Dolce & Gabbana Devotion EDP 

To drugi zapach (zresztą cytrusowy i słodki) od D&G, który kupuję w ciemno i który kradnie moje serce, chociaż moja bajka (estetycznie i zapachowo) to raczej Tom Ford i stary YSL. Zazwyczaj lubię drewno, kadzidło, skórę, mech, przyprawy korzenne, tytoń i mocarną różę… ale te wytworne landrynki od D&G są tak unikalne, że pozwalam im się uwieść. Light Blue to taki flirtujący poprawiacz nastroju, za to Devotion na mojej skórze nie ma nic wspólnego z tartą czy olejkiem do ciasta. To raczej pobyt w ogrodzie cytrusowym w słonecznym majowym dniu na Sycylii (miałam taką okazję, dlatego też moje wspomnienia biegną w tamtym kierunku). Dłonie pachną wyciskaniem pomarańczy, sokiem i skórką zarazem. Wokół unosi się dobry nastrój, pijemy espresso i zagryzamy maślanymi ciasteczkami. To nie jest zapach vampa Maleny, raczej Nigelli jedzącej ciasteczko przy kawie przed pójściem na lokalny targ. To coś ciepłego, swojskiego, nawet otulającego, ale nie jest to zapach, który może kojarzyć się z chłodną elegancją czy profesjonalizmem, bo on jest zbyt „dobrostanowy”. Nie zgadzam się, że pachnie luksusem, raczej błogością, uśmiechem i latem na Południu Europy. Może takimi chwilami relaksu w cytrusowym spa. Gdyby Call me by your name miało oficjalny zapach, to we wnętrzach unosiłby się właśnie Devotion. Od niedawna skręcam w stronę minimalizmu, ale moje oddanie (nomen omen) Sycylii i włoskiemu umiłowaniu jedzenia i hedonizmowi w życiu każe mi polubić się z Devotion w te dni, kiedy chcę być szczęśliwą hedonistką i roztaczać tylko pozytywne emocje wśród najbliższych. Jestem ciekawa, jak ten zapach będzie rozwijał się i projektował (i czy w ogóle inaczej niż teraz) w upalne dni, bo wtedy niespodziewanie może pokazać swój uwodzicielski pazur. Póki co u mnie zasilą kategorię tych, które poprawiają nastrój. Devotion nie pyta, Devotion rozumie ;) Nie wiem czy jeszcze kupię, bo mam aż 100 ml, a ja jestem bardzo kochliwa jeśli chodzi o perfumy i często po dwóch tygodniach - miesiącu rozdaję po rodzinie, żeby nosić nowe zapachy ;) Gdybym była bardziej stałą to mógłby być kandydat na dłuższą znajomość, ale co ja wiem teraz…

Rok temu na wakacjach otrzymałam próbkę tych perfum na lotniskowej strefie bezcłowej. Po zużyciu próbki perfum postanowiłam zakupić perfumy w pełnym opakowaniu. Zapach jest dla mnie idealny. Słodki, waniliowy, szalik i kurtka wchłaniają zapach i czuć go nawet bez ponownej aplikacji perfum na odzież. Moje top perfumy na ten moment :)

O tych perfumach z dnia na dzień zrobiło się bardzo głośno a na każdej grupie perfumowej założone zostały rozbiórki żeby móc poznać ten zapach. Mimo iż o samych perfumach było głośno kompozycja wcale taka nie jest. Dolce & Gabbana postawiło tym razem na bardzo oryginalny flakon. Z jednej strony kształtem przypomina L'imperatrice ale ma w sobie pewien przepych w postaci złotej zatyczki oraz elementu przymocowanego do flakonu w sercu którego znajduje się logo marki. Jeżeli chodzi o ten element to jest on bardzo dobrze przymocowany do flakonu i nie odkleja się ani nie "wędruje" po flakonie. Zapach stanowi bardzo ciekawą interpretację cytryny,która nie jest świeża gdzie na sam widok czujemy kwaśny posmak tylko jest kandyzowana. I to rzeczywiście czuć już po pierwszym psiknięciu. Pierwsze psiknięcie i moment kontaktu ze skórą to cytryna, która dopiero zatapia się w cukrze i jeszcze jest odrobinę świeża. Wraz z kolejnymi minutami bardziej się wysładza i wyobrażam sobie ten moment jak zatapia się całkowicie w cukrze i miesza się z nim. Kompozycja zawiera również wanilię, która stanowi w tym przypadku wspaniałe połączenie z cytryną. To wszystko otoczone jest nutą rumu, która moim zdaniem w głównym stopniu kieruje ten zapach w stronę porównań do ciasta cytrynowego. Słodyczy dodaje panna cotta, która nawet przez moment nie wysuwa się na pierwszy plan. Zapach jest bardzo trwały ponieważ utrzymuje się na skórze cały dzień a na ubraniach kilka dni. Należy uważać z aplikacją ponieważ zbyt wiele psiknięc w jedno miejsce spowoduje,że skóra stanie się nieprzyjemnie lepka. Jeżeli chodzi o ubrania to na jasnej koszuli zostawił niestety plamy więc tutaj też trzeba uważać.

Bardzo jadalny zapach. Otwarcie to typowy chemiczny olejek do ciasta, dokładnie ten pomarańczowy. Pachnie trochę miodem, jest słodko i ulepnie. Mam wrażenie, że pachne świątecznymi wypiekami. Dla mnie to minus bo nie chce pachnieć jak cytrynowa babka. Potem staje się mniej jadalny, ale wkracza wanilia. Bardzo ciepła, ładna, ale dalej spożywcza. Ten typ wanilii najbardziej lubią mężczyźni. Flakon nie pasuje mi do tego zapachu. To słodki gourmound, w fantazyjnym i kolorowym flakonie byłoby ciekawiej. Trwałość dobra, przez pierwsze kilka godzin tworzy ogon. Wart wypróbowania choć dla mnie to zapach wtórny, śmiało może stać wśród innych ulepów typu LVEB.

Jeśli chcesz się czuc jak wykapana w wannie pelnej babki cytrynowej, to zapraszam do przetestowania Devotion EDP. Sklad zapachu jest banalnie prosty - cytryna, pomarancza, wanilia... ale to jest CUDO :-). Szalenie podoba mi się ta słodycz przelamana cytrusami. I chociaż czuje, ze to już było i to wiele razy - jeszcze raz dalam się zachwycić. W Devotion EDP fajnie się chodzi latem, ta cytynowa babka roztapia się na skorze leniwie i rozkosznie - ale mysle, ze zima te upojne slodkosci mogą się nosic jeszcze lepiej. Kupie, kupie, kupie! :-)

Kupienie fajnego wakacyjnego zapachu, który jednak nie pachnie, jakby jednym z jego składników był cytral, albo nie udaje morskiej bryzy, nie jest prostym zadaniem. Czy D&G mu sprostało? Kwestia gustu :-) Ja akurat lubie słodkie (ale nie landrynkowe/cukierkowe typu Prada Candy) zapachy, wiec te perfumy mi b. podeszły. Na pewno wyróżniają się na tle innych zapachów, nie są nudne. To nie jest moje pierwsze spotkanie z perfumami D&G. Jeśli kojarzycie ich perfumy The One, to dodajcie kandyzowana pomarańczkę, a otrzymacie Devotion. Ja wyczuwam w nich właśnie te inne perfumy, które tez lubiłam nosić. Taki The One na wakacje :-) Firma D&G nie była tu wiec bardzo twórcza. Flakonik Devotion jest przepiękny, zrobiony z grubego szkła i z piękna pieczecia w kształcie serca. Perfumy są b. trwale i przyciągają uwagę. Otulona tym zapachem czuje się, jakbym była na Sycylii :-)

Kojarzysz babkę/tartę cytrynową, która robiła babcia na święta wielkanocne? Tak właśnie pachnie najnowszy wypust ze stajni Dolce & Gabbana. Dodatek kandyzowanej skorki pozostawia lekko słodki ale i też odrobinę gorzki niuans. Dla mnie to są perfumy typowo zimowe kiedy potrzebujemy otulenia jednak robi się ciepło i chętnie wypróbuję tej babeczki w upały czasem zapachy potrafią pięknie się zmieniać wraz z temperaturą otoczenia

Devotion jest to dla mnie ciepły zapach. Otwiera się lekko pikantnym podmuchem cytrusów, przypominającym słodkie ciasto cytrynowe, które przechodzi w ciepłą, kremową wanilię. Otwarcie nie utrzymuje się długo, chwila moment i staje się po prostu słodkim i kremowo-karmelowo-waniliowym zapachem i tak pozostaje. Unikalny akcent cytrusów i wanilii jest zarówno świeży i słodki, ale nie przytłaczający. Trwałość w porządku. Flakon cieszy oko, ładny, z dużym sercem.

Z serii Devotion posiadam przepiękny rozświetlacz, w cudownym opakowaniu i wspaniałym efekcie,więc widząc flakon z tym samym logo nie mogłam przejść obojętnie obok perfum. Niestety,tak jak rozświetlacz mnie zachwycił,tak perfumy rozczarowały. Dałam mu kilka szans,od próbki wyproszonej w perfumerii po kilka psiknięć w strefie bezcłowej,jednak za każdym razem efekt końcowy taki sam, tania wanilia, słodka,nieco dusząca, kojarząca się raczej z tanią babką nafaszerowaną olejem palmowym. Próbowałam uwierzyć,że pierwsze psikniecie zostanie dłużej i aromat cytrusowy jednak wyłoni coś głębszego, niestety na nadgarstku zostaje po chwili tylko wanilia. Zero projekcji, zero głębi. Szkoda,bo pokładałam duże nadzieje,na szczęście zakupu nie dokonałam.

Zapach idealny na wakacje . Słodki , waniliowy , kobiecy . Nie jest ciężki i duszący. Od razu kojarzy się z gorącymi letnimi wieczorami. Duże zaskoczenie. Zapach trzyma się cały dzień. Chodzę i cały dzień go wącham. Piękna butelka ładnie prezentuje się na szafce

Devotion... najnowszy zapach od Dolce & Gabbana kusił mnie jak tylko pojawił się na rynku. Długo wahałam się czy kupić flakon ale na szczęście kupiłam tylko miniaturkę. Piękny flakonik, który swym urokiem cieszy moje oczy bo zapach no cóż....na kolana mnie nie powalił. Jest słodko, otulająco i tyle w temacie. Powoli zaczyna już wiać nudą w mainstreamie. Zapach jest przyjemny dla nosa, słodki i puchaty, taki w sam raz na zimę ale ja już chyba wyrosłam z takich słodko -kulinarnych zapachów. Ten przeuroczy flakon kryje w sobie waniliowo-cytrynowy olejek do ciast. Dokładnie tak pachnie babka cytrynowa, którą kupuję w osiedlowej cukierni. Devotion swym wydźwiękiem przypomina mi trochę Poison Girl jednak w stosunku do Diora brakuje mu głębi, elegancji i wyjątkowości.

Miło było poznać ten zapach. Naprawdę mi się podobało. Ma, jak się okazało, bardzo mało nut, a mimo to brzmi bogato, nie płasko, elegancko. Jest słodko i przytulnie. Kandyzowana cytryna, wanilia, kwiat pomarańczy, panna cotta i rum – a wszystko to połączone w niezwykle harmonijny koktajl.