Bardzo sie lubimy. :)
No to tradycyjnie, zaczynamy od opakowania.
Bardzo ladne i eleganckie, dlugie, dosc grube, czarne i polyskujace. (ostatnimi czasy Dior zmienil opakowanie BlackOut. Mój tusz jest na 100% oryginalny).
Tusz jest bardzo, bardzo, bardzo czarny, jego nazwa jest jak znalazl. Tak imponujaco glebokiej czerni nie spotkalam nigdzie indziej. Tusz nadaje tez rzesom delikatny polysk.
Szczoteczka jest duza, nie az tak jak w klasycznym DiorShow, ale napewno jej rozmiar jest imponujacy. Jest tez dosc gruba. Moje rzesy sa jasne, ale dlugie, wiec w miare wygodnie sie nim maluje. Niestety na czubku szczoteczki zawsze, ale to zawsze, pozostaje mnóstwo kosmetyku- jesli zapomne przetrzec, kropa wielkosci Wielkiej Czerwonej (w tym wypadku czarnej) Plamy na Jowiszu gwarantowana. Ze wzgledu na wielkosc szczoteczki oraz plynnosc tuszu zwykle musze usunac niewielkie niedoskonalosci z powiek. Reke mam wprawna, tylko oczy male, a jedno w dodatku slepe. ;)
Co do efektu na rzesach: napewno mozemy sie spodziewac swietnego wydluzenia i pogrubienia. Ja uzywam zawsze 2ch wartsw, poniewaz naprawde lubie wieeeeeeelkie, teatralne, nienaturalnie dlugie i czarne rzesy, i ten tusz taki wlasnie daje mi efekt. Nie zauwazylam spektakularnego podkrecenia, ale na tym mi nie zalezy, jako ze moje rzesy sa lekko podkrecone same z siebie. Obciazenia nie odnotowano- rzesy trzymaja sie na miejscu przez caly dzien i nie opadaja nawet o milimetr.
Maskara utrzymuje sie na rzesach bardzo przyzwoicie- nie zauwazylam kruszenia czy znikania, moze tylko delikatne rozmazywanie. Nie jest to tusz wodoodporny, ja mam bardzo wilgotne oczy, a i tak dolna powieke maluje na czarno wiec nie przeszkadza mi delikatne rozmazanie sie tuszu. Wiem, ze niektóre z nas tego nie lubia, wiec lojalnie ostrzegam.
Wydajnosc produktu jest równiez bardzo dobra. Uzywam go sobie od 8 miesiecy- nie zmienil konsystencji (moze troszke zgestnial, ale to na plus- tuz po otwarciu produkt jest o wiele zbyt plynny), nie zmienil zapachu, dzialania, i nie podraznia moich oczu. Mysle, ze ze 2 miesiace jeszcze posluzy.
Niestety jedynym, aczkolwiek sporym minusem jest to, ze nie sposób sie go pozbyc. Poprostu nie chce sie zmyc. Jak wspomnialam, nie jest wodoodporny, ale zmycie go z rzes to droga przez meke. Próbowalam po dobroci, delikatnie przecierajac rzesy plynem do demakijazu/olejkiem/micelem- NIE. Nie zejdzie.
Próbowalam \'nie po dobroci\', trac oczy woda z mydlem pod prysznicem, krzyczac \'A SCHODZ MI Z OCZU PÓKIM DOBRA!!!\' . Zszedl. Tak przynajmniej mi sie wydawalo, do nastepnego ranka... kiedy to obudzilam sie z jakze wdziecznymi a uciesznymi podkówkami w kolorze wyblaklej czerni. Na szczescie udalo mi sie znalezc plyn do demakijazu który sobie z nim radzi... ale co ja z tym demakijazem przeszlam, to moje.
Ogólem, coby nie przynudzac szanownej Audiencji, dobry tusz, zdecydowanie godny polecenia, tylko nalezy zaopatrzyc sie w dobry srodek do demakijazu.
Używam tego produktu od: 2 lata
Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego.