Po zachwycie mleczną maską Sericala(mój włosowy mleczny budyń <3) postanowiłam wypróbować inne ich warianty, właśnie skończyłam recenzowaną teraz Placentę, a w łazience czeka Keratina.
Po Placencie bardzo dużo oczekiwałam w kwestii skóry głowy-liczyłam na baby hairs i poprawę jej nawilżenia, bo w ostatnich miesiącach mój skalp zaczął trochę kaprysić. Na długości oczekiwałam jedynie nawilżenia i podtrzymania dobrej kondycji moich włosów-te mam w miarę bezproblemowe, jedynie zimą trochę suche.
Dla mnie maska do włosów to produkt ,,bardziej", dlatego zawsze nakładam ją na całą długość i skórę głowy, owijam ręcznikiem, podgrzewam suszarką i trzymam 30-40 minut. Bez sensu jest dla mnie spłukiwanie jej po kilku minutach, chyba, że robiłam z niej szybką odżywkę gdy nie miałam nic innego pod ręką, a musiałam w pośpiechu ogarnąć czuprynę, aby łatwo się rozczesywała.
Masek używam dwa razy w tygodniu, włosy myję praktycznie codziennie.
Na długości nie zauważyłam większych efektów-włosy łatwiej się rozczesywały, były gładsze, ale nic poza tym. Nie poprawiła ich kondycji, czasami podczas jej używania musiałam odżywić włosy czymś bardziej emolientowo-nawilżającym. Nie, że wierzę w odżywienie i regenerację włosa, ale w nawilżenie już tak-jak znajdujecie podczas sprzątania jakieś wypadnięte włosy na dywanie to czy jest on jakiś bardziej zniszczony? Nie, raczej bardziej suchy. Włosów nie da się naprawić, ale można je uchronić przed zniszczeniem i zatrzymać w nich nawilżenie. I z tym ta maska sobie radzi słabo, brakuje jej emolientów.
Poza tym gdy jej użyję to włosy po niej są lekko matowe i bez życia oraz objętości. Myję włosy rano, przed maską używam dobrze oczyszczających szamponów, a i tak zazwyczaj po wysuszeniu były tak nijakie, że kończyły w kucyku lub warkoczu. Do tego nieco przyspiesza przetłuszczanie.
Jednak mimo słabego działania na włosy polubiłam ją za coś innego-fenomenalny wysyp baby hair i wzmocnienie włosów przed wypadaniem. Podczas jej używania wyskoczyło mi mnóstwo nowych włosków, moje zakola bardzo ładnie i obiecująco zarosły, mam głowę całą w antenkach! Nie biorę żadnych suplementów na włosy(jedynie tran w kapsułkach, bo mam słabą odporność), nie stosuję wcierek i innych przyspieszaczy wzrostu, bo mi szkoda na nie czasu i zawsze zapominam ich używać. Więc taki wysyp baby hair to na pewno sprawka Plancety. Do tego nieco zmniejsza wypadanie i dobrze nawilża oraz uspokaja skórę głowy, poprawia jej stan.
Konsystencję ma idealną-gęstą, ale kremową, świetnie rozprowadza się we włosach, za to uwielbiam Sericale. Nie spływa z nich, ale też łatwo się z nich wypłukuje podczas spłukiwania maski pod bieżącą wodą.
Pachnie dosyć dziwnie, zielono-trawiasto, kiedyś miałam taką maskę Mila Hair Miracle i zapach jest bardzo podobny. Specyficzny, ja go nie lubię.
Opakowanie całkiem wygodne, chociaż do takiego litrowego słoja mogliby dorzucić pompkę. Szczelnie się zakręca i je bardzo wydajne, ja miałam ją chyba od kwietnia.
Zaznaczam, że kupię ponownie, bo jeśli będę potrzebowała wysypu nowych baby hair to wiem, że ona mi pomoże :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon