedynie z czym bardzo dobrze sobie poradziła ta maska, to zaczerwienienia, które znacznie zniwelowała.

Jetem wielką fanką owocu mango, więc maseczka miała spore wyzwanie jeśli chodzi o kwestie zapachowe - na szczęście pachnie świeżo obranym dojrzałym mango - zapach zdecydowanie uprzyjemnia aplikację! Sama maseczka nawilża twarz, koi ją jeśli jest podrażniona, a także niweluje zaczerwienienia. Promienna cera to efekt po zdjęciu maski. Niestety na minus u mnie uczucie lepkości skóry po zdjęciu płachty i wklepaniu resztek esencji.

W przejściu pór roku często trudno o idealną skórę, temperatura szaleje zmieniając się diametralnie od rana do wieczora, powietrze jest a to suche a to zbyt wilgotne, do tego smog i kapryśna cera gotowa. Sięgam głównie po maseczki nawilżające lub odżywiające i w tym przypadku padło na mango. Maska sama w sobie jest grubsza co jest bardzo na plus miło się dopasowuje do twarzy, zapach jest bardzo zrównoważony nie wyczuwam aromatów chemicznych a równocześnie nie znika. Samo użycie bardzo przyjemne, ilość esencji przeciętna raczej nic nie zostaje w opakowaniu. Działanie oceniam uwzględniając również stan cery następnego dnia. W tym przypadku wielkiej radości nie było. Cera była mało nawilżona, zaczerwienienia wydawały się bardziej widoczne a nawet miałam wrażenie że jest ich więcej. Mimo zastosowania nawilżaczy i oleju z pestek malin skóra sprawia wrażenie ściągniętej i odczuwam dyskomfort. Z uwagi na powyższe nie powrócę do nieskutecznego mango.

Maseczka nie dokonała jakiejś wielkiej rewolucji na mojej twarzy, jednak jej aplikacja była bardzo przyjemna dzięki pieknemu zapachowi oraz działaniu kojącemu. Za taką cenę (8 zł) warto zastosować i pozwolić sobie na chwilę przyjemności. Maseczka nie podrażnia, nieżle nawilża.

Całkiem przyzwoita maseczka. Może nie zrobiła na mojej twarzy rewolucji, ale w zasadzie nie mogę narzekać. - nawilża. Nie mogę powiedzieć, że jakoś wyjątkowo, ale skóra jest odżywiona. - dobrze trzyma się na twarzy i jest wygodna - pięknie pachnie - można dostać ją stacjonarnie i przez internet w przyzwoitej cenie - nie uczula, nie podrażnia (chociaż w trakcie trzymania jej na twarzy czułam lekki dyskomfort w okolicach oczu, to minął zaraz po zdjęciu płachty)

Maseczek w bawełnianym płacie przetestowałam naprawdę sporo i do tej pory tylko dwie marki oczarowały mnie na tyle, bym regularnie do nich powracała. Oczywiście Missha zalicza się do tego skromnego grona, a maska z ekstraktem mango jest absolutnie moją ulubioną z całej serii. Po pierwsze - płat wykonany jest porządnie, z dobrej jakości bawełny. Nie rwie się i idealnie przylega do twarzy. Jest również odpowiednio nawilżony - nie kapie z niego nadmiar esencji, a maska na twarzy nie wysycha. Maska z ekstraktem z mango przede wszystkim ma działanie nawilżające, co da się odczuć w ciągu kilku minut od aplikacji maski. Po zdjęciu bawełnianej płachty buzia jest niesamowicie rozpromieniona, jej koloryt jest zdecydowanie bardziej wyrównany, a zaczerwienienia mniej widoczne. Nawilżenie jakie daje maska jest genialne i nie jednorazowe - maska zaaplikowana raz w tygodniu, swoje efekty na skórze zachowuje co najmniej 3 dni. Produkt świetnie koi podrażnienia, a także przyjemnie chłodzi, sprawiając prawdziwy relaks po upalnym dniu. Produkt mnie nie uczulił, nie wywołał reakcji trądzikowej, a mam do tego skłonności. Dodatkowo - maska pachnie obłędnie! Zapach świeżego, dojrzałego mango sprawia niesamowitą przyjemność podczas rytuału pielęgnacyjnego. Podsumowując - maska z ekstraktem z mango jest fantastycznym dodatkiem pielęgnacyjnym. Zapewnia regenerację i nawilżenie cery nawet przy regularnie stosowanych terapiach przeciwtrądzikowych, powodujących osłabienie i łuszczenie naskórka. I choć przetestowałam również wersje z ryżem, granatem, kwiatem lotosu i masłem shea, ta z mango skradła moje serce niesamowitym zapachem i to po nią najchętniej sięgam.

Bardzo miła w użytkowaniu maseczka o przecudnym zapachu. Płachta idealnie przylega do twarzy, podczas noszenia (przez 15-20 min, jak zaleca producent) daje przyjemnie chłodzący efekt. Po upływie przewidzianego czasu maseczkę należy zdjąć, a pozostałą na twarzy esencję delikatnie wklepać. Po zastosowaniu skóra jest przyjemnie mięciutka, widać nawilżenie i ukojenie oraz lekkie rozświetlenie. Uczucie orzeźwienia utrzymuje się przez chwilę po zdjęciu maseczki, co jest niesamowicie przyjemne, Dla mnie ogromnym atutem jest również zapach dojrzałego mango, który czuć po zastosowaniu maseczki. Plusy: - zapach (soczyste mango) - działanie (spełnia obietnice producenta) - cena (9 zł to nie wiele jak na tak dobrze działający produkt) - aplikacja (super prosta, wystarczy wyjąć z opakowania, nałożyć na twarz i zrelaksować się przed ulubionym serialem) - poczucie orzeźwienia Minusy: - nie zauważyłam