Kimoco Beauty Collagen Mask Wygładzająco- regenerująca maska do twarzy w płachcie z kolagenem i aloesem

Wygładzająco-regenerująca Collagen Mask z kolagenem i aloesem to idealny wybór, gdy skóra potrzebuje solidnej dawki nawilżenia i odświeżenia. Już po pierwszym użyciu widać różnicę – skóra jest miękka, ukojona i wyraźnie gładsza. Ogromny plus za płachtę, która świetnie przylega do twarzy i jest MEGA nasączona – aż czuć, że naprawdę działa! A co najważniejsze? Maska jest bardzo tania, a jakością dorównuje znacznie droższym produktom. Dla mnie to strzał w dziesiątkę – z przyjemnością wracam do niej regularnie. Gorąco polecam! ????????‍♀️

Dotąd sprawdza mi się każda testowana maska od Kimoco, jednak w przypadku tego produktu moja skóra nie zyskała absolutnie nic. Sięgnęłam po maskę właśnie w celu tytułowego wygładzenia i regeneracji, bo tego właśnie potrzebowała moja skóra i co się okazało - tych obietnic nie doświadczyłam jako spełnione. :) Maska jak każda inna tej marki jest dobrze nasączona, dobrze wykrojona, nie powoduje nieprzyjemnych doznań w czasie aplikacji. Natomiast najważniejsze tutaj było działanie esencji, która jedynie w jakimś stopniu nawilżyła cerę. Po innych maskach od Kimoco moja cera wygląda promiennie i nie lepi się, a tutaj pierwszy raz miałam ochotę zmyć pozostałość a nie czekać do wchłonięcia. Towarzyszyło mi nieprzyjemne uczucie klejenia takie jakie mają często kiepskiej jakości maseczki za 2zł w płachcie wypchane chemią. Nawet jak nałożyłam na esencję krem to miałam ochotę pozbyć się tego co pozostało po masce. Moja skóra ma nierówną fakturę po różnych wypryskach itd do tego ma kilka rozdrapań, pęknięć skóry czy gojących się ranek i tak naprawdę kosmetyk ani nie wygładził naskórka, nie złagodził tych stanów zapalnych czy nie zregenerował uszkodzeń ani też nie rozjaśnił punktowych zaczerwienień. Do wielu masek od marki Kimoco wrócę, ale ona nie będzie w tym gronie. Moja sucha i wrażliwa cera nie dostała od niej zupełnie żadnych właściwości pielęgnujących.

Na zakup kilku maseczek od Kimoco zdecydowałam się widząc promocję w drogerii, a że maseczki w płachcie są moimi ulubionymi to długo nie musiałam się zastanawiać. Końcowo za jedną maseczkę zapłaciłam niecałe 2,50 zł. To co zauważyłam po wyjęciu jej z opakowania to duża ilość produktu, która zostaje w środku. Idealnie nadaje się do nałożenia na szyję i dekolt po zaaplikowaniu płachty. Sama maska dość dobrze wykrojona, ja zawsze nacinam je żeby dobrze pasowały, a tutaj musiałam zrobić tylko 2 niewielkie nacięcia. Bardzo dobrze przylega do twarzy, nie zsuwa się i jest komfortowa w noszeniu. Twarz po zdjęciu maseczki jest odżywiona i nawilżona, czuć, że kosmetyk działa. Pozostawia po sobie niewielką lepką warstwę, która mi nie przeszkadza bo nakładam na nią krem na noc i kładę się spać, ale nie dla każdego będzie to komfortowe ;) Ogólnie zrobiła na mnie dobre wrażenie, czekam żeby przetestować kolejne warianty, bo ten pozytywnie mnie zaskoczył. Bardzo polecam, bo to fajny kosmetyk w dobrej cenie.

Maseczka jest przepełniona dużą ilością esencji, część produktu zostaje w opakowaniu, więc można pozostałość nałożyć na szyję i dekolt. Po użyciu zauważyłam, że skóra jest delikatnie wygładzona i fajnie nawilżona. To czego nie lubię w tej masce to lepka warstwa, która pozostaje na skórze. Ale do przeżycia.. Na plus - fajnie przylega do twarzy.

Maska świetnie nawilża, wygładza skórę i pozostawia ją miękką, promienną oraz pełną blasku. Aloes działa regenerująco, co sprawia, że jest idealna po długim dniu, zwłaszcza w przypadku suchej czy zmęczonej skóry.

Maseczki w płachcie są moim faworytem. Często stosuje je wieczorem, by od czasu do czasu rozszerzyć pielęgnację. Lubię je za prostotę i łatwość w zastosowaniu. Wystarczy wyjąć płachtę, nałożyć na skórę i najczęściej zostawić na 20 minut. Należę do osób niecierpliwych, więc takie szybkie maseczki są jak w sam raz. Firma mało znana, więc musiałam wypróbować. Maska znajduje się dużej saszetce w kolorze biało- zielonym. Na niej tylko napisy i grafika kapsułki. Uwagę moja zwrócił napis collagen i aloes, są to jedne z moich ulubionych składników. Maseczka koreańska, z właściwościami wygładzająco- regenerującymi. Jest w kolorze białym, cienkie płótno, ale nie rozrywające się. Jest bardzo mocno nasączona, dużo esencji pozostaje w samej saszetce. Idealnie wycięta na oczy, nos I usta. Poprostu idealnie pasuje. Jako, że jest solidnie nasączona, to trzyma sie na skórze bez zsuwania. Można między czasie wykonywać różne pracę, ona napewno nie spadnie. Jak wspomniałam ma kolagen i aloes. Jeden wygładza drobne zmarszczki, a drugi nawilża. Duet idealny. Podczas czasu oczekiwania, maseczka koi i łagodnie chłodzi, nawet bez wcześniejszego wkładania jej do lodówki. Dodam, że maska ma dwlikatny, świeży zapach aloesu. Po 20 minutach maseczkę ściągam i wklepuje pozostałości esencji. Skóra faktycznie jest solidnie nawilżona I nawet po pierwszym razie lekko wygładzona. Nie pozostawia lepkiej warstwy, można potem zastosować kolejne etapy pielęgnacji. Warto ją stosować co najmniej 2 razy w tygodniu, wtedy będą większe rezultaty. Dla mnie fajna maska, co raz ją stosuje.

Kimoco Beauty Super maseczka,stworzona do pielęgnacji każdej cery..Poprawia wygląd twarzy, w sam raz do wieczorowej pielęgnacji.Maseczka jest w postaci płachty. Zawiera kolagen i aloes,jest wygładzająca i regenerująca. Należy nanieść tkaninę maski na twarz, dobrze dopasować i pozostawić na 20 minut. Nadmiar wmasowałam w skórę twarzy i szyi chociaż nie do końca dobrze się wchłania zostawiając lepką warstwę. Stosowałam ją dwa razy tą samą płachtę bo jest tak bardzo nasączona ,że szkoda mi było wyrzucić. Po aplikacji kosmetyku odnoszę wrażenie że twarz jest rozjaśniona,promienna i poprawia kondycję skóry. To zawartość kolagenu nadaje skórze blasku ,ujędrnia i sprawia ,że skóra wygląda na wypoczętą, Z kolei aloes daje spokój i odpowiada za nawilżenie. Na pewno kupię jeszcze nie raz,nadaje się do każdej cery. Jest niedroga ,zakupiłam ja w Rossmann za nie całe pięć zł.Kosmetyk warty polecenia do domowego SPA Zalety: -cera rozświetlona i rozjaśniona -dobrze nawilża -nasączona i wydajna -wygładza i regeneruje -dostępna i nie droga Wady : -może ciut za duża płachta w dolnej okolicy twarzy

Wygladzająco regenerująca maska Kimoco to fajna opcja jako dodatek do wieczornej rutyny. Maska jest duża, dobrze przylega w górnych partiach twarzy, na brodzie się "odkleja" jest za duża. Produkt jest doskonale nasączony, po upływie 20 minut maska wciąż była pełna esencji, którą wklepałam w szyję i dekolt. Polecam stosować wieczorem, ponieważ produkt pozostawia lepką warstwę która nie do końca się wchłania- mi szkoda zmywać tych drogocennych składników; Po użyciu moją cera jest jaśniejsza, bardziej nawilżona I ujędrniona. Nie zauważyłam niestety efektu wygladzenia drobnych zmarszczek, no ale cudów się nie spodziewałam. Polecam, fajny, szybki efekt w niskiej cenie.

Jest to moja ulubiona maseczka w płachcie z serii Kimoco Beauty. Sięgnęłam po nią po raz pierwszy, gdy miałam fazę na produkty z aloesem w składzie. Do tej pory często do niej wracam za efekt wygładzenia twarzy. Odnoszę wrażenie, że maseczka drobne, pierwsze zmarszczki niweluje chociaż powierzchownie. Moja twarz jest wygładzona po zastosowaniu tej płachty. Podczas pierwszego użycia zauważyłam, że płachta jest po prostu duża. Jednak nie przeszkadza to w odpowiednim naciągnięciu na twarz i według mnie lepiej, aby była za duża niż za mała. Dobrze nasączona esencją, której równie dużo zostaje w opakowaniu - pozostałości te wmasowuję zgodnie z zaleceniem producenta w szyję i dekolt. Według mnie nie jest jednak warta swojej ceny regularnej, kupuję ją wyłącznie na promkach. Jest dużo płacht o podobnym działaniu w lepszej cenie, jednak ta była moją pierwszą z aloesem - stąd praktykuje sentymentalne powroty raz na jakiś czas. Niweluje również zaczerwienienia, ale na drugi lub trzeci dzień one powracają. Zdecydowanie nie uczula i nie zrobi krzywdy, więc dla niezdecydowanych polecam - w końcu każda z nas ma inną skórę. Może dla którejś z nas będzie ona hitem, bo ma ku temu predyspozycje.

Już na wstępie muszę powiedzieć – dawno nie miałam na twarzy czegoś tak porządnie nasączonego! Dosłownie kapało mi z brody, ale wiecie co? Nie narzekam! Im więcej dobroci, tym lepiej, prawda? Zacznijmy od aplikacji. Płachta jest naprawdę solidna – żadna tam przezroczysta bibułka, która rwie się przy rozkładaniu. Co więcej, maska ma idealny rozmiar. I to jest szok, bo większość koreańskich maseczek to tak, jakby były szyte na twarze lalek. A tu? Perfekcja – przylega jak druga skóra, nawet na mojej (nie oszukujmy się) trochę większej europejskiej twarzy. Teraz, co tam w środku. Kluczowe składniki to aloes i kolagen, a każdy z nich robi robotę. Aloes uspokaja skórę, redukuje zaczerwienienia i działa jak najlepszy nawilżacz. Dzięki ekstraktowi z liści aloesu czułam, jak moja skóra dosłownie pije esencję z maseczki. Jeśli masz cerę suchą, odwodnioną, albo zmęczoną całym dniem przy kaloryferze – to jest to. Uwielbiam wszystkie kosmetyki, które mają aloes! A teraz wisienka na torcie – kolagen. Dla mnie to jak magiczna różdżka wygładzająca drobne linie i dodająca elastyczności. Kolagen działa jak taśma naprawcza dla zmęczonej skóry – wypełnia, ujędrnia i sprawia, że wyglądasz, jakbyś przespała 10 godzin (nawet jeśli w rzeczywistości Netflix cię pokonał o trzeciej nad ranem). Efekty? Po 20 minutach z maską na twarzy miałam ochotę iść do lustra i robić selfie z każdej strony. Skóra była niesamowicie nawilżona, gładka jak jedwab i wyglądała tak świeżo, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno ja. Po prostu zdrowy glow, który wyglądał jak efekt luksusowego zabiegu w spa. Zapach? Subtelny i bardzo przyjemny, świeży, bez chemicznego sztucznego aromatu, co doceniam, bo moje wrażliwe nozdrza tego nie zniosą. A co do nasączenia – tak, tej esencji jest dużo. Ja zawsze zbieram resztki i wcieram w szyję, dekolt i ręce – nie marnuje się ani kropla! Podsumowując: maska Kimoco Beauty jest idealna dla każdej skóry potrzebującej regeneracji, nawilżenia i odrobiny rozpieszczenia. Jestem pod wrażeniem, że za niewielkie pieniądze można dostać produkt, który działa jak luksusowy zabieg w salonie. A jeśli do tej pory myślałaś, że koreańskie maseczki nie są dla ciebie, bo źle przylegają – ta zmieni się twoje zdanie po jej użyciu. Polecam z całego serca.

Wygładzająco-regenerująca maska do twarzy w płachcie Kimoco z kolagenem i aloesem to doskonały produkt do intensywnej pielęgnacji skóry. Po jej użyciu skóra staje się wyraźnie gładsza, nawilżona i odżywiona. Kolagen poprawia elastyczność, a aloes koi podrażnienia, dając uczucie świeżości. Maska dobrze przylega do twarzy i nie przesusza skóry. Idealna do stosowania po długim dniu lub w celu poprawy kondycji cery. Działa szybko i efektywnie.

To prawdziwy hit w pielęgnacji twarzy! Po pierwszym użyciu zauważyłam, że moja skóra była widocznie gładsza i bardziej nawilżona. Maska zawiera kolagen oraz aloes, co sprawia, że skóra jest nie tylko regenerowana, ale również odżywiona i uspokojona. Po zdjęciu maski cera wyglądała na promienną i elastyczną, a efekt nawilżenia utrzymywał się przez długi czas. Wygodne opakowanie i przyjemna w aplikacji płachta idealnie dopasowują się do twarzy, nie spadając ani nie przesuwając się. Dodatkowo, maska ma delikatny, świeży zapach, co sprawia, że cały zabieg jest bardzo relaksujący. Jedynym drobnym minusem jest to, że płachta jest nieco zbyt wilgotna, przez co trzeba chwilę poczekać, aż nadmiar serum się wchłonie. Jednakże, w porównaniu do efektów, jest to naprawdę mało istotna wada. Gorąco polecam każdemu, kto szuka intensywnego nawilżenia i regeneracji! Na pewno kupię ponownie!

Jestem bardzo wymagająca jak i moja cera. Maska przyjemnie pachnie, dobrze nasączona, na moją twarz jest troche za duża. W moim przypadku nie zrobiła zbytnio nic a miałam do niej 3 podejścia, bardzo delikatnie wygładziła twarz i to wszystko. Nie piecze po nałożeniu oraz nie pozostawia tłustej warstwy, szybko się wchłania

Maski w płachcie kocham i stosuje bardzo ale to bardzo często :) Kolejna wersja od Kimoco Beauty gości na stałe w pielęgnacji skóry twarzy. Saszetka utrzymana w kolorystyce zieleni z wszystkimi czytelnymi informacjami dotyczącymi produktu w języku polskim i angielskim, grafika jest minimalna ale mnie osobiście taka odpowiada, typowo apteczna, schludna. Skład no cóż idealny nie jest życie... zawiera alkohol, Pragi, EDTA... oprócz takich kwiatków również aloes, kolagen, alantoinę i betainę. Opakowanie bez problemu otwieramy wyjmujemy biała płachtę z dopasowanymi otworami na oczy, usta i nos. Płachta z łatwością się rozkłada - przynajmniej ja nie miałam z nią problemu ;) Esencji jest sporo na płachcie i w opakowaniu, zapachu nie wyczuwam żadnego - może to zapchane zatoki ale nic nie wyczuwałam... Czas trwania aplikacji 10-20 minut po tym czasie płachta nieco odchodzi od twarzy głównie po bokach. Efekt odświeżenia, nawilża i regeneracji gwarantowany. Obietnice producenta zostały spełnione, mimo wszystko wracam i polecam wypróbować, u mnie nie spowodowała krzywdy w postaci szczypania, pieczenia czy innego podrażnienia. Cena adekwatna do jakości i wydajności, często w promocji, dostępność również na plus.

Super maseczka dostępna w Rossmanie. Często jest na promocji. Warto kupić, kiedy skóra potrzebuje intensywnego odżywienia, bo ta maseczka w płachcie jest super nawilżająca, regenerująco i wygładza skórę oraz ją odżywia. Maseczka jest bardzo dobrze nasączona i nie ma żadnego problemu aby dobrze ją dopasować do twarzy. Bardzo dobra

Kolejna maseczka marki Kimoco, tym razem z aloesem trafiła do mojego koszyka podczas zakupów w drogerii na R.. Miałam co do niej pewne wymagania, bo znam te maseczki i większość świetnie się u mnie sprawdza. Na pewno do niej wrócę - na plus na pewno należy zaliczyć ogromną ilość esencji, dobrze wyciętą płachtę świetne nawilżenie i miękkość jaką nadaje skórze, a poza tym ładny design opakowania i dostępność. OPAKOWANIE Subtelna i delikatna grafika to z pewnością plusy tej serii maseczek, na drogeryjnej półce łatwo je odnaleźć. Wypisane składniki aktywne na przedniej stronie oraz szczegółowy opis produktu pomagają wybrać odpowiedni wariant. Plusem jest też klarowna instrukcja użycia wraz z ilustracjami na odwrocie. Opakowanie posiada zaznaczoną i lekko wyciętą część za którą należy pociągnąć przy otwieraniu. Przy tej czynności nie ma żadnych problemów, wystarczy lekko pociągnąć a opakowanie się rozdziera w odpowiednim miejscu. Nie musimy szukać nożyczek po całym pokoju żeby dobrać się do środka, co niejednokrotnie niestety mi się zdarzało. MASECZKA Płachta tej maseczki jest bardzo delikatna, miękka i przyjemna w dotyku. Jest złożona w kwadrat, należy być ostrożnym przy jej rozkładaniu, ale wystarczy lekko pociągnąć, aby ją rozłożyć. Jeśli chodzi o wycięcia to są naprawdę ok, a z uwagi cienki materiał wystarczy ją lekko przesunąć, zagiąć gotowe. Maska jest bardzo obficie nasączona esencją, a spora część pozostaje w opakowaniu. Jest ona dosyć rzadka, lekko żelowa i obficie pokrywa maskę. Maska podczas aplikacji nie wysycha a nawet po deklarowanym czasie zdjęcia jest wilgotna. Skóra po jej użyciu jest przede wszystkim doskonale nawilżona i ukojona, aż przyjemnie było jej dotykać. Po opalaniu jest cudownym, kojącym kompresem. Pod względem składu maseczka wypada nieźle. Na plus zaliczam dostępność – znajdziemy ten kosmetyk praktycznie wszędzie. Cena jest na każdą kieszeń, więc warto ją wypróbować. Często można zakupić ją w promocji, wtedy jeszcze bardziej się opłaca. PLUSY: + skóra miękka w dotyku i dobrze nawilżona (skóra mieszana) + łagodny zapach + dobrze wycięta płachta + praktyczne opakowanie + łatwa aplikacja + płachta jest dobrze nasączona + ilość esencji jest bardzo duża + dobry skład + dostepność • cena

Maseczka w płachcie zamknięta jest w wygodnej ładnej saszetce. Tkanina cienka. Dobrze nasączona z wyczuwalnym przyjemnym zapachem. Tkanina dobrze skrojona. Idealnie przylega do twarzy. Nie podrażnia skóry, nie powoduje pieczenia i nieprzyjemnego dyskomfortu na skórze. Maseczkę nałożyłam na 20 minut po tym czasie skóra odzyskała blask i nawilżenie. Skóra wygląda ładnie,promiennie i jest dobrze nawilżona. Maseczki w płachcie lubię stosować przed kolejnymi krokami pielęgnacji. Fajna tania maseczka, która odświeża, odżywia i nawilża. Jedynie do czego mogłabym się przyczepić to pozostawia delikatną lepką warstwę, nie jest to bardzo uciążliwe. Zalety: Odświeża Nawilża Odpowiednia ilość esencji Cienka tkanina Wady: Pozostawia lepką warstwę na skórze

Saszetka o biało-intensywnie zielonej szacie graficznej z opisem informującym o działaniu regenerującym i wygładzającym. Zapach to w mojej opinii połączenie perfum z aromatem z kompostownika, po kilku minutach słabnący, rozwodniony. Co dziwne dzień później aromat wydobywający się z saszetki miał już wyłącznie perfumeryjne tony, przyjemne choć nader intensywne. Płachta dobrze nasączona esencją, nie miałam problemu z jej rozłożeniem, a w opakowaniu pozostało jeszcze trochę płynu, który nałożyłam na skórę przed aplikacją maski. Chwilę po aplikacji czułam pieczenie na czole, nosie, pod oczami i na policzkach, (szczęśliwie ominęło to zjawisko brodę) zelżało to po 10 minutach do znośnego poziomu, ale nadal było nieprzyjemne. Tak samo jak w przypadku wersji ‘Avocado’ nacięcia przy brodzie pozwalały na dobre dopasowanie do kształtu dolnej części twarzy, a dodatkowo otwory na oczy od wewnętrznej (ku nosowi) również zostały już nacięte, dlatego nie było problemu z przyleganiem w tych obszarach płachty ani z zawadzaniem materiału o rzęsy w zewnętrznych kącikach oczu; długość i szerokość materiału niestety przewyższała powierzchnię mojej twarzy, dlatego na policzkach musiałam porobić zakładki, a część materiału na krańcach zachodziła mi na włosy. Po 20 minutach materiał nadal pozostał wilgotny, nie odklejał się na krawędziach. Po zdjęciu i spłukaniu twarzy cera prezentowała się świetliście, poziome zmarszczki na czole i bruzdy nosowo-wargowe wygładzone, ale czoło i nos były zaczerwienione, powierzchnia skóry lekko się lepiła. Po nałożeniu serum i kremu nawilżającego skóra miała lekką lepkość i czułam szczypanie, która o poranku przerodziła się w film tłustości, a po umyciu twarzy pianką oczyszczającą zauważyłam masę brązowych i czarnych kropek na całej powierzchni nosa i gdzieniegdzie pojawiły się bolesne stany zapalne, więcej nawet niż w przypadku maski ‘Avocado’, trochę taka napuchnięta purchawka zamiast nosa i kilka krostek na brodzie i między brwiami. Makijaż miał trudności w zakryciu tego apogeum zanieczyszczeń, bo wszystko zaczęło prześwitywać już po 2 godzinach.