Czyste Piękno Maska w płacie 'Siła jadu żmii' 

Hydrożelowa maseczka Czyste piękno z jadem z żmii. Po otwarciu opakowania maseczka pięknie pachnie różami, ale tu już zaczyna się kłopot, ponieważ maseczkę ciężko wyciągnąć z tego opakowania. Zaczyna się rozrywać, jak chciałam złapać ją palcami. Ciężko się ją też nakładało bo ciągle zjeżdżała z twarzy, samo jej "noszenie" też do przyjemnych nie należało. Czułam się tak jakbym miała jakąś glutowatą papkę na twarzy. Po ściągnięciu skóra się lepiła, więc porażka.

Jak sroka połakomiłam się na różową brokatową maseczkę w niewygórowanej cenie w Biedronce (ok. 6zł). Spodziewałam się czegoś innego, jakbym od razu doczytała, że to maseczka w żelowym płacie, to na pewno bym jej nie wzięła, ale jak już, to trzeba było wykorzystać. Już na początku napotkałam problem, jak wyjąć tę żelkową płachtę z torebki pełnej esencji... Powitał mnie piękny, różany zapach. Maskę bardzo trudno było ułożyć na twarzy, co chwila się odlepiała; przestała, gdy w końcu oparłam się i odchyliłam głowę w tył, ale z kolei twarz mnie piekła przez cały czas aplikacji. Kwadrans z nią na twarzy to nie był dla mnie relaks, a tortura. W końcu ją zdjęłam i twarz była nieco wygładzona i nawilżona, ale bez rewelacji. Zostało mi tyle esencji, że wmasowywałam ją w twarz kilka razy dziennie przez kilka dni, ale jedyne, co otrzymałam to lepkąca skóra. Nigdy więcej nie skuszę się na maseczkę w żelowym płacie, bo to nie dla mnie :(

Dramatyczna jest przede wszystkim forma tej maseczki. Żelowy płat zatopiony w ogromnej ilości esencji. W ogóle nieelastyczny, rozdarł się przy wyjmowaniu z opakowania. Źle skrojony, ani trochę nie trzymał się twarzy. O działaniu wypowiedzieć się nie mogę, ponieważ maseczka dwukrotnie spadła mi z twarzy i ją wrzuciłam. Aczkolwiek wtarłam pozostałą esencję w twarz i żadnego szału nie zauważyłam.

Maska u mnie powoduje lekki peeling enzymatyczny :D Skóra po niej ma jakby gładszą powierzchnie i jest bardziej nawilżona i miękka. Maska jest żelowym płatem z mieniącymi się drobinkami, ma wycięcie na oczy, nos i usta. Nałożona na twarz troszkę szczypie, nie nadaje się na twarz choćby minimalnie przypieczoną słońcem.

Liczyłam na fajną maseczkę dobrą na relaks ale mocno się rozczarowałam. Maseczka jest w formie żelowego płata, który sprawiał problemy już przy wyciąganiu z opakowania. Może robiłam to nieostrożnie ale jak wyjmowałam go z folii to w jednym miejscu mi się rozdarł a w drugim zrobiła się dziurka... Przy maseczkach w bawełnianej płachcie nigdy nie miałam takich problemów. Kolejne problemy pojawiły się przy nakładaniu. Płachta była jakby na mnie za mała, otwory były źle wycięte i albo miałam maseczkę na oczach albo na ustach, ciężko było ją dobrze ułożyć a kiedy już mi się to udało to bardzo zjeżdżała z czoła i nachodziła na powieki. Najlepiej po aplikacji byłoby się chyba położyć i poczekać te 15 minut, które zaleca producent na trzymanie maski. Kolejną wadą była wielkość otworów, te na oczy i usta były małe tak, że przylegały aż za bardzo i na początku bałam się, że esencja wleje mi się do oczu. Za to otwór na nos był strasznie duży i przy płatkach nosa skóra została sucha. Bardzo mi to nie odpowiadało bo są to miejsca w których skóra często mi się przesusza i chciałam ją dobrze nawilżyć. Płachta była też na tyle krótka że kiedy nasuwałam ją na czoło to nie pokrywała mi całej brody. Jedynym plusem płachty był chyba jej wygląd. Była różowa, transparentna i w żelowej masie zatopiono były miliony drobinek brokatu. Wyglądało to uroczo dopóki nie zaczęłam jej nakładać, potem cały czar prysł. Maseczka zawiera między innymi kolagen, kwas hialuronowy, olejek różany i glicerynę. Ma za zadanie poprawić napięcie skóry, nawilżyć ją, uelastycznić i poprawić koloryt. Jeśli chodzi o jej działanie to też nie powala, w podobnej cenie można kupić o wiele lepsze produkty. Skóra po jej użyciu była nawilżona ale nie jakoś specjalnie mocno więc na pewno nie sięgnę po tę maseczkę kolejny raz. Jej zaletą jest jedynie ilość esencji, jest jej naprawdę bardzo dużo w opakowaniu, płachta wręcz w niej pływa i po zużyciu maseczki spokojnie można wklepać pozostałości esencji w dekolt i szyję czy wmasować w dłonie i jeszcze jej zostanie. Można by nią nasączyć też czyste bawełniane płaty.

Bubel! Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Słyszałam same pozytywne opinie. Na wstępie miałam problem z samym ułożeniem silikonowej maski. Drobinki były cudne, różowy kolor przepiękny. Zapach? Nie czułam nic. Jak skończyłam walkę z samym nałożeniem, starałam się wytrzymać 15 minut- ciągle spadała i się odklejała. Niestety, nie zauważyłam żadnych efektów. Nie było odmłodzenia, nie było liftingu, nie było nawilżenia. Pieniądze wydane w błoto.

Kupilam dzis w Biedronce i jestem zawiedziona... Maska jest z grubego żelu i już na wstepie zle sie ja wyjmuje z opakowania-wyslizguje sie z palcow. Nie przylega dobrze do twarzy a poniewaz jest ciezka-splywa z twarzy! Jedynie dla uzywajacych masek na lezaco :) Ja ogladajac film musialam ja trzymac rękoma. I co dziwne-czulam szczypanie pod oczami i wokół ust. Po zdjeciu maski skora twarzy mnie swędzi, glownie przy brwiach. Plynu w saszetce bardzo duzo. Maska dobrze nawilzyla i wygladzila twarz, ale forma grubego zelu, ktory nabiera malo produktu (bo zamiast wchlonac-splywa po nim) a takze pieczenie skory zniechcecila mnie do ponownego zakupu.

wg mnie najlepsza maska na żelu z serii Czyste Piękno. Uwielbiam ten iskrzący różowy kolor, praktycznie niewidoczny na skórze:) Maska bardzo odpręża i delikatnie nawilża ps. kupuję je zawsze w biedronce - i jak tu oznaczyć...drogeria czy już hipermarket??