Tiffany & Co Tiffany EDP 

Nie mogłabym zacząć recenzji od czegoś innego niż flakon. Jest poprostu przepiękny. Otrzymujemy kształt przypominający diament, który dodatkowo jest wykonany z bardzo masywnego szkła. Jedyną wstawką kolorystyczną jest turkusowa tasiemka opleciona wokół szyjki flakonu. Na tasiemce znajduje się logo producenta, które nie krzyczy z daleka i nie uderza po oczach tylko jest bardzo delikatne i subtelne. Bardzo szanuję ten zabieg ponieważ brak grawerów i napisów na flakonie sprawia,że jest on niezwykle elegancki i potrafi cieszyć oko jak piękna biżuteria. Zatyczka jest wykonana z plastiku ale zachowania jest stylistyka całego flakonu czyli jest przezroczysta i kojarzącą się z kamieniem szlachetnym. Flakon przywołuje uczucie czystości, szlachetności i subtelności. Płyn jest bezbarwny i w połączeniu z flakonem kojarzy mi się z krystalicznie czystą górską wodą. Flakon umieszczony jest w tekturowym opakowaniu, które również jest bardzo ładne. Zewnętrzna część flakonu jest utrzymana w turkusowej kolorystyce. Znajduje się tam logo producenta i jest minimalistyczne. Jest to bardzo solidny i twardy karton, który stanowi bardzo dobrą osłonę dla flakonu. Wnętrze kartonu jest piękne ponieważ kolorystyka jest srebrna i potęguje uczucie,że znajdziemy tam biżuterię a nie flakon perfum. Jeżeli chodzi o detale to są bardzo dopracowane i czuć, że mamy w rękach produkt wysokiej jakości. W nutach głowy znajdziemy mandarynkę, bergamotkę oraz cytrynę. A nutach serca umieszczony został irys, czarna porzeczka, brzoskwinia i róża. Całość została osadzona na piżmowo paczulowej bazie. Zapach zdecydowanie został zdominowany przez irysa. Mamy optymistyczne i rześkie otwarcie, które szybko ustępuje miejsca właśnie irysowi. Nie przepadam za nutą irysa i klasyczna wersja LVEB jest dla mnie na ten moment nie do zużycia ponieważ jest zbyt pudrowa. Tutaj irys przybiera inne brzmienie. Nie przechodzi w pudrowe tony tylko jest świeży i optymistyczny. Dodaje zapachowi świeżości i lekkości i nie przytłacza nas pudrowymi akordami. Zapach jest w moim odbiorze elegancki ale też subtelny i nie zadziorny. Irys na początku może wydawać się ostry ale po chwili się wygładza i pięknie komponuje się z pozostałymi składnikami. Po dłuższym czasie pojawiają się nuty bazy ale nadal cały czas obecny jest irys i to przede wszystkim on jest wyczuwalny. Jeżeli chodzi o trwałość to na mojej skórze jest bardzo przeciętna i jest to 5 może 6 godzin. Zapach w mojej wyobraźni idealnie pasuje do kobiety, która ma na sobie jeansy i piękną satynową koszulę. Podoba się zarówno kobietom jak i płci przeciwnej. Czasami udaje mu się dostać komplement od otoczenia :)

Miniaturkę o pojemności 5 ml tego zapachu dostałam w gratisie do zakupów. Zapach Tiffany & Co to bardzo przyjemna, świeża i orzeźwiająca kwiatowo-piżmowa kompozycja zbudowana głównie wokół szlachetnych nut czarnego irysa. Zapach zapakowany jest w niebieskie pudełko, które zostało idealnie dopasowane do perfum, okala je niczym szkatułka. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się buteleczka perfum przypominająca kształt diamentu. Całość scala imponujące zdobienie szyjki perfum wokół której znajduje się kołnierz ozdobiony logiem, pokolorowany w charakterystycznym dla Tiffany odcieniu turkusowym. Na początku zapach jest dość mocny, nakłada się w nim dużo warst, na początku otwiera go soczysta bergamotka w połączeniu ze słodką mocą mandarynki okraszona mistycznym irysem w jego pudrowej formie, całość spowita jest delikatnymi nutami piżmowymi które zostają z nami do końca pozostawiając zmysłowe zakończenie. Zapach idealny na ciepłe, letnie dni i chłodne letnie wieczory, który otuli nas niewidzialnym woalem tajemniczości. Jak każdy zapach tej marki nie należy on do długotrwałych,na skórze wyczuwalny jest do 6 godzin. Zapach bardzo ładny ale nie urzekł mnie na tyle abym zdecydowała się na zakup buteleczki od Tiffanego.

Trudno opisuje się zapachy, a jeszcze trudniej je ocenia. To jest skrajnie indywidualna kwestia, jak odczuwamy zapach i jak się u nas utrzymuje. Ten konkretnie marki Tiffany zużyłam z przyjemnością do ostatniej kropli. Bardzo wpasował się w mój gust i robił również duże wrażenie w otoczeniu. Kompozycja jest bardzo świeża, wyraźnie wyczuwalne są początkowo cytrusy i białe kwiaty. Piżmo i irys tworzą świetną bazę. Jedyne do czego mogłabym się doczepić to trwałość. Po jakimś czasie są już słabiej wyczuwalne. Niestety ze świeżymi kompozycjami często tak bywa. Chętnie wróciłabym do nich, ale zniechęca mnie wysoka cena.

Perfumy z Tiffany niestety kompletnie nie odpowiadają mi zapachowo. Są przede wszystkim zbyt mocne i zbyt duszące, a dodatkowo nie wyróżniają się niczym szczególnym - zapach jest bardzo "typowy". W zapachu wyczuwalne są pewne nuty kwiatowe. Jeśli chodzi o trwałość to jest to zdecydowanie plus perfumy - zapach utrzymuje się cały dzień. Flakon ma dla mnie bardzo duże znaczenie przy perfumach - lubię, gdy jest wymyślny, intrygujący. W przypadku perfum Tiffany'ego flakon niczym szczególnym się nie wyróżnia, choć jego minimalizm również ma swój urok.

Zapach określiłabym jako elegancki, chłodny, klasyczny, wręcz dojrzały. Męczę się z nim i będzie to jedno z niewielu opakowań w moim życiu, których nie dokończę, nie jestem w stanie. Zawsze czytając recenzje jakoby kogoś bolała głowa od określonego zapachu myślałam, że to przesada, ale w tym przypadku po prostu mi niedobrze. Nie czuję świeżości, ani cytrusów, bardziej gorzkość. Dla mnie to głównie kwiaty, duszne i pudrowe. Całość tworzy aurę, otula. Niby bez ogona, a jednak nie schodzą z ubrań, a ciało te parę godzin co chwilę oddaje tego irysa i mydlane piżmo.

Dostałam perfumy w prezencie. Sama bym ich nie kupiła, ponieważ raz, że nie jest to zapach warty takich pieniędzy, a dwa- produkt jest testowany na zwierzętach. A ja takich marek nie wspieram osobiście. Perfumy bardzo przypominają mi klasyczną wersję zapachu Bruno Banani- tego różowego. Najbardziej czuć tu piżmo i irys. Są przeciętnie trwałe. Utrzymują się mniej więcej 5-6 godzin na ciele. Flakon jest bardzo minimalistyczny. Zapach nie do końca trafił w mój gust. Według mnie jest lekko elegancki, ale nazbyt surowy. Też zaliczyłabym go do grupy w miarę bezpiecznych, niczym nie wyróżniających się na rynku.

Robiłam już kilka podejść do tego zapachu. Pamiętam, że wcześniejsze testy kończyły się negatywnymi odczuciami. Niedawno do nich wróciłam i mogę powiedzieć, że prawie się do nich przekonałam. Mają w sobie lekkość, świeżość, a przy tym są eleganckie i subtelne. Są tu delikatnie słodkie cytrusy. Myślę, że nadałyby się nawet do używania przez cały rok. Są nienachalne tylko trochę obawiam się tego, że gina wśród innych zapachów

Przy pierwszym użyciu zapach Perfumy Tiffany & Co w ogóle mnie nie urzekł. Był ona dla mnie duszący, nie wyczuwałam w nim mojej ulubionej bergamotki, ani słodyczy brzoskwini. Dopiero za kolejnym razem się do nich przekonałam. Pierwsze odczucia aromatów to zapach delikatnego orientu, nie przypadł mi do gustu. Jednak kiedy zapach się ulotni po prostu mnie zachwyca. Swoją delikatnością i nutami serca, które są najdłużej wyczuwalne. Irys to aromat który tutaj dominuje, łączy się ze słodką brzoskwinia. Dla mnie jest to zapach idealny na nadchodzącą wiosnę. Co istotne woda perfumowana utrzymuje się na skórze bardzo długo, do kilkunastu godzin. https://www.instagram.com/p/CKZa_q2Mlvk/

Jestem fanką raczej świeżych nut zapachowych natomiast dla mnie jest to wyrafinowany słodko-orientalno-krystaliczny zapach na zimę. Ciężko mi go jednoznacznie sklasyfikować. jest to kwiatowo-drzewna nuta o dużej trwałości ( na szalikach, swetrach wyczuwalny po tygodniu) i bliskoskórnej projekcji. Zauważyłam,że dużo bardziej popularna jest wersja Intense, tym bardziej mnie to cieszy ponieważ dla mnie ten zapach jest mega oryginalny, myślę,że będzie pasował fanom świeżej wersji paczuli. Co ważne- nie wyczuwam w nim żadnej sztuczności.

Perfumy idealne na każdą porę dnia i roku, dodają kobiecości i elegancji. Są lekkie, nie duszące. Uwielbiam intensywne zapachy. Jednak są takie dni, kiedy boli mnie głowa i wtedy jestem szczególnie wrażliwa na wszystkie zapachy. Wówczas toleruję jedynie perfumy Tiffany & Co, dzięki nim mam lepszy nastrój oraz słysząc wiele komplementów, dzień staje się lepszy. Kocham perfumy Chanel, Dior, YSL, ale nie zawsze je toleruję, czując na sobie od rana do wieczora. Po użyciu Tiffany w ciagu dnia czuję się, tak jak po wyjściu spod prysznica. Polecam!

ładny cytrusowo - kwiatowy zapach, na fali lata. tyle jestem w stanie powiedzieć o nim w sposób neutralny. te perfumy są poprawne, niewyróżniające się niczym, są dla wszystkich i na każdą nieomal okazję. do wszystkich zakupów w perfumeriach dostaję próbki tego zapachu i mam go już dosyć. przy otwarciu zostajemy obezwładnieni z atomizera ostrym atakiem soku z cytryn, mandarynek i bergamotki. później oddech, ale na krótko, bo dochodzi liść porzeczki, bardzo intensywny, mam wrażenie, że wręcz całe kiście tych czarnych porzeczek, oraz kwaśna paczula. ten miks byłby może dobry w wersji light, ale nie w takim natężeniu, jakie serwuje TIFFANY & CO. zapach ma wyraźne podbicie piżmowe i ten efekt jakoś ratuje to wszystko. nie, to niemożliwe, abym mogła wytrzymać choć jeden dzień w tych perfumach. są banalne, nudne, bez wyrazu i przerażająco kwaśne. brrrr...

Zapach jest naprawdę bardzo ładny: nasuwa na myśl wyobrażenie wazonu pełnego pięknych białych kwiatów, jest jednocześnie elegancki i dziewczęcy (przynajmniej w moim odbiorze), dość uniwersalny, o ile ktoś nie zamierza nadużyć go do dresu. Długo utrzymuje się na skórze i ubraniach. Ale... czegoś mu po prostu brakuje. On się absolutnie niczym nie wyróżnia. Jest nienaganny, a przez to - pomimo swojego jednoczesnego uroku - mdły aż do bólu. Tutaj muszę zaznaczyć, że nie zależy mi na tym, żeby moje perfumy były charakterystyczne, ale przy tym zapachu o wiele bardziej intryguje mnie już avonowska Little Black Dress lub nawet gorsze kompozycje od wyżej wspomnianego Avonu.

Perfum ten zaliczam do tych lekkich,jego zapach jest orzezwiajacy i trwaly.Dominuja w nim nuty cytrusowe i kwiatowo-owocowe,ale w bardzo dobrze skomponowanych ilościach. Zapach ten polecam zdecydowanie w okresie letnim, poniewaz jego won napewno na naszym ciele nie będzie czynić efektu duszenia,co zdarza się podczas używania za mocnych perfum w upalne dni.

Zainteresowałam się nim ze względu na firmę, no i ze względu na flakonik. Powąchałam w perfumerii i ... zakochałam się. Zapach jest cudowny- czuć w nim kwiaty i tę elegancką głębię, która sprawia, że nosząc go, czuję się wyjątkowo... Kompozycja jest raczej delikatna, według mnie dzienna i jeśli w ogóle istnieje taki podział, powiedziałabym,że dla blondynek. Pierwsze nuty, te najbardziej ulotne, są ciut owocowe. Potem przychodzi moment na nutę kwiatową, taką świeżą, ale zmysłową , dla mnie komfortową i elegancką. Wreszcie baza- piękna, , otulająca, ale nienachalna, daje mi poczucie dyskretnego luksusu... Mnie zapach zniewolił , od paru tygodni nie mogę się nim nacieszyć. Jest blisko ciała, należy do grona tych, które poprawiają samopoczucie, ale nie męczą. Śmiało mogę używać go do pracy, na spotkania biznesowe, wiem, że nie przytłoczy, a doda mi elegancji i ładnie mnie określi.

Zapach pt. już to kiedyś czułam, znam to. Bardzo odtwórczy. Spodziewałam się słodkości, ale lekkiej i oryginalnej a czuję kopię czegoś... zwykłego. Zapach bardzo oczywisty, bez zaskoczenia, wręcz tani. Słodki i kwiatowy, banalny w swoim bukiecie. Pierwsze nuty są dla mnie gryzące, cierpkie a potem ta cierpkość przechodzi w mdląca słodycz. Tylko to jest tak zwykłe, że aż rozczarowujące.

Wow, cóż to miał być za zapach, wielkie wydarzenie, Tiffany, miętowe pudełka, w głowie klasyczne wspomnienie filigranowej Audrey w idealnie podkreślającej sylwetkę sukience, minimalizm, ale luksusowy, ach, wielkie nadzieje. I cóż się okazuje? Nagle dostaję próbkę i nie wierzę w to, czym pachnie. Zwyczajnością. Nudno i bez polotu. Brak obiecywanej świeżości, klasyki, czegokolwiek. Po Tiffany spodziewałam się czegoś wyjątkowego. Tu niestety tego nie dostajemy. Otrzymujemy natomiast średni zapach, który w dodatku nie ma zbyt wielu cech hitu perfumeryjnego, po które będziemy ustawiać się w kolejkach i wyczekiwać kolejnych dostaw, edycji limitowanych, kolejnych kampanii reklamowych itd. No niestety nie. Obiecywane mandarynka, paczula i piżmo nie trafiają w moje nozdrza, nie wyczuwam żadnego (oprócz delikatnego powiewu paczuli?) z tych składników. Jeśli tak pachnie irys, to ja nie wiem;) a mandarynka w ogóle niewyczuwalna. Dziwny zapach i trochę uniseks. Totalnie nie mój typ, ale też niewielu znajdzie się jego piewców.

To nie jest zapach, który zwala z nóg, uwodzi i szokuje. To zapach dość zwykły, spokojny, jakich wiele, zwłaszcza w niższej cenie. Jest to bezpieczny prezent dla każdego, ale też trochę bezosobowy. Spodziewałam się zapachu, o którym nie da się zapomnieć, a to jest zapach, którego po prostu się nie pamięta. Jeżeli nie wiesz co kupić na prezent - kup te perfumy, ale jeżeli chcesz kupić sobie zapach królowej, to poszukaj czegoś innego.

Ta kombinacja zapachowa wydaje mi się mało oryginalna, jest sporo zapachów pachnących bardzo podobnie, po prostu widać, że baza zapachu na to samo kopyto wszędzie. Na początku czuć świeżą mandarynkę, natomiast bardzo szybko się ulatnia i zostaje męczące połączenie paczuli i piżma. Jednak i tego nie czuć zbyt długo, ponieważ zapach jest bardzo nietrwały. Jedyne co na plus to ładny flakonik.