Slava Zaitsev Maroussia EDT 

Perfumy Slava Zaitsev,Maroussia na początku mają bardzo mocne otwarcie przez 30 minut wyczuwalny jest mocny ogon,potem perfumy robią się łagodniejsze,na plus zasługuje trwałość na skórze 8 godzin je wyczuwam,a na ubraniach nawet 2 dni.W perfumach wyczuwam nuty goździka,bergamotki brzoskwini,konwali róży,jaśminu z czasem wyczuwam w perfumach tzw.mydłową nutę.Bardzo podoba mi się flakon,dawno nie widziałam tak pięknego flakon perfum.Bardzo pozytywnie jestem zaskoczona tymi perfumami.

Zacznę od tego, że gdyby ten zapach powstał współcześnie, uchodziłby za pachnidło niszowe, zdecydowanie. Ma niezaprzeczalny retro wydźwięk, który ja w perfumach bardzo lubię - sprawia on, że dany zapach ma zawężone grono odbiorczyń, a co za tym idzie - nie pachnie nim co druga osoba. Przechodząc do zapachu - jest surowy - mam tu na myśli pewną powagę, dystans - nie widzę go kompletnie na nastolatce czy kobietce typu urocza trzpiotka. Nie wyczuwam żadnych pojedynczych nut - całość jest świetnie zmiksowana i ja czuję po prostu łąkę pełną skoszonej trawy, późnym latem, gdy zioła i kwiaty są w rozkwicie. Czuję też bardzo delikatny niuans kadzidła, jednak zioła i kwiaty zdecydowanie wiodą prym. Zapach nie ewoluuje szczególnie - po prostu osiada na skórze i w niezmienionej postaci trwa ze mną w zasadzie do wieczora - nie jest nachalny, ale obecny. To piekne perfumy, jeśli ktoś nie boi się pachnieć inaczej - nostalgicznie, dystansująco, oryginalnie. Trzeba mieć na niego nastrój.

Witam, dla mnie ten zapach jest retro. Takie nuty były modne w ubiegłym wieku. Nie dziwi mnie, że wiele młodych osób odrzuca ten zapach. Dla nas to zupełnie obce zapachy. Te zapachy nie są już modne. To, że komuś się spodobają - to nie jest zależne, od tego, że ktoś do nich dojrzał, a ktoś nie. Wiele osób będzie dobrze je odbierać, z sentymentu. Wiele osób będzie je źle odbierać, również dzięki wspomnieniom. Dzieci mogły pamiętać ciotki, babki odziane tymi perfumami podczas różnych okoliczności: komunie, pogrzeby, śluby. Określając zapach: znajduje się tu połączenie wielu nut, czuć tu akcenty owocowe, kwiatowe, czuć coś na pograniczu kadzidła czy też nuty mydlane. Czuć gorzką pomarańczę, białe kwiaty - typowe nuty w latach 90tych. Czuć coś odświeżającego (z czasem ta swieżość przemija) i kadzidlanego. Są wielowymiarowe. Specyficzne. Po paru godzinach zapach robi się bardziej gorzki, czego osobiście nie lubię. Pachnie chemicznie (jak szampon) z gorzkim wydźwiękiem. Nie kupujcie w ciemno. Oceniam je na podstawie zapachu z bloterka. Perfumy nie przeszły do dalszego etapu - nie wypróbuję ich na skórze. To nie mój typ :). Nie odrzucają mnie (na początkowym etapie), ale nie chcę nimi pachnieć. Wydają się dosyć trwałe. Dla kogo: dla osób, które lubią zapachy retro, szukających czegoś innego niż zapachy typu gourmand i zapachów rozsławionych, wygrywających rankingi. Raczej żadnej nastolatce się nie spodobają. Czy nadają się do pracy? W mojej ocenie: nie. Współpracownik drażniłby mnie tymi perfumami, odebrałabym go nieprofesjonalnie. Może nadają się na spacer, na świeżym powietrzu, w alejkach parkowych może by się dobrze komponowały z otoczeniem kwiatów. Jakie pory roku? Wszystkie poza upalnym latem.

Znam perfumy od ponad 25 lat. Jako nastolatka w szkole podstawowej i liceum kupowałam podróbkę w drogerii - Kalinka. Oryginał zakupiłam w Niemczech po maturze, kiedy to zarobiłam duże pieniądze na zbiorze owoców. Po wielu latach zakupiłam znowu Marusię i wspomnienia wróciły. Kocham ten zapach. Należy on do tych, które się kocha albo nienawidzi. Ja go kocham. Nie ma drugiego takiego zapachu. Jak dla mnie jest taki mroczny, seksowny, słodki ale nie ciężki, bardzo otulajacy, tajemniczy. Raczej orientalny i niespotykany. U mnie jest bardzo trwały. Cena jest bardzo przystępną, bardzo. Polecam brunetkom.

Szczerze to nie rozumiem kobiet które zachwycają sie tymi perfumami.. Miało być retro, a dla mnie sa one pogrzebowe. Muszę szczerze przyznać, że te perfumy nie pachną, a wrecz śmierdzą zgnilizną. Głównie wyczuwalny jest jaśmin, a ja nie lubię jaśmin perfumów. Marzyło mi się mieć tanie retro perfumy a wyszla porażka! Uwaga: Te perfumy Mogą spodobać się tylko czarownicą

Zapach, który korzy mi się z luksusem lat 70, to był szczyt luksusu, na codzień było ,, być może".Wróciłam z ciekawości , sentymentu do tego zapachu po latach, flakon ten sam, czerwona cerkiew ze złotymi wykończeniami, wykonany z grubszego szkła, platikowa zakretka, przeciętny atomizer.Co do zapachu jest zdecydowanie retro i nie nadaje się dla młodych dziewczyn.Jest to słodki orient, w oddali czuje róże i inne kwiaty., odrobine piżma, które podbija kwiaty. Duży plus za to, ze zapach choć już niemodny, ewoluuje na skórze i co jakiś czas pachniemy nim inaczej.Cena około 50 zł za pojemność 100 ml, także perfumy są tanie i warte wypróbowania, bo zapewne niedługo będze je ciężko upolować, jak Nikitę, tego samego twórcy, jednak w fioletowej cerkwii.Trwałość zapachu oceniam na bardzo dobrą.

Kupiłam bo butelka ładna no i promocja...kobiety kochają promocje. Niecierpliwa, otworzyłam zanim dotarłam do domu. Carska Rosja, przepych i Anna Karenina. Mój obraz Rosji to bogactwo i luksus. Z nieznanych mi powodów założyłam, że Maroussia będzie takim własnie luksusem. No i co? Otóż nieco się rozczarowałam. Pierwsze starcie było rzeczywiście uderzające wręcz dzikie...przyjemne. Gdyby tak zostało do końca i ja bym została...wielką fanką. Czas złagodził dzikość, odebrał zapachowi przepych i niezmierzone pole do popisu. Maroussia w efekcie końcowym jest rzeczywiście mydłem. Może nie takim zwyczajnym, które można dostać w każdym supermarkecie ale fakt pozostaje faktem. Czasem wracam, tak z ciekawości, bo może za którymś z kolei razem przepych będzie towarzyszył mi do końca dnia :)

Jakieś 20 lat temu zlewała się nim moja mamcia i postanowiła mnie nim uraczyć- niestety nie trafiła w moje gusta. Ni to słodycz ni to puder ni orient. Faktycznie lekko kadzidlany z domieszką róży i lekką nutą ambry. Taki przyciężkawy i zupełnie do mnie nie pasuje. Co ciekawe u mojej mamy wybija lekką słodycz pomarańczy i czerwonych owoców u mnie niestety pachnie zimno jak stal i czuje że mnie przytłacza.

Wiele już napisano o tym zapachu. Jako wielbicielka oryginalnych, a nawet kontrowersyjnych zapachów, musiałam spróbować poznać się z osławioną Maroussią. Co ja w niej czuję ? Trochę wszystkiego, o czym można przeczytać na forach. Pierwsza minuta to rzeczywiście coś tandetnego i taniego, takie PRLowskie klimaty... po tej szybkiej i nieprzyjemnej rundce pojawia się kadzidełko. Ale wcale nie cerkiewne kadzidło i stęchłe drewno, raczej kadzidełko z India Shopów w latach 90-tych. A potem już tylko mydło, a raczej ziołowy szampon (chyba tak pachniał szampon brzozowy). Na mnie trwałość tylko do 3 godz. Trochę mnie ten zapach rozczarował, aż taki piękny ani melancholijny nie jest. Nie jest też landrynkowy ani waniliowo - pudrowy (jak to dziś często bywa), za to (jednak trochę oryginalny wśród dzisiejszych zapachów jest) daję trochę na wyrost 4*. Kupiłam 15 ml na próbę i z czystej ciekawości ... i raczej nie zakładam zakupu kolejnych flakonów. Legenda Maroussi obrosła w takie mity, a to zwykła dziewczyna... Zapach jest trudny, może drażnić otoczenie. Naprawdę nie kupujcie w ciemno, jest to zapach mocno specyficzny, myślę ze na świecie może ok. 5% ludzi uzna go za ładny, resztę będzie dusił. Szkoda się narażać otoczeniu ;)

Perfumy niepodobne do obecnego drogeryjnego chłamu, ale czyż tylko z tego powodu należy je krytykować? Zapach piękny, może odrobinę za słodki, ale to już jak kto woli. Wspaniała korzenna, wibrująca głębia. W żadnym wypadku nie kojarzy mi się z socjalizmem, PRL-em, czy nawet ruskim bazarem. Dla kobiet pewnych siebie i nie bojących się iść pod prąd.

Okropne perfumy! Żałuję, że je kupiłam, a skusiłam się po recenzjach. Owszem, widziałam zdania "Albo kochasz, albo nienawidzisz", ale w moim przypadku przy kontrowersyjnych zapachach zazwyczaj było "WOW". Jednak nie tym razem. Perfumy pachniały dosłownie tanim wschodnim bazarem i przyprawiały mnie o ból głowy. Naprawdę się zawiodłam.

Nie potrafię tak pieknie pisać o poszczególnych elementach tego zapachu, ale moge stwierdzić, że uwielbiam! Czytałam tutaj recenzje i pomyslałam, że to może mi sie podobac.... i nawet bez wcześniejszego wąchania, kupiłam bo był tani, więc nie rozpaczałabym nad ewentualna stratą. Ma w sobie coś frywolnego, bezczelnego.....znowu kupię :)

Albo kochasz, albo nienawidzisz. Nie można przejśc obojętnie. Dla mnie są monumentalne, tajemnicze i bardzo charakterystyczne. Najciekawszy jest początek, gdzie wyraźnie czuję coś ziołowego, zimno kadzidlanego w sensie kościelnym. Później jest bardzo słodko, ale jest to słodycz dość specyficzna, mroczna i głęboka, nic z optymistycznych landrynek. Uzależniają, wciągają, zmuszają do myślenia ;) Pobudzają wyobraźnię, na pewno nie są łatwe. Kontrowersyjny zapach, który uwielbiam. Najpiękniejsza w jesienne pochmurne i w zimowe śnieżne dni. Trwałość bardzo dobra, cena atrakcyjna, nieadekwatna do tak wysokiej jakości perfum. Dla osób o mocnej indywidualności. Piękne! Używam tego produktu od: 3 lata Ilość zużytych opakowań: 3 x 100 ml.

o mały włos, a kupiłabym w ciemno. i żałowałabym. nie są aż tak okrutnie złe, ale nie podobają mi się. nie umiem ich nosić. kojrzą mi się z Habanitą. dość wyraźnie czuć ziołową nutę, skórę, miód, jakąś wódkę. nie mam skojarzeń z bajkowym wschodem. jeśli już, to ze wschodnim bazarem pod Moskwą, jakąś Swietłaną z niebieskim cieniem na oczach, sprzedającą koce i garnki. sorry, ale nie potrafię na siłę doszukać się w tych perfumach czegokolwiek niesamowitego. pachną staro, trochę za staro jak na 21 wiek. poza tym, są ekspansywne, wulgarne. to taki rodzaj nieeleganckiej ekspansji, ekspansji lekkich obyczajów. i ja nie czuję się dobrze w takim towarzystwie. a więc dziękuję bardzo, ale nie chcę ich mieć. Używam tego produktu od: rok temu Ilość zużytych opakowań: odlewka

Przyznam, że opisy na wizaz.pl skłoniły mnie do zakupu Marusi. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy otworzyłam perfumy i popsikałam się nimi. Nie mają w sobie nic ze wschodniej tajemnicy, nie mają w ogóle ładnego zapachu, a już nie wspomnę, że nie czuję w niej nawet zapachu cerkwi. Woń jest drażniąca, rusko-bazarowa, aż boję się powiedzeć - pachnie tanio. Bardzo tanio. Aż szkoda. Zapach męczy, ma dziwny smrodek, jakiś taki zakurzony, mdły, kiczowaty. Na domiar złego, co u mnie było jednak plusem, totalnie nietrwała. Mój tż źle zniósł ten zapach, nie wyobrażam sobie, że Marusia może ekscytować mężczyzn. Ale są różne gusta. Ja wyrzuciłam. Używam tego produktu od: miesiąc Ilość zużytych opakowań: kilka psiknięć, potem kosz na śmieci.

Dzięki wymianie nabyłam 10ml odlewki tych perfum.Przyznam szczerze że byłam strasznie ciekawa bo opinie są względne.Już w czasie odpakowywania z koperty czytałam zapach,choć były oklejone folią,później szybki psik na nadgarstek i troszkę zawiedziona bo poczułam alkohol i jakąś taką ostrą nutę (typową dla lat 90) ale teraz po ułożeniu się na skórze mógłby śmiało konkurować z perfumami Dior czy Chanel,czysta kobiecość,elegancja,bogactwo,przepych...tak mi się kojarzy :) Zdecydowanie dla pewnych siebie kobiet +30 Coś w sobie mają i podoba mi się "to coś" Trwalosc mysle ze super,bo mineły juz prawie 3 h a ja nadal mocno wyczuwan. Polecam spróbować ;)

Zapach bardzo wymagający. Wyniosły, niedostepny, aksamitno - kadzidlany, słodkawo-gorzki. Nie mam skojarzeń z ubranymi w chusty babami z targu. Raczej z kobietą po 30 w czarnym miękkim płaszczu. Na pewno nie poprawiaja nastroju, są melancholijne. Uwielbiam je wieczorami z lampką wina podczas kameralnego spotkaia w gronie przyjaciół. Dla mnie nie są jedyne, sa natomiast wyjątkowe. Używam różnych zapachów, zwykle niszowych i budzących skrajne emocje. Znowu za nimi tęsknię..... za tą niedostępnością, wyniosłością, emocjami.... Używam tego produktu od: 2 lata z przerwami Ilość zużytych opakowań: 2 x 100 ml i niezliczona ilość psiknięć

Z góry przepraszam jeśli kogoś urazi moje porównanie, ale Maroussia kojarzy mi się tylko z pieśnią " Agni Parthene". Nawet nie wiem co więcej napisać, nie wiem czy to zapach piękny, czy ładny, czy warty noszenia. Tak samo jak nie każdy lubi chóry prawosławne, tak niekażdy polubi Maroussie. I znów, wiem, że to tak nieelegancko porównać religię, jej klimat do perfum, ale co zrobić gdy tylko takie mam skojarzenia? Maroussia to nie jest smutny zapach, to zapach radości, ale właśnie takiej radości o jakiej mowa w "Agni Parthene". Pozycja, która nie celowała w klimat prawosławnej świątyni, pasuje tu moim zdaniem lepiej niż propozycja Cdg (mimo, że Zagorsk chyba bardziej mi się podoba). Używam tego produktu od: 2 lata Ilość zużytych opakowań: kończę 1