Najczęściej wybieram go na noc, zmniejsza widoczność naczynek. Suche włosy też go polubią.
Jest odrobinę bardziej treściwy, niż moje "dzienne olejki" jak czarnuszka, olej z opuncji, z nasion malin, latem z pestek arbuza, winogron, czasem jojoba (ale już rzadziej),mocniej odżywia skórę i zostawia po sobie lekki film.
Kiedyś, szczególnie zimą używałam na noc głównie awokado i argan. Wiosną i latem na noc najbardziej służy mi olej z nasion dzikiej róży i olej z wiesiołka oraz wszelakie koncentraty i sera na naczynka.
W czasie zimy, z racji tego, że jeszcze bardziej wzrosła reaktywność mojej skóry sięgam oprócz wspomnianych koncentratów po olej z marakui, lepiej wpływa na tego typu problemy.
Ja po prostu lubię testować oleje :), a szczególnie takie o dodatkowych właściwościach jak wzmacnianie naczyń krwionośnych, przeciwtrądzikowych, przeciwstarzeniowe itp.
Po latach praktyki nie jestem już fanką zastępowania kremów olejami, ten sposób sprawdzał się kiedy moja skóra była młodsza, produkowała więcej sebum, mniej się odwadniała. Przy bardzo mocnym trądziku używałam hialuron i na to olej, obecnie dla mojej skóry to za mało.
Dla mnie oleje,to teraz uzupełnienie pielęgnacji, emolient tak samo trzymający wilgoć w naskórku jak emolienty używane do zamykania pielęgnacji włosów, ale moim zdaniem raczej bez właściwości nawilżających, prędzej odbudowującej barierę hydrolipidową, odżywiających, zapobiegających odparowaniu wilgoci z naskórka, którą też trzeba w jakiś sposób dostarczyć, zarówno z dietą jak i z kosmetykami. Warstwa okluzyjna, istrotna dla skóry zarówno zimą jak i latem.
Czasem wystarczy sam olejek, to fakt, ale zazwyczaj skóra potrzebuje czegoś nawilżającego a olejek to nawilżenie podtrzymuje, zmiękcza skórę, chroni ją, dostarcza dodatkowych składników aktywnych. Solo może w ostateczności skórę przesuszyć.
Żaden olejek nie używam też na suchą skórę, na pewno musi być na niej hydrolat, a najlepiej serum, krem a potem lekkie spryskanie twarzy hydrolatem i olejek właśnie.
Wyjątek robię kiedy moja skóra jest mocno podrażniona i w pierwszej chwili nie przyjmie nic oprócz hydrolatu i właśnie oleju z marakui, bo w takich sytuacjach sprawdza się wyśmienicie.
Na same podrażnienie od np pielęgnacji lub słońca sprawdza się też krem z Sylveco z betuliną,ale olej z marakui ma też właściwość stopniowego wygaszania widoczności naczynek, także szczególnie zimą (kiedy częściej krążą wirusy,są duże zmiany temperatury,ogrzewanie) wybieram marakuję :) i jest już ze mną drugi sezon jesienno-zimowy.
Sprawdza się też w pielęgnacji skóry ciała oraz do włosów. Co najważniejsze po jego regularnym stosowaniu skóra rzadziej mi się czerwieni, drobne naczynka i ich widoczność jest lekko wygaszona, skóra dobrze odżywiona, nawilżenie lepiej podtrzymane, szczególnie nocą, kiedy lekkie oleje są już na to za delikatne.
Kluczem jest umiar, szczególnie w przypadku cery skłonnej do niedoskonałości, mieszanej, produkującej sebum, bo jakiś tam potencjał zapychania ma, bardzo niski, ale ma. Dlatego nasmarowanie twarzy połową pipety może się skończyć wypryskami,z resztą po co? Dawany na krem,z kremem,na hydrolat jest na tyle treściwy,że wystarczą 3 krople na pokrycie twarzy i szyi.
Nie jest może tak gęsty jak argan czy awokado,ale na pewno gęstszy niż np czarnuszka czy róża.
Mi się do matu tak do końca nie wchłania, ale niezbyt się tym przejmuje, idzie na noc, nie ociekam też tłuszczem, a cerę mam mieszaną, po 30 stce, dość szybko się odwadniającą i potrzebującą coraz więcej odżywiania i nawilżania.
Domyślam się, że na młodszej, bardziej tłustej skórze może wchłaniać się dłużej, a możliwe, że wystarczy tu dosłownie jedna kropla, albo mieszanie go bezpośrednio z kremem.
Nie jest to olej typowo regulujący sebum, tu bardziej celowałabym np w czarnuszkę, przynajmniej ja nie zauważyłam takiego działania, ale też nie widzę żeby zwiększał jego produkcję.
Ten olej przede wszystkim wspaniale odżywia skórę, łagodzi podrażnienia, wygasza naczynka i odrobinę rozjaśnia przebarwienia. Jak to bywa z tego typu produktami nie dzieje się to od razu,nawet nie po miesiącu,ale efekty są bardziej długotrwałe niż kosmetyków,które działają z dnia na dzień, ale korzyści z nich płynące znikają zazwyczaj po odstawieniu. Warto więc uzbroić się w cierpliwość.
Bardzo mi się zgrywa zarówno z hydrolatem oczarowym jak i z kocanki, z róży, a często tym z opuncji.
Do ciała zmieszany z balsamem sprawia,że skóra jest gładsza, bardziej odżywiona a naczynka, szczególnie te na nogach i dekolcie mniej widoczne.
Włosy też go świetnie przyjmują, daje go na nawilżający podkład przed myciem włosów na kilka godzin, efekt- bardziej dociążone, mniej spuszone i miękkie włosy.
Jako serum po myciu sprawdzi się,ale przy włosach grubszych i oczywiście dany na wilgotne włosy, z umiarem, dosłownie kropla, nie sklei bardzo mocno włosów, nabłyszczy je i dociąży. Ja wybieram tu jednak częściej serum dedykowane typowo takim praktykom.
Fajny, dość uniwersalny olej, w tym przypadku rafinowany, ale na jego skuteczność to chyba za bardzo nie wpływa. Używałam nierafinowanego i dużo nie odbiegał, być może dlatego, że od niego zaczęłam, ale wrócę jeszcze do rafinowanego i znów je porównam.
Ponieważ używam go nie tylko do twarzy, butelka starcza mi tak na dwa miesiące stosowania.
Oleju z Mohani jak do tej pory zużyłam 3 butelki łącznie, ma dobrą jakość i cenę, jedynie czasem drażni mnie,to,że aplikator wyrzuca więcej kropli olejku niż mi potrzebne, zapewne dlatego, że jest średnio gęsty.
Zapach ma raczej niewyczuwalny.
Myślę, że ma u mnie 5 z minusem, za kilka wad.
Wrócę, ale być może po drodze sprawdzę jeszcze jakieś inne i nierafinowane oleje z marakui.
Polecam cerom wrażliwym, potrzebującym regeneracji, naczynkowym, mieszanym i suchym.
Zalety:
- Zmniejsza zaczerwienienia, podrażnienia, szczególnie w połączeniu z hydrolatem.
- Odżywia skórę, regeneruje, odpowiedni na noc, stopniowo rozjaśnia przebarwienia, rozświetla i wygładza.
- Wydajny i wszechstronny, nada się do twarzy, ciała i włosów.
- Jest to produkt, któremu trzeba dać czas, ale efekty są bardziej długotrwałe.
Wady:
- Istnieje ryzyko nieznacznego zapchania kiedy przesadzamy z ilością,
- dla mojej mieszanej cery jest zbyt treściwy na dzień, zostawia lekki film,
- kroplomierz czasem wylewa zbyt dużą ilość.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie