Hada Labo Tokyo Moisturizing Facial Sheet Mask Głęboko nawilżająca maska na tkaninie

Próbowałam wiele maseczek do twarzy i to jest mój hit. Mam skórę wrażliwą, ze skłonnością do atopii i ta maseczka sobie świetnie z nią radzi. Bardzo fajnie nawilża, odświeża skórę i koi. Nie uczula, nic złego się nie dzieje. Używałam wiele razy i na pewno będę kupować w przyszłości.

Maska Hada Labo Tokyo to miły dodatek do całej linii kosmetyków tej marki i bardzo podobny w działaniu, zapachu i konsystencji do białego kultowego lotionu. Kto zna lotion, nie będzie się spodziewał niczego innego oprócz pogłębionego nawilżenia dzięki warstwie okluzyjnej płachty. Zapach jest taki sam, lekko chemiczny. Ja go lubię w lotionach i mi nie przeszkadza, ale nie należy się spodziewać zapachu japońskiej wiśni. W przeciwieństwie do lotionu nie ma kontrowersji co do kraju produkcji - Made in Japan (choć napisy z tyłu po polsku i ang). Sama płachta jest bardzo dobrej jakości, dobrze można ją dopasować dzięki trzem nacięciom po każdej stronie twarzy, co nie jest normą w tego typu produktach. Wielkość dla mnie też prawie idealna, ciut z niska na czole. To ważne, żeby dobrać maskę do wielkości twarzy, bo nadmiar płachty powoduje niewskazane rolowanie a jak jest za mała, to wiadomo. W tym przypadku mniej też muszę nacinać w okolicy oczu, nosa i ust, co jest bardzo miłe. U mnie w Rossmanie nie wyprzedaje się tak szybko, więc często mogą ją znaleźć w promocji około 9,99. Jest dobrze nasączona, nie ma ogromnego nadmiaru płynu, co jest wygodne. Sam płyn jest też bardziej żelowy, więc się nie rozlewa przy wydobywaniu z opakowania. Maska nie wysycha w ciągu zalecanych 15 minut, więc można ją potrzymać trochę dłużej. Po zdjęciu zostawia żelową powłokę, która średnio wsiąka. Ja lubię ten efekt, zamykam kremem i to wystarczy na koniec dnia. Podsumowując - będę do tej maski wracać, gdyż lubię markę za sprawdzone działanie nawilżające, zresztą zgodne z zapewnieniami producenta. Niczego więcej ani nie obiecują ani nie należy się w przypadku tej maski spodziewać.

PŁACHTA Maska znajduje się w saszetce, która bardzo łatwo się otwiera, nie są potrzebne nożyczki. Płachta jest średniej grubości, biała i gładka bez żadnych nadruków. Nie jest złożona milion razy, przez co nie ma problemu z rozłożeniem jej. Ma dużo nacięć, ale one są jakby złączone na końcach i w razie potrzeby trochę ciężko się je rozrywa. Materiał ma idealnie wycięte dla mnie otwory na oczy i usta, a nawet była nieźle dopasowana na brodzie, z czym zazwyczaj mam problem. Mogłaby być jedynie centymetr lub dwa szersza po bokach na policzkach. KONSYSTENCJA Esencja jest przezroczysta, ma raczej wodnistą, lekko żelową konsystencję. Mało jej zostało w opakowaniu. Płachta jest solidnie nasączona, ale nie kapie z niej ani nie ścieka na szyję. Dobrze trzyma się twarzy. Producent zaleca nałożyć ją na 15 minut, jednak wysycha na tyle wolno, że można trochę przedłużyć czas aplikacji. ZAPACH Maska ma przeokropny zapach. Maksymalnie chemiczny, przywodzi mi na myśl wizytę u dentysty. Po opakowaniu liczyłam na delikatną woń wiśni, którą uwielbiam, a tu taka niemiła niespodzianka. DZIAŁANIE Po zdjęciu płachty skóra się świeci. Pomimo wklepania resztek esencji i upływu czasu została strasznie klejąca warstwa, co było dość nieprzyjemne. Na szczęście nie zapchała ani nie spowodowała wyprysków. Maska bardzo dobrze nawilża (cera mieszana w kierunku suchej), i to jest super, ale... to wszystko. Nic więcej nie robi. Nie podrażnia i nie uczula. Jeśli komuś zależy głównie na tym, żeby maska nawilżyła, ten produkt może się u niego sprawdzić. Jednak ta klejąca powłoka jest uciążliwa i warto o tym pamiętać przy decyzji o zakupie.

Maseczki od Gada Labo trafiły w moje ręce na jednej z promocji w Rossmanie. Produkty tego typu stosuję pare razy w tygodniu i cały czas jest co testować. Po rozdarciu plastikowego opakowania w nos uderzył mnie chemiczny, nieprzyjemny zapach, który towarzyszył mojej skórze przez kilkadziesiąt minut po zakończeniu pielęgnacji. Maski same w sobie były z grubego materiału pełnego esencji. Dużym zaskoczeniem okazało się dla mnie wycięcie - naprawdę pasowała! Wyjątkowo nie musiałam powiększać otworów na oczy. Po upływie 15 minut ściągałam maseczki i wklepywałam resztę esencji w twarz zgodnie z zaleceniami producenta. Nie pozostawiają lepkiego, nieprzyjemnego filtru. Czułam że moja skóra (sucha i dość problematyczna) jest naprawdę mocno nawilżona i miększa. Jeśli mogłabym coś ulepszyć w produkcie to zdecydowanie jego skład. Doceniam, że nie ma w nim kompozycji zapachowej, ale ta kwestia jest też do dopracowania. :)

Zakupiłam z polecenia i nie zawiodłam się. Po maseczce twarz jest nawilżona i rozjaśniona, wyraźniej wypoczęta. Stosuje raz w tygodniu po peelingu chemicznym i jestem zadowolona.

Traktuje tę maseczkę jak zastrzyk nawilzenia po głebokim oczyszczeniu kwasami i maska z glinka, Wówczas sprawdza się rewelacyjnie, nie zmywam jej po zdjeciu maski, nawilza na kilka dni, najlepiej byloby ja sotsować dwa razy w tygodniu by efekt sie dluzyej utrzymywał,

W środku znajdziemy obficie nasączoną płynem maseczkę w płachcie koloru białego. Jest ona miękka i elastyczna. Zapach lekko alkoholowy, więc niezbyt przyjemny, ale nie jest intensywny. maseczka jest idealnie dopasowana, dobrze też przylega do skóry, nie przesuwa się, użytkowanie jej jest bezproblemowe. Skóra po jej użyciu jest przyjemnie miękka i delikatna w dotyku, dobrze nawilżona. Maseczka nie podrażnia skóry. Jednak za tę cenę (powyżej 10 zł) oczekiwałabym lepszego efektu.

Jestem wielką fanka lotionu z tej firmy, nie wyobrażam sobie bez niego codziennej pielęgnacji, dlatego prędzej czy później musiałam spróbować i maseczki, która wydawało mi się, że będzie super skondensowanym nawilżaczem, dużo mocniejszym niż lotion. No i nie bardzo. Nawilża, jest przyjemna w nakładaniu i zapachu, dobrze wycięta, porządnie nasączona, ale nie dała nic więcej niż przeciętna koreańska maseczka nawilżająca, nawet daleko jej do tych lepszych. Będzie w promocji to może jeszcze po nią sięgnę i spróbuję w połączeniu z jakąś zmpułką, może spróbuję wersji czerwonej, jest tylko poprawnie, więc trochę się rozczarowałam, ale może to wina mojego nastawienia i oczekiwań od Hada Labo.

Mam mieszane uczucia, co do tej maseczki. Po jej użyciu, a dałam jej dwie szanse, jak nie trzy, nie widziałam żadnych spektakularnych rezultatów. Dobrze się ją nakładało, przylegała do buzi, nie 'odklejała się'. Po zdjęciu buzia jest nawilżona, ze względu na to, że są resztki maski na twarzy, jednak ja mam dziwne uczucie, nie zmywam resztek tak jak to jest napisane na opakowaniu, ale mam uczucie, że te resztki zasychają i tworzą niefajną fakturę na twarzy... Jak za tą cenę nic nadzwyczajnego.

Maseczka znajduje się w jednorazowej saszetce z prostą, minimalistyczną szatą graficzną. U góry opakowania znajduje się nacięcie dzięki któremu łatwo i bez użycia nożyczek można otworzyć opakowanie tradycyjną metodą "szast- prast". W środku znajdziemy obficie nasączoną płynem maseczkę w płachcie koloru białego. Jest ona miękka i elastyczna, więc łatwo ją rozłożyć i dopasować do twarzy. Zapach lekko alkoholowy, więc niezbyt przyjemny, ale nie jest intensywny. Do mojej twarzy maseczka jest idealnie dopasowana, dobrze też przylega do skóry, nie przesuwa się, użytkowanie jej jest bezproblemowe. Po upłynięciu czasu podanego przez producenta czyli 15 minut nadal jest dość mokra. Skóra po jej użyciu jest przyjemnie miękka i delikatna w dotyku, dobrze nawilżona. Maseczka nie podrażnia skóry. Jednak za tę cenę (powyżej 10 zł) oczekiwałabym lepszego efektu. Zdecydowanie znam bowiem maski w płachcie z tego pułapu cenowego, które dają lepszy efekt. Tak, że tutaj mamy jedynie czwórkę. Nie wrócę bo w takiej cenie zwyczajnie znam lepsze maseczki w płachcie.

Nawilża i ratuje skórę po słońcu, po wysuszeniu, nawilża i odnawia skórę po ciężkim dniu oraz działaniu zewnętrznym. Ma lekką konsystencję, jest dużo płynu w opakowaniu więc resztę można użyć na szyję i dekolt. Maseczkę nakłada się na kilka minut w trakcie których można się odprężyć. Po zdjęciu skóra jest jak nowa, bardzo nawilżona i miękka. Bardzo polecam jets to jedna z lepszych maskę na płachcie jakie używałam

Jest sporo dużo lepszych maseczek, nawet w Rossmanie ( np. A'pieu) nie mówiąc już o Hebe. Wady: -sztywna, twarda płachta odstawała od skóry - dość szybkie wysychanie na brzegach -BRAK NAWILŻENIA Zalety to jedynie: -dostępność -nie podrażniła

Trafiłam na nią podczas kuracji na trądzik, która bardzo wysusza skóre i od tego czasu jest to moja ulubiona nawilżająca maseczka. Skórę po niej mam intensywnie nawilżoną. Przynosi ulgę przesuszonej cerze.

Maseczkę zakupiłam na promocji w Rossmannie! Od dawna miałam na nią oko od kiedy czytałam o niej pozytywne recenzje na wizażu. Maseczka doskonale nawilża cerę w krótkim czasie, ma świetny design opakowania, jest bezzapachowa. Resztę substancji nawilżających wystarczyło na nawilżenie skóry dłoni, szyi i nóg, dzięki czemu bez dwóch zdań mogę stwierdzić, że maseczka jest wydajna. Jestem zadowolona z efektów - skóra twarzy nawilżona.

Muszę przyznać,że maska krzywdy mi nie zrobiła,ale nawilżyć to tak nawilżyła jak przeciętny krem. Zapach neutralny. Płachta ok,mogła by być troszkę dłuższa po bokach i na szyi,ale całkiem dobrze się trzymała. Produktu dosyć dużo,nawet resztę z opakowania nałożyłam na szyję i dłonie. Po zdjęciu cera mocno nawilżona,lekkie uczucie podrażnienia,ale do wytrzymania.Ale niestety rano praktycznie nic nie zauważyłam spektakularnego.

Kolejny ulubieniec wprost z Japonii ;) Moim zdaniem to najlepsza drogeryjna maska nawilżająca ! Efekt ukojenia i odżywienia skóry jest natychmiastowy. Maska ma postać porządnie, nasączonej bawełnianej płachty - żelowego płynu/serum jest na tyle dużo, że bez problemu można natrzeć im całą szyję i dekolt, idealnie dopasowuje się do kształtu twarzy, nie zsuwa się, nie spada, nic z niej nie kapie przez co możemy swobodnie się poruszać ... Co do zapachu to powiedziałabym, że jest bardzo neutralny . Po ok.15-20 minutach i zdjęciu maski skóra jest rozświetlona, wygładzona, mięciutka i mega nawilżona - wygląda na bardzo wypoczętą, dosłownie jak po profesjonalnym zabiegu pielęgnacyjnym. Maska nie podrażnia, nie uczula ani nie zapycha, świetna dla cer wrażliwych i skłonnych do alergii. Produkt w pełni warty swojej ceny, funduje ją sobie raz w tygodniu i muszę przyznać, że kondycja mojej cery znacznie się poprawiła :) Polecam!

Spotykając często świetne opinie na temat kosmetyków japońskich skusiłam się na tą maseczkę w rossmanie. Cenowo jak na maseczki na tkaninie całkiem w porządku, opakowanie przyjemne dla oka, aż nie było mi żal wydawać pieniążków. Stosowałam już trochę masek na tkaninie, byłam bardzo zadowolona, tutaj spodziewałam się kolejnej rewelacji i niestety ale takowej nie przeżyłam. Jeśli chodzi o rzeczy praktyczne to jest rzeczywiście chyba jedną z najlepiej "powycinanych" masek, bo można ją dopasować jak najdokładniej na twarzy. Nawet pod wpływem mówienia nie przesuwa się i nie zapowietrza jak inne. W opakowaniu znajduje się ponadto tyle serum, ze spokojnie można je jeszcze wykorzystać po aplikacji maseczki - dlatego nie wyrzucajmy od razu opakowania. Pod względem efektów - nic rewelacyjnego nie zauważyłam. Buzka była rozświetlona, miękka, wygładzona i lekko nawilżona. Nie fajnym uczuciem był efekt ściągnięcia twarzy po wklepaniu resztek serum. Podsumowując za cenę około 10 zł, mamy modną japońską maseczkę na tkaninie. Za tę cenę osobiście mam inne maseczki które w większym stopniu wpływają chociażby na poziom nawilżenia skóry.

Ach co ta maska robi z buzią.. Niejedną maskę na tkaninie już wypróbowałam a uważam, że ta jest jedną z lepszych dostępnych w drogerii i do tego w rozsądnej cenie. Już sam design saszetki przyciągnął moją uwagę: typowe, biało-czerwone barwy Japonii i w tle kwiat wiśni, przemawia do mnie bardzo :) Sama maska jest miękka i trochę mniejsza niż inne tkaniny jakich używałam do tej pory. Dla mnie to plus, bo akurat wymiarowo dopasowała się do mojej twarzy od czoła po samą brodę. Otwór na oczy także jest dobrze dopasowany do mojej twarzy - nie za mały i nie za duży, skóra pod oczami także skorzystała:) Serum jest bezbarwne, rzadkie i lekko żelowe. Dzięki żelowej konsystencji skóra robi się lepka i tkanina dobrze się przyczepia oraz nie przesuwa na twarzy. Ma delikatny, ładny zapach, który podczas noszenia przestaje być wyczuwalny, ale umila aplikację. Ilość koncentratu jest odpowiednia i na tyle duża, aby zaaplikować dodatkowo na szyję i dekolt całkiem hojną warstwą. Jakby tego było mało to wystarczyło mi na twarz i szyję następnego dnia jako serum przed makijażem. Wydajność oceniam więc dobrze. Trzeba tylko pamiętać, że kiedy nakładamy serum na dekolt, to później koniecznością jest nałożenie kremu (nie od razu, ja czekam jakieś 15-20 minut), w przeciwnym razie lepkość pozostaje i bluzka klei się do ciała. Krem sprawia, że lepkość całkowicie u mnie znika a pozostaje tylko gładkość i miękkość skóry :) Skoro już o efektach mówię to tutaj widzę same plusy: wygładzenie, nawilżenie, niesamowite rozświetlenie, delikatne napięcie skóry i zniwelowanie linii mimicznych. Podkład wyglądał tego dnia pięknie, trzymał się długo i zebrałam sporo komplementów :) a to wszystko w cenie promocyjnej w Rossmannie 9,90zł. Cena więc nie poraża a działanie jest widoczne i trwałe. Powiem nawet więcej - ta maska jest lepsza od niejednej droższej maski na tkaninie, której miałam okazję użyć. Na pewno zrobię zapas przy kolejnej wizycie w drogerii, bo efekt mnie zachwycił :)