Lirene Dermoprogram Spirulinowe nawilżenie, Algowa maska peel-off głęboko nawilżająca 

Jest to maseczka typu peel-off. Kosmetyk zamknięty jest w skromnej saszetce. Konsystencja jest rzadka, co widać na zdjęciu - nie zdążyłam jej dobrze nałożyć, a już spływała tworząc nieładne zacieki. W zapachu przypomina pastę do zębów. Podczas używania jest przyjemne uczucie chłodzenia, więc jak dla mnie maseczka idealna na lato. Po użyciu buzia była gładka i miękka w dotyku. Dało się zobaczyć nawilżenie, ale nie jakieś bardzo mocne.

Maseczka u mnie nie sprawdziła się, nie zdążyłam nałożyć a spływała z twarzy. Bardzo fajnie i przyjemnie chodzi. Po zdjęciu maseczki bardzo delikatna mam skórę w dotyku.

Maski algowe to mój ulubiony typ maseczek. Ten produkt dostałam w prezencie, po użyciu stwierdzam, że mnie nie przekonał. Główną wadą w moim przypadku jest to, że nigdzie na opakowaniu nie było zaznaczone, że maska wywołuje uczucie chłodzenia, którego nienawidzę! Gdybym wiedziała o tym przed użyciem, prawdopodobnie bym ją komuś oddała. Zapach pasty do zębów też mnie nie uwiódł.

Maseczkę znalazłam w jednym z beauty boxów. Zamknięta została w zwykłej saszetce do rozerwania jak wiele innych masek czy próbek, więc nie ma co się tutaj rozpisywać ;) Po rozerwaniu ukazuje nam się proszek o zielonym zabarwieniu, który należy wymieszać z wodą. Czytaj: wymieszać za pomocą SWOJEJ szpatułki w SWOJEJ miseczce, które później musisz umyć... Nie wiem jak Wy, ale ja już się poczułam jakbym się cofnęła z 10 lat wstecz, ale ok, zrobiłam. Wyszło tego całkiem sporo o glutowatej konsystencji. Nie za bardzo wiedziałam ile tego nałożyć, bo ilość wydawała się przeogromna i przynajmniej na 3 użycia, ale skoro już zmieszałam cały proszek, to przecież nie schowam połowy do słoika ;) Nałożyłam tyle ile dało, by mi nie skapywało, ale szczerze to i tak się bałam jakiś plam zaraz. Cały czas miałam wrażenie, że zaraz mi coś capnie, więc zrobiłam sobie śliniaczek z chusteczek i faktycznie - mimo, że nie nałożyłam całej mazi, to i tak trochę się skropliło... Maseczka na twarzy dawała uczucie zimna, jakbym przykładała sobie jakiś napój z lodówki. Całkiem przyjemne, gdybym robiła to w lato, ale na opakowaniu o tym efekcie nie było zająknięcia, więc skąd mogłam wiedzieć? Producent zaleca ściągnięcie maski jednym ruchem po około 10-15minutach... Po 30 była sucha i mogłam to zrobić, ale zdecydowanie nie jednym ruchem i teraz podpowiedź - tak, trzeba ją nałożyć na grubo. Zdecydowanie tam gdzie wydawało mi się, że przegięłam z ilością, ładnie odchodziła, zrobiła się jakby kauczukowa. Zerwanie jej z twarzy nie bolało ani przez chwilę, natomiast przy mniejszej ilości maseczka nie chciała się odkleić i musiałam ją zmyć tradycyjnie ciepłą wodą. Zmywała się upiornie, dopiero ściereczka do zmywania masek ją ogarnęła. Efekty? Nałożyłam ją gdy miałam widoczne suche skórki na policzku i widoczne były dalej w takim samym stopniu. Po mizianiu się palcem jakiegoś wygładzenia czy miękkości też nie doświadczyłam. Może i jakieś witaminy dała, ale tego nie sprawdzę... No kiszka straszna! Nadmienię jeszcze, że ma bardzo specyficzny zapach glonów. Miałam kiedyś sproszkowaną spirulinę do smoothie i pachniała dokładnie jak ta maseczka, dość specyficznie i jak dla mnie, niezbyt przyjemnie. Cóż mogę rzec... Brudzisz dodatkowe rzeczy, babrzesz się w glutowatej konsystencji, wdychasz niezbyt przyjemny zapach... Jeszcze jakby efekty były, ale tych brak. Beznadziejna! NEUTRALNE: - daje uczucie chłodu na twarzy

Dostałam tą maseczkę w prezencie i nie wiem czy sama bym się na nią skusiła. Najpierw trzeba sobie rozrobić maseczkę z wodą i dobrze wymieszać, a później nakładamy grubą warstwę na twarz. Niestety kompletnie nie spodobał mi się zapach, który był jakiś dziwny, nie potrafię go określić. Dość sporo produktu zostało mi w miseczce, gdzie śmiało mogłabym przygotować na drugi raz ale kompletnie nie wiedziałam, że jest jej tak dużo. Podczas trzymania maseczki na twarzy czuć mocne chłodzenie, co na początku mnie niepokoiło ale nic więcej się nie działo, więc zostawiłam. Dość szybko wyschła i ładnie sama odeszła, niestety tam gdzie kawałeczki zostały, było dość trudno ją zmyć. Minimalnie odczułam wygładzenie oraz nawilżenie ale spodziewałam się czegoś lepszego

Otrzymałam tą maseczkę jako nagrodę za aktywność na pewnym damskim portalu, sama raczej bym się na nią nie zdecydowała. Nie jestem przekonana co do formy peel-off w maseczce nawilżającej, stosowałam raczej maseczki oczyszczające tego typu. Kłopotliwy jest także opis aplikacji maseczki znajdujący się na opakowaniu - konieczność rozrabiania z wodą i mieszania maseczki w miseczce skutecznie zniechęca do jej stosowania. Postanowiłam się jednak zmobilizować i o ile maseczka daje dość dobre efekty, to wymusza na nas dodatkowe kroki przed aplikacją, a po samej aplikacji zmusza nas do zmywania naczyń. Zgodnie z zaleceniami producenta wysypałam zielony, pachnący miętą proszek do miseczki. Rozcięłam saszetkę wzdłuż wyznaczonej linii, nalałam do powstałej miarki wody i rozmieszałam proszek do uzyskania gęstej, jednolitej konsystencji. Wyszło mi troszkę więcej maseczki, niż potrzebowałam do nałożeniu na całą twarz, przy czym nakładałam ją dość gęsto. Przy nakładaniu maseczki na twarz miętowy zapach przybiera na sile, co pewnie nie każdemu odpowiada, ja jednak nie mam obiekcji. Czujemy lekki efekt chłodzenia. Maseczka dość szybko zastyga, nie spływa nam z twarzy. Trzymałam ją zgodnie z zaleceniami producenta, przez 15 minut. Po 15 minutach ściągnęłam maseczkę. Większość ładnie odchodziła dużymi płatami, ale pewne pozostałości maseczki i tak musiałam zmyć wodą. Ponadto bardzo łatwo jest skleić tą maseczką włosy, związałam je, ale niestety i tak kosmyk włosów przy uszach mi się ubrudził. Po zdjęciu maseczki skóra jest dobrze nawilżona i wygładzona. Efekty są takie, jak przy porządnej maseczce nawilżającej, jednak nie wiem, czy sięgnę po raz kolejny właśnie po tą propozycję. Mamy na rynku wiele gotowych maseczek nawilżających i wydaje mi się, że właśnie ze względu na problematyczną aplikację maseczka wypada trochę gorzej na tle konkurencji.

Niebieska wersja maski miała niebieski kolor i intensywnie dało się wyczuć miętowy, mentolowy zapach. Podczas noszenia dawała dość mocne uczucie chłodu. Jest więc ona idealnym rozwiązaniem na lato, albo po prostu relax po intensywnym dniu. Po zdjęciu dawała uczucie odświeżenia i ukojenia - uspokojenia cery. Nawilżenie też było zauważalne, ale jak dla mnie nie było jakieś mocne. Być może stosując ją przez dłuższy czas byłoby lepsze :)

Maseczka ma ładny zapach i daje przyjemne uczucie chlodzenia. Efekt po jest zadowalający ale bez szału. Zniechęciła mnie forma przygotowania, zdecydowanie wolę gotowe do użycia maseczki. Po za tym wyszła mi ona bardzo gęsta przez co ciężko się ją nakładało i równie ciężko było ja później zdjąć.

Maseczkę otrzymałam w pudełku od BeGlossy jakiś czas temu, jednak fakt że wymaga ona przygotowania przed zastosowaniem skutecznie zniechęcał mnie do jej użycia. W końcu się zmobilizowałam i poświęciłam chwilę aby móc ocenić jej właściwości pielęgnacyjne . Maseczka ma postać proszku w jasno zielonym kolorze o niezbyt przyjemnym bardzo intensywnym chemiczno miętowym zapachu. Proszek umiejscowiony został w fioletowej saszetce z widocznymi zielonymi listkami mięty i twarzą kobiety z nałożoną maseczką. Z tylu opakowania mamy dokładny opis przygotowania i stosowania maseczki. Do przygotowania maseczki potrzebna jest mała miseczka lub jakieś inne naczynie, woda i coś do mieszania. Po wsypaniu proszku do miseczki, rozcięłam saszetkę wzdłuż narysowanej lino , wypełniłam dolną odciętą część wodą i wlałam do proszku tak jak to zalecał producenta. Wszystko ładnie się razem łączy w jednolitą masę bez żadnych grudek, i dość szybko zastyga więc trzeba się sprężać z nakładaniem na buzię. Zapach w tym momencie nabiera na sile i strasznie mnie drażnił podczas stosowania maseczki, miałam wrażenie jakbym na twarzy trzymała pastę z fluorem o mocnej miętowej woni. Maseczkę zaaplikowałam na oczyszczoną skórę twarzy omijają okolice oczu. Nie przepadam za maseczkami peel off, denerwuje mnie ich nakładanie, oczekiwanie na zaschniecie i w wielu przypadkach problematyczne ściąganie z twarzy. Jednak w tutaj maseczka łatwo się rozprowadza, zasycha w ciągu kilku minut, ale pozostaje elastyczna , zachowuje się jak guma , nie sprawia żadnego dyskomfortu podczas stosowania i bezproblemowo się ściąga w jednym kawałku. Podczas całej aplikacji czuć przyjemne chłodzenie , a po usunięciu maseczki skóra jest zimna i lekko wilgotna, przyjemnie ukojona i wyciszona. Cera wygląda świeżo i zdrowo, jest gładka i miękka. Co do obiecywanego głębokiego nawilżenia to u mnie było go brak, owszem jest, ale bardzo delikatne jak po nałożeniu kremu nawilżającego a nie maseczki przeznaczonej do tego celu. Skład jest krótki i przyjazny dla naszej skóry z ziemią okrzemkową na pierwszym miejscu, następnie wapń, wyciąg z spiruliny, magnez, olejek z mięty pieprzowej, menthol oraz dwa zagęszczacze. Spirulinowe nawilżenie zupełnie się u mnie nie sprawdziło mimo ze mam cerę normalną w kierunku suchej, nawodnienie skory również było znikome. W dodatku do przygotowania maseczki potrzeba kilku akcesoriów czyli miseczki, czegoś do wymieszania i wody. Cena jak za taki efekt działania jest dla mnie zbyt wygórowana biorąc pod uwagę dostępność gotowych maseczek peel off, w kremie czy w płachcie to nie zakupie jej ponownie.

Posiadam cerę mieszaną. Dokuczają mi rozszerzone pory, świecąca strefa T, brzydkie suche skórki i ściągnięte policzki. Akurat jest w stanie wyciszenia, udało mi się z nią dojść do ładu, ale żeby ten stan się utrzymał trzeba wciąż o nią dbać. Tą maskę znalazłam w kwietniowym pudełku BeGlossy i podchodziłam do niej z dystansem. Minęły prawie dwa tygodnie zanim ją użyłam i... nie wiem na co czekałam tak długo! Jest świetna.

Zapowiadała się fajnie i oryginalnie.. Więcej przy niej zachodu, niż to warte.. Pierwszym razem wyszła mi bardzo "grudziasta". Drugim już poszło mi lepiej i wyszła mi gładziutka. Nakładać trzeba dość sprawnie, szybko zastyga.. robi się z niej jakby pianka w misce i później ciężko ją nałożyć. Dużo kombinacji.. efekt niestety bez szału. Bardzo przyjemnie chłodzi buzię i odświeża. Łatwo ją się później zdejmuje, ale pozostałości trzeba "skubać" z użyciem wody, nie wspominając o włosach. I na tym koniec..

Otrzymałam tę maseczkę w pudełku subskrypcyjnym BeGlossy i niestety nie będzie to produkt do którego sięgnę ponownie. Maseczka ma bardzo ładne opakowanie, aby jednak móc nałożyć ją na twarz trzeba samemu rozmieszać z letnią wodą. Zanim udało mi się otworzyć saszetkę sporo produktu mi się wysypało. Rozumiem samemu robić maseczki na przykład z glinki, jednakże w tym przypadku moim zdaniem jest za dużo babrania się. Produkt ma przepiękny lekko miętowy zapach, nie ściąga tak mocno skóry twarzy jak inne maseczki tego typu, łatwo ją później usunąć z cery.

Maseczkę kupiłam nie zwracając uwagi (niestety) na to, że jest to maseczka do "rozrobienia" z wodą. Nie lubię się "bawić" w takie rzeczy w domu. Lubię gdy maskę po prostu nakłada się na twarz po wyjęciu z opakowania i w zależności od rodzaju pozostawia na twarzy lub zmywa. Opakowanie atrakcyjne - typowa jednorazowa saszetka o ładnej kolorystyce. W środku znajdziemy miętowy proszek, który należy wymieszać z 30 ml chłodnej wody. Producent zaleca by saszetkę przeciąć w wyznaczonym miejscu by w ten sposób "uzyskać" miarkę, jednak ja wolę po prostu sięgnąć po zwykłą miarkę, którą mam w domu. Aby uzyskać odpowiednią konsystencję należy intensywnie mieszać (ja do tego celu użyłam plastikowej szpatułki) proszek z wodą. Po uzyskaniu gładkiej masy nakładam maseczkę na twarz. Zapach i konsystencja charakterystyczna dla profesjonalnych zabiegów z algami. Ilość jest odpowiednia - wystarcza na położenie grubej warstwy na całą twarz. Kolor - bardzo jasna mięta. Maseczka szybko tężeje na twarzy, początkowo przyjemnie chłodzi. Zapach przyjemny - delikatna, świeża mięta. Według producenta należy ją trzymać na twarzy 10-15 minut. Po tym czasie jest gotowa do ściągnięcia. Maseczka całkiem dobrze schodzi z twarzy choć niestety mocno klei włosy. Musiałam dużo czasu spędzić by wyszczotkować jej resztki z linii włosów, umyć włosy, a potem jeszcze "wydłubywać" jej resztki z włosów bo jeszcze zostało. Niestety dla mnie to poważna wada, bo nikt nie lubi dokładać sobie roboty tym bardziej, że efekt końcowy nie jest wyjątkowy: twarz jest najwyżej lekko nawilżona, lekko oczyszczona i matowa. Tyle. Niestety dla mnie to za mało, zwłaszcza, że stosowanie tej maseczki jest problematyczne. Maseczka nie podrażniła skóry. Nie wrócę.

Jestem przyzwyczajona, że maski peel off otrzymujemy w formie żelowej, która po nałożeniu na twarz zastyga i ściągamy ją jednym ruchem. W przypadku tej maski - w saszetce umieszczony jest proszek, który po zmieszaniu z wodą zamienia się w gładką masę. Minusem jest oczywiście to, że maskę trzeba sobie przygotować przed nałożeniem na twarz. Ja jestem w tej kwestii dość leniwa, więc jeśli już mam się bawić w „małego chemika” to muszę mieć pewność, że warto, a w tym przypatku nie. Zapach jest miętowy, intensywny, aż za ze względu na zarówno olejek z mięty pieprzowej, jak i sam menthol w składzie, na twarzy czuć „efekt chłodzący”, latem w gorące dni pewnie lepiej się sprawdzi. Niemniej jednak, skóra po maseczce wyglądała na nawilżoną i była miękka w dotyku. Miętowo-spirulinowa nie podbiła szczególnie mojego serca, ale na pewno dam jeszcze szansę innym wersjom

ta maseczka właściwie nie ma zalet. chyba, że uda mi się wyciągnąć kilka na siłę. same wady, stracone pieniądze i czas. od razu po otwarciu opakowania poczułam zapach, który według mnie jest okropny - nieprzyjemny, drażniący... jednak przystąpiłam do przygotowywania produktu. konsystencja gęsta. przy nakładaniu, po dosłownie minucie, mimo intensywnego wymieszania oraz postępowania według instrukcji, maseczka zaczęła się „dzielić”, kondensować, występowały grudki. nie nadawała się już do użycia, nie zdążyłam nawet nałożyć jej całej na twarz... zaleta to miłe chłodzenie, odrobinę pieczenie. więcej zalet nie ma, chyba, że ładne opakowanie. nie zauważyłam żadnych różnic na mojej skórze po jej zdjęciu... jedyna to ta negatywna, mianowicie lekkie zaczerwienienie skóry, czyli na minus. nic specjalnego, gorąco nie polecam.

Na pewno nie kupię tej maseczki ponownie! Mieta w składzie to jest jakies nieporozumienie. Po nałozeniu tej maseczki nie wiedziałam czy twarz mnie piecze, bo mam reakcje uczuleniowa, czy przez tą miete. Te pieczenie sie bardzo dlugo utrzymywało bo zdjeciu tej maski. ZAPACH: Jesli mam byc szczera to pachnie jak siki Nawilzenie bardzo krótkotrwałe ale plus za to ze maseczka schodzi w 'gumowej" formie

Maseczka zdecydowanie "taka sobie". Po nałożeniu chłodzenie jest tak intensywne, że jedyne o czym marzyłam to żebym zmyć ją jak najszybciej. Nie mam wrażliwej skóry, a po użyciu tej maski miałam ją całą podrażnioną i czerwoną. Bardzo intensywne uczucie ściągnięcia. Po nawilżeniu nie ma śladu :( Jedynym plusem jest gładkość skóry po użyciu, ale można to uzyskać lepszymi i delikatniejszymi maseczkami.

Maseczka nie jest jakas genialna jeżeli chodzi o efekt ALE daje bardzo przyjemne uczucie chłodzenia i ładnie świeżo pachnie. Po zmieszaniu z wodą maska ma ciekawą piankowo-glutowatą konsystencję i zastyga na twarzy na taką miękką warstwę. Łatwo się ściąga i po zdjęciu skóra jest wygładzona. Idealna na małe domowe spa :) W pełnej cenie pewnie bym jej nie kupiła ale w promocji kosztowala 7.99, a to juz przyzwoita cena. Poza tym da się ją podzielić na dwie porcje bez problemu, ponieważ jest ona w proszku.