Oryginalny flakon i oryginalny zapach, który kojarzy mi się z lasem...
Uwielbiam kupować perfumy i uwielbiam, gdy mój mężczyzna pięknie pachnie. Ostatni jego zakup to Lancome Hypnose Homme. Choć są to perfumy z 2007r., więc nie należą do najnowszych, wciąż cieszą się popularnością i nie ustępują tym najnowszym w żadnym aspekcie. Kiedyś niedostępne w Polsce, teraz bez problemu dostaniemy je choćby w Sephorze. Cena zdecydowanie z wyższej półki, 50 ml kosztuje nieco ponad 200 zł.
Zacznę od flakonu. Masywny, kanciasty, poskręcany, dwukolorowy. Szkło w kolorze bladego bursztynu z dużą, również poskręcaną zakrętką w kolorze czerni. Na zakrętce nazwa perfum. Całość zapakowana w kwadratowy, czarny kartonik. Flakon robi wrażenie, jest na pewno oryginalny i pięknie zdobi męski ,,kącik". ;)
Hypnose Homme to woda toaletowa o ciekawych nutach zapachowych. Znajdziemy tu miętę, bergamotkę, mandarynkę, chiński kardamon, lawendę, ambrę, piżmo i paczulę. Czuć, że jest to zapach z wyższej półki, ekskluzywny, wielowymiarowy, wielopoziomowy, niejednolity. W Internecie znalazłam opinie, że jest to zapach orientalny, być może ze względu na wyrazisty kardamon, paczulę indonezyjską. Mi perfumy te przypominają zapach lasu. Czuję drzewa iglaste, świerk, sosnę, a gdzieś z tyłu pojawia się paczula, lawenda. Zapach ewoluuje z godziny na godzinę, łagodnieje z czasem, pojawia się orzeźwiająca mięta, a kardamon schodzi na daleki plan...
Trwałość Hypnose jest zaskakująca, choć uważam je za stosunkowo lekki, nienarzucający się otoczeniu zapach. Nie są tak intensywne jak Dior Sauvage czy Aqua di Gio, które pozostawiają ciągnący się ogon. Hypnose to perfumy wyczuwalne na drugiej osobie raczej z bliska. Nadadzą się na wiosnę, jesień i zimę, latem ja i mój narzeczony preferujemy możliwie jak najlżejsze zapachy.