Na przekór...
Będąc zwolennikiem wyraźnego (choć obecnie bardzo kruchego) podziału na męską i damską przestrzeń w świecie zapachów, powinienem napisać, że Rochas Man to zabieg sprawdzający granicę pomiędzy światem "różu", a światem "błękitu". Powinienem napisać, jaki to "babski" zapach, a przecież kobiety nie tego pragną, bo facet powinien pachnieć, jak samiec przed kopulacją. Jakie to mało męskie pachnieć, jak kram z cukrową watą. Jak to zaburza odwieczny podział i wprowadza do gry płeć nr 3. Jak te rubieże są grząskie dla męskiego temperamentu, a męskie libido tonie w nich i woła o pomoc! Jak czuję wewnętrzną potrzebę stanąć na polu walki o prymat męskości w "błękitnych" flakonach, a zamazanie cezury pomiędzy dwoma "żywiołami" to marny pomysł. Jakie to niemęskie nuty z tego cappuccino, z tej maliny i wanilii i że to pachnidło nie jest stworzone dla hetero rugbistów, strażaków, czy ratowników wodnych...
Ale tego wszystkiego nie napiszę, bo...to po prostu piękny, słodki zapach. A podział na przestrzeń Wenus i przestrzeń Mars już dawno zniknął. Wolno tego żałować, lecz kraina pachnideł zmieniła się bezpowrotnie...Może to dziwnie zabrzmi, ale z tym większym entuzjazmem, rekompensaty po dawnym podziale upatruję w przywileju pachnięcia Rochas Man i całej słodkiej serii jego pobratymców w postaci Givenchy Pi, Paco Rabanne 1 Million, Lolita Lempicka Au Masculin. Co z tego, że mało męskie, co z tego, że słodkie, co z tego, że uniseksowe...Nie dość, że to intrygujące zapachy to jeszcze kobiety je kochają, a jak kochają je - to będą kochały także nas. Warto dać szansę miłości, Panowie!
Warto zrobić przyjemność kobietom i spryskać się Rochas Man, nawet jak się uważa, że gender to Belzebub, "baba powinna być babą, a chłop chłopem", a swój światopogląd opiera się o konserwatyzm rodem z rozgłośni radiowej redemptorysty-biznesmena...
Świata nie zmienimy, a zupełnie niepostrzeżenie to kobiety zaczęły dyktować warunki...
Używam tego produktu od: 1 rok
Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie